Przeszliśmy z altanki na brukowany chodniczek, który
parę razy próbował mnie zabić, a wszystko przez te absurdalnie wysokie obcasy.
Za to chyba poprawiłam chłopakowi humor swoim kalectwem, chociaż starał się
tego nie okazywać jak na dżentelmena przystało i w milczeniu przytrzymywał mnie
kiedy raz po raz chwiałam się na tej przeklętej dróżce. Uwielbiam z siebie
robić pośmiewisko. Świetnie, na dodatek robie się sarkastyczna.
Po nie więcej niż dwóch minutach znaleźliśmy się na ogromnym placu, a przed nami rozpościerała się ogromna budowla w stylu, którego nie dało się do końca określić. To było jak połączenie starożytnych zdobień i elegancji, z domieszką średniowiecznej potęgi i rozmiarów, a to wszystko ukryte pod przepychem i prostotą w jednym. Wyobrażenie sobie tego było niemożliwe, coś takiego trzeba było po prostu zobaczyć. Gdyby ktoś opowiedział mi o czymś takim stwierdziłabym, że musiało to wyglądać dziwnie i nienaturalnie, ale mając to przed oczami potrafiłam tylko gapić się i pozwolić, żeby moja szczęka ponownie kopała tunel głęboko pod ziemią. To było po prostu niesamowite. Czy w świecie Harrego wszystko było takie piękne? Czułam się przytłoczona. Tego było za dużo jak dla mnie, a jestem pewna, że to dopiero początek.
Poczułam, że anioł bierze mnie za rękę. Wzdrygnęłam się od tego niespodziewanego dotyku, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Czułam się obserwowana i miałam wrażenie, że każde podejrzane zachowanie może narobić nam obu problemów. Tylko dlatego panowałam jeszcze jakoś nad sobą. Pokonałam schody, które ciągnęły się i ciągnęły w górę, wydając się nie mieć końca. Zastanawiałam się czy Harry może usłyszeć jak szybko bije mi serce. Miałam nadzieje, że nie. Rozluźniłam się odrobinę kiedy anioł lekko pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni, zapewne chcąc mnie uspokoić. Byłam mu za to wdzięczna. Ogromne drzwi otworzyły się przed nami same przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Dostałabym pewnie zawału, gdybym nie zdążyła się już trochę przyzwyczaić do anormalności świata Harolda. Były rzeczy dziwniejsze niż samodzielnie otwierające się drzwi. Weszliśmy do środka przy akompaniamencie postukiwania moich obcasów. Starałam się ze wszystkich sił ukryć to jak ogromne wrażenie robiło to wszystko na mnie. Kolejne schody kierujące nas w dół, wyłożone były czerwonym dywanem i rozszerzały się w obie strony, prowadząc na gigantyczny parkiet zapełniony ludźmi ubranymi równie kolorowo co ja. Było tu więcej panów niż pań, ale to i tak one przyciągały większą uwagę. Cieszyłam się, że Horan jednak się mną zajął, bo wyglądałabym przy nich jak kopciuszek zanim spotkał wróżkę. Wszystkie były tak piękne, tak idealne, że nie dowierzałam własnym oczom, że ktoś taki rzeczywiście może istnieć. Mężczyźni też robili ogromne wrażenie. Jednak chociaż średnio miałam ochotę to przyznawać, Harry wciąż był najprzystojniejszym mężczyzną jakiego dane mi było zobaczyć.
Nagle znikąd pojawiła się przy nas olśniewająco piękna i bardzo niziutka dziewczyna, która wyglądała jak mały elf i brakowało jej tylko delikatnych półprzeźroczystych skrzydeł, żeby dopełnić ten wizerunek. Uśmiechnęła się do nas, a ja poczułam się podobnie jak kiedy po całym dniu bierzesz prysznic i woda zmywa z ciebie wszystkie zmartwienia. Dokładnie taki sam spokój spłynął teraz na mnie i dopiero teraz zauważyłam, że wcześniej cała drżałam. Dziewczyna skłoniła się przed nami niemal do samej ziemi co skwitowałam uniesieniem brwi, który to gest Harry odwzajemnił z nieco wyzywającym spojrzeniem.
- To zaszczyt móc zapowiadać pańskie nadejście, czy wolno mi spytać o imię pańskiej partnerki? - Jej głos bardzo mnie zaskoczył, spodziewałam się, że będzie skrzeczący jakby należał do małej dziewczynki, a okazał się być głęboki i dosyć niski jak dla przedstawicielki płci pięknej. Chciałam w pierwszym odruchu odpowiedzieć, ale anioł mnie uprzedził.
- Ana Aladiah.
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale on posłał mi rozpromieniony uśmiech, który miał zapewne dać mi do zrozumienia, że mam się nie odzywać. Nie rozumiałam dlaczego kłamie, ale nie zaprotestowałam, mimo że moje drugie imię brzmiało zupełnie inaczej. Miałam tylko nadzieję, że mi to wszystko później wyjaśni.
Harry pociągnął mnie w kierunku schodów. Stanęliśmy na samej krawędzi i zdążyło nas zauważyć już kilku aniołów, którzy przyglądali się nam teraz z zaskoczonymi wyrazami twarzy. Przełknęłam nerwowo ślinę. Harry ścisnął mocniej moją dłoń. Może on naprawdę nie jest taki zły? Cały czas traktuje go z dystansem i nie chcę mieć z nim do czynienia, wiecznie uciekałam i przychodziłam tylko po odpowiedzi. Może kluczem do tego wszystkiego było spróbowanie poznania go bliżej. Może w ten sposób poznam też jego świat.
Nagle dookoła nas rozbrzmiał głos owej dziewczyny, która nas powitała. Nie wiem jak to zrobiła, ale jestem pewna, że jej głos było słychać w każdym najdalszym nawet zakątku pałacu. Zorientowałam się, że zapowiada nasze wejście.
- Anioł najwyższej rangi, pierworodny potomek archanioła Raphaela, opiekun przeklętego miasta - Harold Edward oraz jego partnerka, Nefilim Ana Aladiah.
Rozbrzmiały oklaski, które zabrzmiały w moich uszach nieco złowieszczo. Miałam wrażenie, że minęły godziny zanim pokonaliśmy w końcu każdy pojedynczy schodek i znaleźliśmy się na dole. Harry spojrzał na mnie tak zaborczo, że moje serce prawie wyskoczyło z piersi. To tylko gra. Nie mogę zapominać, że to wszystko jest tylko złudzeniem. Chwilę później anioł zamrugał dwa razy. To był sygnał. Skupiłam się na otworzeniu swojego umysłu i skrzywiłam się nieco z bólu, bo to wciąż był dla mnie nowe i nieprzyjemne. Minęło kilka sekund i poczułam nieprzyjemne uczucie bezbronności i otwartości. Mój umysł został otwarty. ‘Podejdziemy teraz do moich najbliższych pobratymców. Nie skłaniaj się im, jedynie kiwnij głową; będąc ze mną jesteś wyższa pozycją od nich, rozumiesz? Jeżeli w jakikolwiek sposób okaże ci uczucie, masz udawać zachwyconą, ale nigdy nie rób pierwszego kroku; to ja dominuje według naszej hierarchii. Nie odzywaj się chyba, że pytanie będzie skierowane bezpośrednio do ciebie. Masz grać wyniosłą i pewną siebie; musisz sprawiać wrażenie, że to ty jesteś drapieżnikiem. Zamknij swój umysł’. Zrobiłam to co kazał tak szybko jak tylko się dało. Teraz dopiero poczułam jak nerwy zżerają mnie od środka. Rozejrzałam się dyskretnie dookoła. Praktycznie wszyscy na nas patrzyli mniej lub bardziej przychylnym spojrzeniem. Rozumiałam tylko tyle, że bycie Nefilim nie stawiało mnie dla nich w zbyt dobrym świetle. Nie rozgryzłam tylko czy obecność Harrego działa na moją korzyść czy raczej odwrotnie. Samo pomieszczenie prawdopodobnie było bardziej eleganckie i wystawne od sal w pałacach brytyjskiej rodziny królewskiej. Największe wrażenie robił ogromny złoty żyrandol, który uginał się od brylantów i kryształów. Był niesamowity.
Zdążyłam się już zorientować do kogo się kierujemy. Była ta czteroosobowa grupka składająca się z trzech mężczyzn i jednej kobiety. Nie wyróżniali się niczym szczególnym; wszyscy byli nieziemsko atrakcyjni, ale nic poza tym. Czułam się nieco dziwnie. Z każdej strony napływała do mnie moc aniołów, przytłaczała mnie utrudniając oddychanie. To było jak uderzenie, które nigdy nie słabło. Przyzwyczaiłam się do tego uczucia w pobliżu Harolda, ale teraz było nieporównywalnie większe. Jakby powietrze zgęstniało i było naelektryzowane jakąś niewidzialną energią. Nie podobało mi się to uczucie. Czułam się osaczona. A osaczenie zdecydowanie wykluczało poczucie bezpieczeństwa.
Byliśmy coraz bliżej owej czwórki aniołów. Ręka zaczęła mi się pocić przez co w dodatku poczułam się zażenowana, bo Harry wciąż trzymał moją dłoń w swojej. To co stało się kiedy w końcu stanęliśmy obok nich wprawiło mnie w osłupienie. Wszyscy skłonili się nisko przed Haroldem z wyrazem głębokiego szacunku na twarzach i uległością, której się nie spodziewałam. Wyprostowali się i spojrzeli na mnie wyczekująco. Zrozumiałam. To ten moment kiedy określam swoją pozycję. Wyprostowałam się i spojrzałam na nich dumnie, ale niezarozumiale, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Wtedy stało się coś co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło i przekonało, że dobrze odegrałam swoją rolę. Każde z nich skłoniło się jeszcze raz, równie nisko.
- Ano to są moi przyjaciele - Laviah, Ariel, Vevaliah, Herochiel - odezwał się Harold wskazując na każdego po kolei. Nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić, więc spojrzałam w górę szukając jego oczu. Uspokoiłam się dopiero kiedy w końcu na mnie spojrzał. W jego wzroku znowu była ta zaborczość. Piekielnie dobrze udawał emocje, których wcale nie czuł.
- Jesteśmy zaszczyceni móc poznać partnerkę Harolda - powiedział Laviah, anioł wyglądający jak połączenie poety i surfera, miał złotawe włosy i brązowe oczy, które zdawały się opowiadać historie.
- Nie dalej jak dwa lata temu mówiłeś Haroldzie, że partnerka to tylko zbyteczny dodatek - mruknęła Ariel. Od razu wyczułam, że miała coś do Harrego. W stosunku do mnie nie mogła być za to bardziej fałszywa, a jej ‘żart’ był tak przesycony jadem, że dziwie się, że nie zasyczała przy ostatnim słowie jak żmija. Nieświadomie mocniej ścisnęłam dłoń Harrego.
- Bo wtedy nie znałem jeszcze Any. - Anioł uśmiechnął się grzecznie, ale jego oczy pozostały dziwnie zimne. Uniosłam kąciki ust ku górze właściwie nie wiedząc dlaczego czuje tak wielką satysfakcję z jego reakcji.
- W końcu nieczęsto mamy kontakt z czymś…przepraszam kimś takim jak Nefilim. - Wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu. Miałam ochotę wydrapać jej oczy. Ja jej pokaże ‘z czymś’! Jak ona może tak się wypowiadać o moim gatunku! Drgnęłam w środku. Przyznałam w końcu to, że nie jestem człowiekiem. Naprawdę zaczęłam się utożsamiać z Nefilim. Zacisnęłam zęby. To prawda. Nie jestem człowiekiem, nie jestem aniołem. Jestem Nefilim. A ta głupia anielica zapłaci mi za traktowanie mnie z wyższością.
- Na szczęście Harold ma dobry gust - powiedziałam niby nieświadomie odgarniają włosy za ramię. Ariel krótko mówiąc zatkało. Nie spodziewała się, że odpowiem na jej ukrytą zaczepkę. Poczułam, że Harry sztywnieje. Wiedziałam, że nie powinnam się odzywać. Ale nie będę znosiła tej zakochanej w nim anielicy. Ręka anioła powędrowała na moją talię. Nie unikałam jego spojrzenia, bo nie chciałam go jeszcze bardziej zdenerwować.
- Nikt w niego nie wątpi kochanie. - Było mi wstyd, bo na pewno wyczuł dreszcz, który przeszedł mnie przez połączenie jego słów i intensywnego spojrzenia. - Ana jest bardzo żywiołowa i czasem trudno zgasić jej temperament - wyjaśnił anioł.
- Jak śmiesz w ogóle… - zaczęłam zapominając się na chwilę i jak zawsze chcąc się z nim kłócić.
Nagle poczułam jak ten przyciska mnie do swojej piersi i pochyla się nade mną, przez co znalazłam się tak niebezpiecznie blisko jego twarzy, że mogłam poczuć na swoich ustach jego ciepły oddech. W końcu przypomniałam sobie jak ważne jest to, żebym zachowywała się tak jak mi kazał, więc momentalnie na mojej twarzy pojawił się zachwyt i oczarowanie. Harry zdawał się w pierwszej chwili myśleć, że moja reakcja jest naturalna i jego źrenice rozszerzyły się lekko. Przełknął ślinę i jeszcze przez chwilę patrzył mi głęboko w oczy. Kiedy odsunął mnie lekko od siebie, wracając do poprzedniej pozycji, odetchnęłam lekko. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nie tylko czwórka aniołów, ale praktycznie wszyscy na nas patrzyli. Powstrzymywałam się od nerwowego przygryzania wargi tylko dlatego, że Harry zrobiłby mi po tym krzywdę po takim przedstawieniu. Może nie fizyczną, ale psychiczną. Chociaż to, że swoimi krzykami pozbawiłby mnie słuchu można by zaliczyć do uszczerbku fizycznego. A to na pewno czekałoby na mnie gdybym dała po sobie poznać jak bardzo się denerwuje.
Nagle całe światło po prostu zniknęło i sala pogrążyła się w egipskich ciemnościach. Harry powstrzymał mnie od krzyku tym, że natychmiast wziął mnie w ramiona i uspokajająco pogładził po plecach. Nie mogłam zobaczyć czy mruga czy nie, wiec nie otworzyłam swojego umysłu ze strachu ile ktoś mógłby wyczytać ze mnie podczas tej chwili. A szkoda, bo dałabym wszystko za jakieś uspokajające słowa. Alb chociaż dźwięk jego głosu w mojej głowie. Co nie zmienia fakt, że kiedy wrócimy będę go nienawidzić za to, że mnie w to wszystko wciągnął. Bo nie dał mi wyjścia, podjął decyzję o tym, że idę z nim tutaj, beze mnie. Skupiłam się z powrotem na tym co się właściwie dzieje, bo za bardzo odpływałam myślami. Na środku sali, a tak przynajmniej przypuszczałam, pojawiło się nagle białe światło, które powiększało się z każdą chwilą, aż wypełniło przestrzeń małego boiska. Zebrani cofali się, gdy tylko znaleźli się w jego zasięgu, także my. Wtedy światło zaczęło się rozrzedzać i jakby przyjmować postać…ludzi. To było jak ogromny hologram. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na scenę rozgrywającą się przed nami. Całe gwardie aniołów uzbrojonych w miecze z niebieskiego ognia biegły z okrzykiem, którego nie dane nam było usłyszeć. Druga strona przedstawiała widok podobny, jednak ten mroził krew w żyłach. Anioły o czarnych jak smoła skrzydłach, z wyrazem nienawiści na twarzy i ogniem o intensywnie czerwonej barwie dookoła siebie biegły dążąc do ostatecznego starcia. Zamknęłam oczy kiedy obie strony zderzyły się ze sobą. Wtedy usłyszałam głos, który nie wiedzieć czemu wydał mi się znajomy.
- To jest właśnie powód dla którego zebraliśmy się tutaj dzisiaj po 1500 latach. Wojna, która odebrała nam wielu braci i omal nie zniszczyła świata, który znamy. Wojna, która nie może się powtórzyć. Wojna, która zebrała swoje żniwo, a która nigdy tak naprawdę się nie kończy, ale trwa po dzisiejszy dzień. Upadli wciąż krążą wokół nas, podszywając się pod ludzi, oszukując ich i wydając na świat potomstwo, istoty, które nie mają prawa bytu, a które tolerowane są tylko i wyłączni ze względu na ich wkład w pokonanie Upadłych w wojnie. Dzisiaj na Świętej Ziemi gościmy siedmiu z nich i wymagam, aby traktować ich jak równych. Nie mają wpływu na swoją brudną krew, ale mieli wpływ na wynik wojny. Każdy dzień oddala nas od tego co było. Ale musimy pamiętać. To co w pamięci i sercach wyryte, nigdy nie może się powtórzyć. Taką prośbę składamy dzisiaj do Najwyższego. Amen.
Głos zamilkł, a ja otworzyłam oczy, bo wszystko znów zostało pogrążone w jasnym świetle. Każdy miał rękę na sercu i twarz pochyloną w dół, więc szybko poszłam w ich ślady. Wtedy ponownie rozległ się głos dziewczyny o elfiej urodzie, która zapowiadała nasze nadejście.
- Przybyli Archaniołowie. Oddajmy im cześć, oto Raphael, Michael i Gabriel.
Spojrzałam w górę nie mogąc się powstrzymać. I nagle to we mnie uderzyło. Twarz jednego z nich była mi doskonale znajoma. To ona pojawiała się w moich koszmarach przez całe moje dzieciństwo.
Po nie więcej niż dwóch minutach znaleźliśmy się na ogromnym placu, a przed nami rozpościerała się ogromna budowla w stylu, którego nie dało się do końca określić. To było jak połączenie starożytnych zdobień i elegancji, z domieszką średniowiecznej potęgi i rozmiarów, a to wszystko ukryte pod przepychem i prostotą w jednym. Wyobrażenie sobie tego było niemożliwe, coś takiego trzeba było po prostu zobaczyć. Gdyby ktoś opowiedział mi o czymś takim stwierdziłabym, że musiało to wyglądać dziwnie i nienaturalnie, ale mając to przed oczami potrafiłam tylko gapić się i pozwolić, żeby moja szczęka ponownie kopała tunel głęboko pod ziemią. To było po prostu niesamowite. Czy w świecie Harrego wszystko było takie piękne? Czułam się przytłoczona. Tego było za dużo jak dla mnie, a jestem pewna, że to dopiero początek.
Poczułam, że anioł bierze mnie za rękę. Wzdrygnęłam się od tego niespodziewanego dotyku, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Czułam się obserwowana i miałam wrażenie, że każde podejrzane zachowanie może narobić nam obu problemów. Tylko dlatego panowałam jeszcze jakoś nad sobą. Pokonałam schody, które ciągnęły się i ciągnęły w górę, wydając się nie mieć końca. Zastanawiałam się czy Harry może usłyszeć jak szybko bije mi serce. Miałam nadzieje, że nie. Rozluźniłam się odrobinę kiedy anioł lekko pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni, zapewne chcąc mnie uspokoić. Byłam mu za to wdzięczna. Ogromne drzwi otworzyły się przed nami same przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Dostałabym pewnie zawału, gdybym nie zdążyła się już trochę przyzwyczaić do anormalności świata Harolda. Były rzeczy dziwniejsze niż samodzielnie otwierające się drzwi. Weszliśmy do środka przy akompaniamencie postukiwania moich obcasów. Starałam się ze wszystkich sił ukryć to jak ogromne wrażenie robiło to wszystko na mnie. Kolejne schody kierujące nas w dół, wyłożone były czerwonym dywanem i rozszerzały się w obie strony, prowadząc na gigantyczny parkiet zapełniony ludźmi ubranymi równie kolorowo co ja. Było tu więcej panów niż pań, ale to i tak one przyciągały większą uwagę. Cieszyłam się, że Horan jednak się mną zajął, bo wyglądałabym przy nich jak kopciuszek zanim spotkał wróżkę. Wszystkie były tak piękne, tak idealne, że nie dowierzałam własnym oczom, że ktoś taki rzeczywiście może istnieć. Mężczyźni też robili ogromne wrażenie. Jednak chociaż średnio miałam ochotę to przyznawać, Harry wciąż był najprzystojniejszym mężczyzną jakiego dane mi było zobaczyć.
Nagle znikąd pojawiła się przy nas olśniewająco piękna i bardzo niziutka dziewczyna, która wyglądała jak mały elf i brakowało jej tylko delikatnych półprzeźroczystych skrzydeł, żeby dopełnić ten wizerunek. Uśmiechnęła się do nas, a ja poczułam się podobnie jak kiedy po całym dniu bierzesz prysznic i woda zmywa z ciebie wszystkie zmartwienia. Dokładnie taki sam spokój spłynął teraz na mnie i dopiero teraz zauważyłam, że wcześniej cała drżałam. Dziewczyna skłoniła się przed nami niemal do samej ziemi co skwitowałam uniesieniem brwi, który to gest Harry odwzajemnił z nieco wyzywającym spojrzeniem.
- To zaszczyt móc zapowiadać pańskie nadejście, czy wolno mi spytać o imię pańskiej partnerki? - Jej głos bardzo mnie zaskoczył, spodziewałam się, że będzie skrzeczący jakby należał do małej dziewczynki, a okazał się być głęboki i dosyć niski jak dla przedstawicielki płci pięknej. Chciałam w pierwszym odruchu odpowiedzieć, ale anioł mnie uprzedził.
- Ana Aladiah.
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale on posłał mi rozpromieniony uśmiech, który miał zapewne dać mi do zrozumienia, że mam się nie odzywać. Nie rozumiałam dlaczego kłamie, ale nie zaprotestowałam, mimo że moje drugie imię brzmiało zupełnie inaczej. Miałam tylko nadzieję, że mi to wszystko później wyjaśni.
Harry pociągnął mnie w kierunku schodów. Stanęliśmy na samej krawędzi i zdążyło nas zauważyć już kilku aniołów, którzy przyglądali się nam teraz z zaskoczonymi wyrazami twarzy. Przełknęłam nerwowo ślinę. Harry ścisnął mocniej moją dłoń. Może on naprawdę nie jest taki zły? Cały czas traktuje go z dystansem i nie chcę mieć z nim do czynienia, wiecznie uciekałam i przychodziłam tylko po odpowiedzi. Może kluczem do tego wszystkiego było spróbowanie poznania go bliżej. Może w ten sposób poznam też jego świat.
Nagle dookoła nas rozbrzmiał głos owej dziewczyny, która nas powitała. Nie wiem jak to zrobiła, ale jestem pewna, że jej głos było słychać w każdym najdalszym nawet zakątku pałacu. Zorientowałam się, że zapowiada nasze wejście.
- Anioł najwyższej rangi, pierworodny potomek archanioła Raphaela, opiekun przeklętego miasta - Harold Edward oraz jego partnerka, Nefilim Ana Aladiah.
Rozbrzmiały oklaski, które zabrzmiały w moich uszach nieco złowieszczo. Miałam wrażenie, że minęły godziny zanim pokonaliśmy w końcu każdy pojedynczy schodek i znaleźliśmy się na dole. Harry spojrzał na mnie tak zaborczo, że moje serce prawie wyskoczyło z piersi. To tylko gra. Nie mogę zapominać, że to wszystko jest tylko złudzeniem. Chwilę później anioł zamrugał dwa razy. To był sygnał. Skupiłam się na otworzeniu swojego umysłu i skrzywiłam się nieco z bólu, bo to wciąż był dla mnie nowe i nieprzyjemne. Minęło kilka sekund i poczułam nieprzyjemne uczucie bezbronności i otwartości. Mój umysł został otwarty. ‘Podejdziemy teraz do moich najbliższych pobratymców. Nie skłaniaj się im, jedynie kiwnij głową; będąc ze mną jesteś wyższa pozycją od nich, rozumiesz? Jeżeli w jakikolwiek sposób okaże ci uczucie, masz udawać zachwyconą, ale nigdy nie rób pierwszego kroku; to ja dominuje według naszej hierarchii. Nie odzywaj się chyba, że pytanie będzie skierowane bezpośrednio do ciebie. Masz grać wyniosłą i pewną siebie; musisz sprawiać wrażenie, że to ty jesteś drapieżnikiem. Zamknij swój umysł’. Zrobiłam to co kazał tak szybko jak tylko się dało. Teraz dopiero poczułam jak nerwy zżerają mnie od środka. Rozejrzałam się dyskretnie dookoła. Praktycznie wszyscy na nas patrzyli mniej lub bardziej przychylnym spojrzeniem. Rozumiałam tylko tyle, że bycie Nefilim nie stawiało mnie dla nich w zbyt dobrym świetle. Nie rozgryzłam tylko czy obecność Harrego działa na moją korzyść czy raczej odwrotnie. Samo pomieszczenie prawdopodobnie było bardziej eleganckie i wystawne od sal w pałacach brytyjskiej rodziny królewskiej. Największe wrażenie robił ogromny złoty żyrandol, który uginał się od brylantów i kryształów. Był niesamowity.
Zdążyłam się już zorientować do kogo się kierujemy. Była ta czteroosobowa grupka składająca się z trzech mężczyzn i jednej kobiety. Nie wyróżniali się niczym szczególnym; wszyscy byli nieziemsko atrakcyjni, ale nic poza tym. Czułam się nieco dziwnie. Z każdej strony napływała do mnie moc aniołów, przytłaczała mnie utrudniając oddychanie. To było jak uderzenie, które nigdy nie słabło. Przyzwyczaiłam się do tego uczucia w pobliżu Harolda, ale teraz było nieporównywalnie większe. Jakby powietrze zgęstniało i było naelektryzowane jakąś niewidzialną energią. Nie podobało mi się to uczucie. Czułam się osaczona. A osaczenie zdecydowanie wykluczało poczucie bezpieczeństwa.
Byliśmy coraz bliżej owej czwórki aniołów. Ręka zaczęła mi się pocić przez co w dodatku poczułam się zażenowana, bo Harry wciąż trzymał moją dłoń w swojej. To co stało się kiedy w końcu stanęliśmy obok nich wprawiło mnie w osłupienie. Wszyscy skłonili się nisko przed Haroldem z wyrazem głębokiego szacunku na twarzach i uległością, której się nie spodziewałam. Wyprostowali się i spojrzeli na mnie wyczekująco. Zrozumiałam. To ten moment kiedy określam swoją pozycję. Wyprostowałam się i spojrzałam na nich dumnie, ale niezarozumiale, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Wtedy stało się coś co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło i przekonało, że dobrze odegrałam swoją rolę. Każde z nich skłoniło się jeszcze raz, równie nisko.
- Ano to są moi przyjaciele - Laviah, Ariel, Vevaliah, Herochiel - odezwał się Harold wskazując na każdego po kolei. Nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić, więc spojrzałam w górę szukając jego oczu. Uspokoiłam się dopiero kiedy w końcu na mnie spojrzał. W jego wzroku znowu była ta zaborczość. Piekielnie dobrze udawał emocje, których wcale nie czuł.
- Jesteśmy zaszczyceni móc poznać partnerkę Harolda - powiedział Laviah, anioł wyglądający jak połączenie poety i surfera, miał złotawe włosy i brązowe oczy, które zdawały się opowiadać historie.
- Nie dalej jak dwa lata temu mówiłeś Haroldzie, że partnerka to tylko zbyteczny dodatek - mruknęła Ariel. Od razu wyczułam, że miała coś do Harrego. W stosunku do mnie nie mogła być za to bardziej fałszywa, a jej ‘żart’ był tak przesycony jadem, że dziwie się, że nie zasyczała przy ostatnim słowie jak żmija. Nieświadomie mocniej ścisnęłam dłoń Harrego.
- Bo wtedy nie znałem jeszcze Any. - Anioł uśmiechnął się grzecznie, ale jego oczy pozostały dziwnie zimne. Uniosłam kąciki ust ku górze właściwie nie wiedząc dlaczego czuje tak wielką satysfakcję z jego reakcji.
- W końcu nieczęsto mamy kontakt z czymś…przepraszam kimś takim jak Nefilim. - Wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu. Miałam ochotę wydrapać jej oczy. Ja jej pokaże ‘z czymś’! Jak ona może tak się wypowiadać o moim gatunku! Drgnęłam w środku. Przyznałam w końcu to, że nie jestem człowiekiem. Naprawdę zaczęłam się utożsamiać z Nefilim. Zacisnęłam zęby. To prawda. Nie jestem człowiekiem, nie jestem aniołem. Jestem Nefilim. A ta głupia anielica zapłaci mi za traktowanie mnie z wyższością.
- Na szczęście Harold ma dobry gust - powiedziałam niby nieświadomie odgarniają włosy za ramię. Ariel krótko mówiąc zatkało. Nie spodziewała się, że odpowiem na jej ukrytą zaczepkę. Poczułam, że Harry sztywnieje. Wiedziałam, że nie powinnam się odzywać. Ale nie będę znosiła tej zakochanej w nim anielicy. Ręka anioła powędrowała na moją talię. Nie unikałam jego spojrzenia, bo nie chciałam go jeszcze bardziej zdenerwować.
- Nikt w niego nie wątpi kochanie. - Było mi wstyd, bo na pewno wyczuł dreszcz, który przeszedł mnie przez połączenie jego słów i intensywnego spojrzenia. - Ana jest bardzo żywiołowa i czasem trudno zgasić jej temperament - wyjaśnił anioł.
- Jak śmiesz w ogóle… - zaczęłam zapominając się na chwilę i jak zawsze chcąc się z nim kłócić.
Nagle poczułam jak ten przyciska mnie do swojej piersi i pochyla się nade mną, przez co znalazłam się tak niebezpiecznie blisko jego twarzy, że mogłam poczuć na swoich ustach jego ciepły oddech. W końcu przypomniałam sobie jak ważne jest to, żebym zachowywała się tak jak mi kazał, więc momentalnie na mojej twarzy pojawił się zachwyt i oczarowanie. Harry zdawał się w pierwszej chwili myśleć, że moja reakcja jest naturalna i jego źrenice rozszerzyły się lekko. Przełknął ślinę i jeszcze przez chwilę patrzył mi głęboko w oczy. Kiedy odsunął mnie lekko od siebie, wracając do poprzedniej pozycji, odetchnęłam lekko. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nie tylko czwórka aniołów, ale praktycznie wszyscy na nas patrzyli. Powstrzymywałam się od nerwowego przygryzania wargi tylko dlatego, że Harry zrobiłby mi po tym krzywdę po takim przedstawieniu. Może nie fizyczną, ale psychiczną. Chociaż to, że swoimi krzykami pozbawiłby mnie słuchu można by zaliczyć do uszczerbku fizycznego. A to na pewno czekałoby na mnie gdybym dała po sobie poznać jak bardzo się denerwuje.
Nagle całe światło po prostu zniknęło i sala pogrążyła się w egipskich ciemnościach. Harry powstrzymał mnie od krzyku tym, że natychmiast wziął mnie w ramiona i uspokajająco pogładził po plecach. Nie mogłam zobaczyć czy mruga czy nie, wiec nie otworzyłam swojego umysłu ze strachu ile ktoś mógłby wyczytać ze mnie podczas tej chwili. A szkoda, bo dałabym wszystko za jakieś uspokajające słowa. Alb chociaż dźwięk jego głosu w mojej głowie. Co nie zmienia fakt, że kiedy wrócimy będę go nienawidzić za to, że mnie w to wszystko wciągnął. Bo nie dał mi wyjścia, podjął decyzję o tym, że idę z nim tutaj, beze mnie. Skupiłam się z powrotem na tym co się właściwie dzieje, bo za bardzo odpływałam myślami. Na środku sali, a tak przynajmniej przypuszczałam, pojawiło się nagle białe światło, które powiększało się z każdą chwilą, aż wypełniło przestrzeń małego boiska. Zebrani cofali się, gdy tylko znaleźli się w jego zasięgu, także my. Wtedy światło zaczęło się rozrzedzać i jakby przyjmować postać…ludzi. To było jak ogromny hologram. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na scenę rozgrywającą się przed nami. Całe gwardie aniołów uzbrojonych w miecze z niebieskiego ognia biegły z okrzykiem, którego nie dane nam było usłyszeć. Druga strona przedstawiała widok podobny, jednak ten mroził krew w żyłach. Anioły o czarnych jak smoła skrzydłach, z wyrazem nienawiści na twarzy i ogniem o intensywnie czerwonej barwie dookoła siebie biegły dążąc do ostatecznego starcia. Zamknęłam oczy kiedy obie strony zderzyły się ze sobą. Wtedy usłyszałam głos, który nie wiedzieć czemu wydał mi się znajomy.
- To jest właśnie powód dla którego zebraliśmy się tutaj dzisiaj po 1500 latach. Wojna, która odebrała nam wielu braci i omal nie zniszczyła świata, który znamy. Wojna, która nie może się powtórzyć. Wojna, która zebrała swoje żniwo, a która nigdy tak naprawdę się nie kończy, ale trwa po dzisiejszy dzień. Upadli wciąż krążą wokół nas, podszywając się pod ludzi, oszukując ich i wydając na świat potomstwo, istoty, które nie mają prawa bytu, a które tolerowane są tylko i wyłączni ze względu na ich wkład w pokonanie Upadłych w wojnie. Dzisiaj na Świętej Ziemi gościmy siedmiu z nich i wymagam, aby traktować ich jak równych. Nie mają wpływu na swoją brudną krew, ale mieli wpływ na wynik wojny. Każdy dzień oddala nas od tego co było. Ale musimy pamiętać. To co w pamięci i sercach wyryte, nigdy nie może się powtórzyć. Taką prośbę składamy dzisiaj do Najwyższego. Amen.
Głos zamilkł, a ja otworzyłam oczy, bo wszystko znów zostało pogrążone w jasnym świetle. Każdy miał rękę na sercu i twarz pochyloną w dół, więc szybko poszłam w ich ślady. Wtedy ponownie rozległ się głos dziewczyny o elfiej urodzie, która zapowiadała nasze nadejście.
- Przybyli Archaniołowie. Oddajmy im cześć, oto Raphael, Michael i Gabriel.
Spojrzałam w górę nie mogąc się powstrzymać. I nagle to we mnie uderzyło. Twarz jednego z nich była mi doskonale znajoma. To ona pojawiała się w moich koszmarach przez całe moje dzieciństwo.
__________________________________________________________________
FD: W końcu coś się dzieje ba dum tss! Okej wiem, akcja się rozkręca a Wy zwróciliście tylko uwagę na momencie kiedy Ana i Harry mieli chwilę zbliżenia...JA TYSZ!! Ale żebyście nie myśleli, że teraz będzie od razu nie wiadomo co, z ich charakterami na moment kiedy pojawi się jakiekolwiek uczucie trzeba będzie jeszcze niestety poczekać. Ale ja już się jaram. Hehe <psychiczny śmiech>. Będzie mi baaardzo miło jeśli skomentujecie i opiszecie swoje uczucia pod hashtagiem #UnrealFF