4 października 2014

12. Only if for a night

                Przeszliśmy z altanki na brukowany chodniczek, który parę razy próbował mnie zabić, a wszystko przez te absurdalnie wysokie obcasy. Za to chyba poprawiłam chłopakowi humor swoim kalectwem, chociaż starał się tego nie okazywać jak na dżentelmena przystało i w milczeniu przytrzymywał mnie kiedy raz po raz chwiałam się na tej przeklętej dróżce. Uwielbiam z siebie robić pośmiewisko. Świetnie, na dodatek robie się sarkastyczna.
                Po nie więcej niż dwóch minutach znaleźliśmy się na ogromnym placu, a przed nami rozpościerała się ogromna budowla w stylu, którego nie dało się do końca określić. To było jak połączenie starożytnych zdobień i elegancji, z domieszką średniowiecznej potęgi i rozmiarów, a to wszystko ukryte pod przepychem i prostotą w jednym. Wyobrażenie sobie tego było niemożliwe, coś takiego trzeba było po prostu zobaczyć. Gdyby ktoś opowiedział mi o czymś takim stwierdziłabym, że musiało to wyglądać dziwnie i nienaturalnie, ale mając to przed oczami potrafiłam tylko gapić się i pozwolić, żeby moja szczęka ponownie kopała tunel głęboko pod ziemią. To było po prostu niesamowite. Czy w świecie Harrego wszystko było takie piękne? Czułam się przytłoczona. Tego było za dużo jak dla mnie, a jestem pewna, że to dopiero początek.
                Poczułam, że anioł bierze mnie za rękę. Wzdrygnęłam się od tego niespodziewanego dotyku, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Czułam się obserwowana i miałam wrażenie, że każde podejrzane zachowanie może narobić nam obu problemów. Tylko dlatego panowałam jeszcze jakoś nad sobą. Pokonałam schody, które ciągnęły się i ciągnęły w górę, wydając się nie mieć końca. Zastanawiałam się czy Harry może usłyszeć jak szybko bije mi serce. Miałam nadzieje, że nie. Rozluźniłam się odrobinę kiedy anioł lekko pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni, zapewne chcąc mnie uspokoić. Byłam mu za to wdzięczna. Ogromne drzwi otworzyły się przed nami same przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Dostałabym pewnie zawału, gdybym nie zdążyła się już trochę przyzwyczaić do anormalności świata Harolda. Były rzeczy dziwniejsze niż samodzielnie otwierające się drzwi. Weszliśmy do środka przy akompaniamencie postukiwania moich obcasów. Starałam się ze wszystkich sił ukryć to jak ogromne wrażenie robiło to wszystko na mnie. Kolejne schody kierujące nas w dół, wyłożone były czerwonym dywanem i rozszerzały się w obie strony, prowadząc na gigantyczny parkiet zapełniony ludźmi ubranymi równie kolorowo co ja. Było tu więcej panów niż pań, ale to i tak one przyciągały większą uwagę. Cieszyłam się, że Horan jednak się mną zajął, bo wyglądałabym przy nich jak kopciuszek zanim spotkał wróżkę. Wszystkie były tak piękne, tak idealne, że nie dowierzałam własnym oczom, że ktoś taki rzeczywiście może istnieć. Mężczyźni też robili ogromne wrażenie. Jednak chociaż średnio miałam ochotę to przyznawać, Harry wciąż był najprzystojniejszym mężczyzną jakiego dane mi było zobaczyć.
                Nagle znikąd pojawiła się przy nas olśniewająco piękna i bardzo niziutka dziewczyna, która wyglądała jak mały elf i brakowało jej tylko delikatnych półprzeźroczystych skrzydeł, żeby dopełnić ten wizerunek. Uśmiechnęła się do nas, a ja poczułam się podobnie jak kiedy po całym dniu bierzesz prysznic i woda zmywa z ciebie wszystkie zmartwienia. Dokładnie taki sam spokój spłynął teraz na mnie i dopiero teraz zauważyłam, że wcześniej cała drżałam. Dziewczyna skłoniła się przed nami niemal do samej ziemi co skwitowałam uniesieniem brwi, który to gest Harry odwzajemnił z nieco wyzywającym spojrzeniem.
                - To zaszczyt móc zapowiadać pańskie nadejście, czy wolno mi spytać o imię pańskiej partnerki? - Jej głos bardzo mnie zaskoczył, spodziewałam się, że będzie skrzeczący jakby należał do małej dziewczynki, a okazał się być głęboki i dosyć niski jak dla przedstawicielki płci pięknej. Chciałam w pierwszym odruchu odpowiedzieć, ale anioł mnie uprzedził.
                - Ana Aladiah.
                Spojrzałam na niego zaskoczona, ale on posłał mi rozpromieniony uśmiech, który miał zapewne dać mi do zrozumienia, że mam się nie odzywać. Nie rozumiałam dlaczego kłamie, ale nie zaprotestowałam, mimo że moje drugie imię brzmiało zupełnie inaczej. Miałam tylko nadzieję, że mi to wszystko później wyjaśni.
                Harry pociągnął mnie w kierunku schodów. Stanęliśmy na samej krawędzi i zdążyło nas zauważyć już kilku aniołów, którzy przyglądali się nam teraz z zaskoczonymi wyrazami twarzy. Przełknęłam nerwowo ślinę. Harry ścisnął mocniej moją dłoń. Może on naprawdę nie jest taki zły? Cały czas traktuje go z dystansem i nie chcę mieć z nim do czynienia, wiecznie uciekałam i przychodziłam tylko po odpowiedzi. Może kluczem do tego wszystkiego było spróbowanie poznania go bliżej. Może w ten sposób poznam też jego świat.
                Nagle dookoła nas rozbrzmiał głos owej dziewczyny, która nas powitała. Nie wiem jak to zrobiła, ale jestem pewna, że jej głos było słychać w każdym najdalszym nawet zakątku pałacu. Zorientowałam się, że zapowiada nasze wejście.
                - Anioł najwyższej rangi, pierworodny potomek archanioła Raphaela, opiekun przeklętego miasta - Harold Edward oraz jego partnerka, Nefilim Ana Aladiah.
                Rozbrzmiały oklaski, które zabrzmiały w moich uszach nieco złowieszczo. Miałam wrażenie, że minęły godziny zanim pokonaliśmy w końcu każdy pojedynczy schodek i znaleźliśmy się na dole. Harry spojrzał na mnie tak zaborczo, że moje serce prawie wyskoczyło z piersi. To tylko gra. Nie mogę zapominać, że to wszystko jest tylko złudzeniem. Chwilę później anioł zamrugał dwa razy. To był sygnał. Skupiłam się na otworzeniu swojego umysłu i skrzywiłam się nieco z bólu, bo to wciąż był dla mnie nowe i nieprzyjemne. Minęło kilka sekund i poczułam nieprzyjemne uczucie bezbronności i otwartości. Mój umysł został otwarty. ‘Podejdziemy teraz do moich najbliższych pobratymców. Nie skłaniaj się im, jedynie kiwnij głową; będąc ze mną jesteś wyższa pozycją od nich, rozumiesz? Jeżeli w jakikolwiek sposób okaże ci uczucie, masz udawać zachwyconą, ale nigdy nie rób pierwszego kroku; to ja dominuje według naszej hierarchii. Nie odzywaj się chyba, że pytanie będzie skierowane bezpośrednio do ciebie. Masz grać wyniosłą i pewną siebie; musisz sprawiać wrażenie, że to ty jesteś drapieżnikiem. Zamknij swój umysł’. Zrobiłam to co kazał tak szybko jak tylko się dało. Teraz dopiero poczułam jak nerwy zżerają mnie od środka. Rozejrzałam się dyskretnie dookoła. Praktycznie wszyscy na nas patrzyli mniej lub bardziej przychylnym spojrzeniem. Rozumiałam tylko tyle, że bycie Nefilim nie stawiało mnie dla nich w zbyt dobrym świetle. Nie rozgryzłam tylko czy obecność Harrego działa na moją korzyść czy raczej odwrotnie. Samo pomieszczenie prawdopodobnie było bardziej eleganckie i wystawne od sal w pałacach brytyjskiej rodziny królewskiej. Największe wrażenie robił ogromny złoty żyrandol, który uginał się od brylantów i kryształów. Był niesamowity.
                Zdążyłam się już zorientować do kogo się kierujemy. Była ta czteroosobowa grupka składająca się z trzech mężczyzn i jednej kobiety. Nie wyróżniali się niczym szczególnym; wszyscy byli nieziemsko atrakcyjni, ale nic poza tym. Czułam się nieco dziwnie. Z każdej strony napływała do mnie moc aniołów, przytłaczała mnie utrudniając oddychanie. To było jak uderzenie, które nigdy nie słabło. Przyzwyczaiłam się do tego uczucia w pobliżu Harolda, ale teraz było nieporównywalnie większe. Jakby powietrze zgęstniało i było naelektryzowane jakąś niewidzialną energią. Nie podobało mi się to uczucie. Czułam się osaczona. A osaczenie zdecydowanie wykluczało poczucie bezpieczeństwa.
                Byliśmy coraz bliżej owej czwórki aniołów. Ręka zaczęła mi się pocić przez co w dodatku poczułam się zażenowana, bo Harry wciąż trzymał moją dłoń w swojej. To co stało się kiedy w końcu stanęliśmy obok nich wprawiło mnie w osłupienie. Wszyscy skłonili się nisko przed Haroldem z wyrazem głębokiego szacunku na twarzach i uległością, której się nie spodziewałam. Wyprostowali się i spojrzeli na mnie wyczekująco. Zrozumiałam. To ten moment kiedy określam swoją pozycję. Wyprostowałam się i spojrzałam na nich dumnie, ale niezarozumiale, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Wtedy stało się coś co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło i przekonało, że dobrze odegrałam swoją rolę. Każde z nich skłoniło się jeszcze raz, równie nisko.
                - Ano to są moi przyjaciele - Laviah, Ariel, Vevaliah, Herochiel - odezwał się Harold wskazując na każdego po kolei. Nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić, więc spojrzałam w górę szukając jego oczu. Uspokoiłam się dopiero kiedy w końcu na mnie spojrzał. W jego wzroku znowu była ta zaborczość. Piekielnie dobrze udawał emocje, których wcale nie czuł.
                - Jesteśmy zaszczyceni móc poznać partnerkę Harolda - powiedział Laviah, anioł wyglądający jak połączenie poety i surfera, miał złotawe włosy i brązowe oczy, które zdawały się opowiadać historie.
                - Nie dalej jak dwa lata temu mówiłeś Haroldzie, że partnerka to tylko zbyteczny dodatek - mruknęła Ariel. Od razu wyczułam, że miała coś do Harrego. W stosunku do mnie nie mogła być za to bardziej fałszywa, a jej ‘żart’ był tak przesycony jadem, że dziwie się, że nie zasyczała przy ostatnim słowie jak żmija. Nieświadomie mocniej ścisnęłam dłoń Harrego.
                - Bo wtedy nie znałem jeszcze Any. - Anioł uśmiechnął się grzecznie, ale jego oczy pozostały dziwnie zimne. Uniosłam kąciki ust ku górze właściwie nie wiedząc dlaczego czuje tak wielką satysfakcję z jego reakcji.
                - W końcu nieczęsto mamy kontakt z czymś…przepraszam kimś takim jak Nefilim. - Wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu. Miałam ochotę wydrapać jej oczy. Ja jej pokaże ‘z czymś’! Jak ona może tak się wypowiadać o moim gatunku! Drgnęłam w środku. Przyznałam w końcu to, że nie jestem człowiekiem. Naprawdę zaczęłam się utożsamiać z Nefilim. Zacisnęłam zęby. To prawda. Nie jestem człowiekiem, nie jestem aniołem. Jestem Nefilim. A ta głupia anielica zapłaci mi za traktowanie mnie z wyższością.
                - Na szczęście Harold ma dobry gust - powiedziałam niby nieświadomie odgarniają włosy za ramię. Ariel krótko mówiąc zatkało. Nie spodziewała się, że odpowiem na jej ukrytą zaczepkę. Poczułam, że Harry sztywnieje. Wiedziałam, że nie powinnam się odzywać. Ale nie będę znosiła tej zakochanej w nim anielicy. Ręka anioła powędrowała na moją talię. Nie unikałam jego spojrzenia, bo nie chciałam go jeszcze bardziej zdenerwować.
                - Nikt w niego nie wątpi kochanie. - Było mi wstyd, bo na pewno wyczuł dreszcz, który przeszedł mnie przez połączenie jego słów i intensywnego spojrzenia. - Ana jest bardzo żywiołowa i czasem trudno zgasić jej temperament - wyjaśnił anioł.
                - Jak śmiesz w ogóle… - zaczęłam zapominając się na chwilę i jak zawsze chcąc się z nim kłócić.
                Nagle poczułam jak ten przyciska mnie do swojej piersi i pochyla się nade mną, przez co znalazłam się tak niebezpiecznie blisko jego twarzy, że mogłam poczuć na swoich ustach jego ciepły oddech. W końcu przypomniałam sobie jak ważne jest to, żebym zachowywała się tak jak mi kazał, więc momentalnie na mojej twarzy pojawił się zachwyt i oczarowanie. Harry zdawał się w pierwszej chwili myśleć, że moja reakcja jest naturalna i jego źrenice rozszerzyły się lekko. Przełknął ślinę i jeszcze przez chwilę patrzył mi głęboko w oczy. Kiedy odsunął mnie lekko od siebie, wracając do poprzedniej pozycji, odetchnęłam lekko. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nie tylko czwórka aniołów, ale praktycznie wszyscy na nas patrzyli. Powstrzymywałam się od nerwowego przygryzania wargi tylko dlatego, że Harry zrobiłby mi po tym krzywdę po takim przedstawieniu. Może nie fizyczną, ale psychiczną. Chociaż to, że swoimi krzykami pozbawiłby mnie słuchu można by zaliczyć do uszczerbku fizycznego. A to na pewno czekałoby na mnie gdybym dała po sobie poznać jak bardzo się denerwuje.
                Nagle całe światło po prostu zniknęło i sala pogrążyła się w egipskich ciemnościach. Harry powstrzymał mnie od krzyku tym, że natychmiast wziął mnie w ramiona i uspokajająco pogładził po plecach. Nie mogłam zobaczyć czy mruga czy nie, wiec nie otworzyłam swojego umysłu ze strachu ile ktoś mógłby wyczytać ze mnie podczas tej chwili. A szkoda, bo dałabym wszystko za jakieś uspokajające słowa. Alb chociaż dźwięk jego głosu w mojej głowie. Co nie zmienia fakt, że kiedy wrócimy będę go nienawidzić za to, że mnie w to wszystko wciągnął. Bo nie dał mi wyjścia, podjął decyzję o tym, że idę z nim tutaj, beze mnie. Skupiłam się z powrotem na tym co się właściwie dzieje, bo za bardzo odpływałam myślami. Na środku sali, a tak przynajmniej przypuszczałam, pojawiło się nagle białe światło, które powiększało się z każdą chwilą, aż wypełniło przestrzeń małego boiska. Zebrani cofali się, gdy tylko znaleźli się w jego zasięgu, także my. Wtedy światło zaczęło się rozrzedzać i jakby przyjmować postać…ludzi. To było jak ogromny hologram. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na scenę rozgrywającą się przed nami. Całe gwardie aniołów uzbrojonych w miecze z niebieskiego ognia biegły z okrzykiem, którego nie dane nam było usłyszeć. Druga strona przedstawiała widok podobny, jednak ten mroził krew w żyłach. Anioły o czarnych jak smoła skrzydłach, z wyrazem nienawiści na twarzy i ogniem o intensywnie czerwonej barwie dookoła siebie biegły dążąc do ostatecznego starcia. Zamknęłam oczy kiedy obie strony zderzyły się ze sobą. Wtedy usłyszałam głos, który nie wiedzieć czemu wydał mi się znajomy.
                - To jest właśnie powód dla którego zebraliśmy się tutaj dzisiaj po 1500 latach. Wojna, która odebrała nam wielu braci i omal nie zniszczyła świata, który znamy. Wojna, która nie może się powtórzyć. Wojna, która zebrała swoje żniwo, a która nigdy tak naprawdę się nie kończy, ale trwa po dzisiejszy dzień. Upadli wciąż krążą wokół nas, podszywając się pod ludzi, oszukując ich i wydając na świat potomstwo, istoty, które nie mają prawa bytu, a które tolerowane są tylko i wyłączni ze względu na ich wkład w pokonanie Upadłych w wojnie. Dzisiaj na Świętej Ziemi gościmy siedmiu z nich i wymagam, aby traktować ich jak równych. Nie mają wpływu na swoją brudną krew, ale mieli wpływ na wynik wojny. Każdy dzień oddala nas od tego co było. Ale musimy pamiętać. To co w pamięci i sercach wyryte, nigdy nie może się powtórzyć. Taką prośbę składamy dzisiaj do Najwyższego. Amen.
                Głos zamilkł, a ja otworzyłam oczy, bo wszystko znów zostało pogrążone w jasnym świetle. Każdy miał rękę na sercu i twarz pochyloną w dół, więc szybko poszłam w ich ślady. Wtedy ponownie rozległ się głos dziewczyny o elfiej urodzie, która zapowiadała nasze nadejście.
                - Przybyli Archaniołowie. Oddajmy im cześć, oto Raphael, Michael i Gabriel.
                Spojrzałam w górę nie mogąc się powstrzymać. I nagle to we mnie uderzyło. Twarz jednego z nich była mi doskonale znajoma. To ona pojawiała się w moich koszmarach przez całe moje dzieciństwo.

__________________________________________________________________

FD: W końcu coś się dzieje ba dum tss! Okej wiem, akcja się rozkręca a Wy zwróciliście tylko uwagę na momencie kiedy Ana i Harry mieli chwilę zbliżenia...JA TYSZ!! Ale żebyście nie myśleli, że teraz będzie od razu nie wiadomo co, z ich charakterami na moment kiedy pojawi się jakiekolwiek uczucie trzeba będzie jeszcze niestety poczekać. Ale ja już się jaram. Hehe <psychiczny śmiech>. Będzie mi baaardzo miło jeśli skomentujecie i opiszecie swoje uczucia pod hashtagiem #UnrealFF

14 września 2014

11. All this and heaven too

- Daleko jeszcze? – spytałam marudnie. Lecieliśmy już chyba godzinę i mimo że nie odczuwałam niewygód czy zimna to byłam już po prostu koszmarnie znudzona i zaczynałam robić się śpiąca. Odezwałam się dopiero pierwszy raz od momentu kiedy oderwaliśmy się od ziemi, bo nie chciałam wyjść na marudę albo rozpraszać Harrego. Po jego długim i ostentacyjnym westchnięciu mogłam stwierdzić, że i tak właśnie w ten sposób o mnie pomyślał.
         - A jeżeli powiem, że jeszcze drugie tyle to bardzo się wściekniesz?
         - Czy to jest na drugim końcu stanu czy jak? – burknęłam. Nie lubiłam bezczynności. Dla mnie bezczynność to czytanie książki czy zastanawianie się nad tematem artykułu leżąc na kanapie z czymś dobrym do zjedzenia. A nie bycie w czyichś ramionach, pozbawioną zmysłu wzroku i czującą się jakby wokół nic nie było. Wszystko przez tą ochronną bańkę czy jak tam nazwał to Harold.
         - Na drugim końcu stanu nie. Raczej świata – powiedział rozbawionym głosem.
         - Co?! – Otworzyłam gwałtownie oczy chociaż przecież nie miało to sensu, bo wciąż miałam opaskę na oczach. Anioł roześmiał się lekko.
         - Chyba nie oczekiwałaś, że Święta Ziemia będzie akurat w Stanach Zjednoczonych? – Mogłam sobie wyobrazić jego głupi uśmieszek w tym momencie. Dobra, może rzeczywiście jestem głupia, ale gdzie mielibyśmy się dostać w przeciągu 2 godzin? Nie mogliśmy przecież rozwinąć nie wiadomo jak dużej szybkości. Harry był aniołem, a nie pieprzonym odrzutowcem.
         - W zasadzie to tak – mruknęłam. – Byłoby łatwiej jakbyś mi po prostu powiedział gdzie lecimy.
         - Wiesz, że nie możesz się dowiedzieć… – powiedział ostrzegawczo.
         - Wiem. Nie do końca to rozumiem, ale przecież nie mam wyboru. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że jestem na ciebie wkurzona. Zwłaszcza, że masz w zwyczaju robić ze mnie idiotkę. Jak na przykład przy Liamie. Co to w ogóle było?! Nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego? I jeszcze jak ostatni dupek musiałeś mnie pocałować! – wyrzuciłam z siebie. W zasadzie nie chciałam poruszać tego tematu, ale to samo wyszło ze mnie pod wpływem emocji.
         - To był tylko policzek – warknął. Poczułam jak jego ręce zaciskają się mocniej wokół mojego ciała. – Poza tym nie rozumiem jak możesz się prowadzić z kimś takim będąc tym kim jesteś. Stać cię na o wiele więcej niż jakiegoś ludzkiego prostaka. – Jego głos był przesycony jadem, a i tak słyszałam, że się powstrzymywał. Cóż, chyba nigdy nie wywołałam w nim tak emocjonalnej reakcji, więc mogę sobie przynajmniej pogratulować tego, że chociaż na chwilę zrzucił tą swoją maskę.
         - Co z tego, że policzek? Ja sobie tego nie życzyłam – odgryzłam się, ignorując dalszą część jego wypowiedzi. Gadał bzdury. Z resztą doskonale wiedział, że nie jestem zainteresowana miłosnymi uniesieniami. Powiedziałam mu to za pierwszym razem wystarczająco dobitnie.
         - Co on ci może niby zaoferować? Domek z ogródkiem i trójkę dzieci. A przypominam, że jesteś Nefilim, wiec skażesz swoje dzieci na to, że w nich kiedyś też ujawni się ich anielska krew nawet jeśli będą jej mieli 2 razy mniej niż ty.
         - Dlaczego się tak go uczepiłeś?! – Nie wytrzymałam w końcu. Byłam już na granicy wszystkiego. Po co on o tym dalej gadał?! Wcale nie zamierzałam wiązać się z Liamem, nawet jeśli byłby tym zainteresowany, a w to wątpię.
         - Bo jesteś głupia! Zamierzasz zrezygnować z tego wszystkiego przez jakiegoś marnego człowieczka!
         - Z czego do cholery?! Możesz w końcu skończyć?
         - Czy on mógłby dać ci to?! – warknął po czym niemal brutalnie zerwał jedwabną przepaskę z moich oczu. Miałam cały czas zaciśnięte oczy, bo jego ruch nieco mnie przestraszył. Poczułam, że chłopak rozluźnia się jakby zdał sobie sprawę z tego, że mnie przestraszył, a jestem w gruncie rzeczy bezbronna. Poprawił pozycję w jakiej trzymał mnie w swoich ramionach wystawiając bardziej do przodu. – Otwórz oczy. – Pokiwałam kręcąco głową i usłyszałam jak wzdycha zniecierpliwiony. – Otwórz oczy…proszę.
         Dopiero to skłoniło mnie do wykonania jego prośby. Uchyliłam powieki bardzo powoli. Kiedy w końcu zrobiłam to do końca pisnęłam ze strachu i objęłam kurczowo Harrego przez przypadek muskając coś tak niesamowicie miękkiego i jedwabiście gładkiego, że wstrzymałam oddech. Całkowicie zapomniałam o widoku puszystych i nieskazitelnie białych chmur pod nami i wszechobecnego błękitu wokół nas, który dawał złudzenie jakbyśmy znaleźli się w innym świecie, a wokół nas nie było zupełnie nic. Przyczyna była prosta. Po raz pierwszy zobaczyłam jego skrzydła. Obrazy, które dotąd przywoływałam w głowie myśląc o jego skrzydłach nijak się miały do rzeczywistości. Każde pióro było tak białe, że zdawało się świecić i oślepiać moje słabe półludzkie oczy. Zdawało się też błyszczeć, jakby posypane kryształowymi drobinkami. Były takie ogromne… Potężne. Zawsze wyobrażałam sobie skrzydła aniołów jako lekkie jak na wszystkich obrazach, które widywałam w podręcznikach w szkole. Ale prawdziwe skrzydła wydawały się być takie silne. Niezwyciężone. Poruszały się tak zgrabnie, a jednocześnie widać było, że wykonują pracę i Harry odczuwa chociaż śladowe zmęczenie. Nie patrzyłam na twarz Harrego, więc nie widziałam jego miny, ale czułam, że z jakiegoś powodu jest spięty. Nie potrafiłam od nich oderwać oczu. Chyba w końcu zrozumiałam po co mu tak szerokie łóżko. Musiało zmieścić jego wielkie skrzydła.
         - Ana… - Głos Harrego by niższy o kilka tonów niż zwykle. Z trudem przeniosłam swój wzrok na twarz anioła. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że był niepewny.
         - Przepraszam – speszyłam się. Przełknęłam ślinę i postanowiłam wziąć się w garść. – Po prostu nigdy…nigdy nie widziałam czegoś tak niesamowitego – wydukałam.
         - Myślałem, że bardziej przejmiesz się tym, że jesteś tysiące kilometrów nad ziemią, ponad chmurami, a nie zwykłymi skrzydłami – powiedział jakby próbując mnie rozgryźć. Był dzisiaj bardziej przystępny, więc spytałam go o coś prosto z mostu czego normalnie raczej bym nie zrobiła.
         - Czy jakiś człowiek widział kiedykolwiek twoje skrzydła?
         - To chyba oczywiste, że nie – zaprzeczył od razu. – Tylko inne anioły i nieszczęśnicy, których musiałem się pozbyć.
         - Nie dziwie się, że żyjąc wśród tak samo idealnych istot nie dostrzegłeś nigdy jak piękny jesteś dla takich szaraczków jak ja i reszta ludzi.
         Trochę zagalopowałam się ze swoją szczerością, ale było już za późno. Z resztą dlaczego miałoby mi zależeć na tym co o mnie myśli Harry? Samo to, że nie byłam taka jak on zapewne wykluczało mnie już z kategorii jakichkolwiek pozytywnych myśli. Musiał uważać mnie z prostaczkę i osobę niewartą uwagi. Chociaż niedawno to się odrobinę zmieniło. A poza tym słyszał moje myśli. Wiedział jakie mam zdanie na temat jego wyglądu. Teraz kiedy już potrafiłam zablokować swoje myśli, odczuwałam ulgę. Jedno to wiedza, że myślę o nim jak o jakimś greckim bogu, zbyt perfekcyjnym, żeby mógł być prawdziwy, a co innego to jak często myślałam o nim w ten sposób.
         - Ja tego tak nie widzę… Nieważne z resztą – burknął, nagle zmieniając całkowicie nastawienie. Zdawał się być zdenerwowany i jakby rozgniewany. Zmarszczył brwi i zacisnął szczęki przez co jego twarz stała się ostra i lekko przerażająca. Poczułam mocniejszy podmuch jego mocy, tak teraz już wiedziałam co tak intensywnie promieniuje od niego od chwili kiedy go poznałam. To była jego moc i siła. – Nie traćmy już czasu.
         Jednym ruchem ręki umieścił opaskę z powrotem na moich oczach i znowu zostałam zmuszona trwać w ciemności. To było naprawdę irytujące. Anioł ułożył mnie z powrotem w poprzedniej pozycji i wznowił lot. Chciałabym chociaż zobaczyć jak szybko lecimy. W bańce nie było wiatru, więc nie czułam kompletnie tego, że się poruszamy. Jedyne co o tym świadczyło to napięcie mięśni Harrego i to, że co jakiś czas robił ruch jakby zniżał albo podwyższał lot. I to wszystko. Nie pierwszy raz przyszło mi na myśl co ja tu właściwie robię.
***

         - Jesteśmy na miejscu. – Usłyszałam szept przy swoim uchu i chwilę później poczułam jak Harold ląduje stopami na twardym podłożu. Odetchnęłam z ulgą. Ląd. W końcu.
         Anioł postawił mnie ostrożnie na ziemi i przytrzymał kiedy się zachwiałam. Zdradzieckie szpilki. Nigdy więcej nie założę tego cholerstwa na stopy. Sięgnęłam do opaski, starając się nie zniszczyć fryzury ani makijażu podczas jej ściągania. Zamrugałam parę razy powiekami i spojrzałam w górę na Harrego. Zastanawiałam się czy wszystkie anioły są takie wysokie. Czy może to tylko Harold.
         Zdziwiło mnie to, że jego twarz wyrażała głównie skupienie i jakby lekką nerwowość. Jeżeli nawet on jest zdenerwowany to dziwie się, że ja nie uciekłam jeszcze z krzykiem. W końcu oderwałam od niego oczu i rozejrzałam się dookoła. Powiedzieć, że szczęka mi opadła byłoby sporym niedopowiedzeniem. Prawdopodobnie kopała sobie teraz tunel do wnętrza ziemi. Mogłabym się spodziewać wszystkiego. Ale nie tego.
         Wyspa. Święta Ziemia była wyspą.
         Staliśmy w ogromnej marmurowej altance, której rzeźbienia niejednego ponadczasowego artystę mogłyby wprowadzić w kompleksy. Wokół nas pięły się w górę tropikalne rośliny, których kolor był całkowicie czysty i tak bardzo żywy, że wprowadził mnie w osłupienie. Czerwienie, żółcie i pomarańcze mieszały się z wszystkimi odcieniami zieleni jakie tylko istniały na świecie. Kwiaty zdawały się być większe, bardziej wyraziste, a tropikalne ptaki przecinały powietrze stając się smugami co jakiś czas przysiadając wśród nich i wtapiając się w ich tło jak kameleony. W oddali zobaczyłam plażę, o którą obijały się błękitne fale. To niemożliwe jak bardzo różniło się to środowisko od szarego, zmechanizowanego Nowego Jorku. Jak niebo i ziemia. Jak ogień i woda. Dwa różne światy. A ten zapach! Byłam oszołomioną plecionką zapachów, która docierała do moich nozdrzy z każdym lekkim podmuchem wiatru. Nigdy nie byłam jakoś szczególnie religijna; byłam wierząca, ale nie miałam czasu, żeby jakoś specjalnie aktywnie praktykować czy zastanawiać się dokładnie nad Bogiem i tego typu sprawami. Czasami nawet zdarzało mi się zwątpić. Teraz bez problemu mogłam uwierzyć w raj kiedy stałam w tym otoczeniu, a od anioła z krwi i kości dzieliło mnie zaledwie kilka centymetrów. Szaleństwo.
         - Otwórz swój umysł – powiedział Harry, a coś w jego głosie kazało mi wierzyć, że to poważna sprawa i lepiej nie wdawać się z nim w dyskusje. Pokiwałam tylko głową i skupiłam się na swoim zadaniu.
         Obalanie barier wokół swojego umysłu wbrew pozorom nie było wcale łatwiejsze od ich wznoszenia. Miałam wrażenia, że moje ciało podświadomie się przed tym broni jakby wiedziało, że stan w którym jest teraz jest bezpieczniejszy. Zastanawiające. W końcu mi się udało, ale nie bez kosztów, bo poczułam się dziwnie naga, a moje skronie nieprzyjemnie pulsowały. ‘Słyszysz mnie?’. Znowu pokiwała tylko głową, bo nie byłam pewna czy uda mi się przekazać swoją myśl. Nie ćwiczyłam tego i nie byłam pewna jak mi to wyjdzie. Poza incydentem w pensjonacie kiedy przekazałam mu swoją myśl tak, żeby myślał, że to jego własna, nigdy mi się to nie zdarzyło. ‘Będę ci przekazywał polecenia przez myśli, ale to oznacza, że będziesz musiała mnie wpuszczać co jakiś czas do swojego umysłu, a wtedy inni też będą mieli do niego dostęp… wydaje mi się, że z jakiegoś powodu  nie podobała mu się ta świadomość …załóżmy, że znakiem będzie podwójne mrugnięcie, wtedy będziesz opuszczać bariery, ale nie na dłużej niż o konieczne. Poza tym będziesz musiała traktować mnie w pewnym sensie jak Pana. Taka jest hierarchia wśród aniołów, to partnerzy mają więcej do powiedzenia. Musisz być przygotowana na to, że co jakiś czas będziemy musieli okazać sobie jakąś czułość. Tego oczekuje się od nowych partnerów w naszym świecie. Na początku takich związków możemy być trochę…nienasyceni. Opanowanie przychodzi z wiekiem. A teraz wznieś bariery i mów jak najmniej.’
         Nienasyceni? O czym on… Cholera.

__________________________________________________________________

FD: Omnomnomnomnomn skrzydła Harrego>>>>> Cały Harry właściwie >>>>>
Jak Wam się rozdział podobał? Mam nadzieje, że będę mogła wstawić następny wcześniej, ale to wszystko zależy od mojego czasu i weny. Mile widziane będą komentarze i opinie na twitterze pod hashtagiem #UnrealFF :)))

8 sierpnia 2014

10. I'm not calling you a liar

    - Będziesz tak milczeć przez całą drogę czy może powiesz coś w końcu? – spytał Harry patrząc na mnie rozciągnięty w luźnej pozie na swoim siedzeniu. Ledwo na niego spojrzałam i obróciłam głowę z powrotem w stronę okna. Nowy Jork powoli tonący w ciemnościach zdawał się być znacznie lepszą opcją niż patrzenie na niego.
    - Zamierzam. Chyba, że w końcu mi coś łaskawie zdradzisz. Mam dość tego, że żaden z was nie mówi mi o niczym i oczekuje, że sama się domyślę. – Anioł spojrzał na mnie zagadkowo.
    - A co chciałabyś wiedzieć? – zapytał. Jego twarz była jak wyrzeźbiona z kamienia, pozbawiona emocji i jedynie jego oczy zdradzały, że bawiło go moje zachowanie.
    - Wszystko.
    - To zajęłoby nieco więcej czasu niż go aktualnie mamy. – Skrzywił się. Spojrzałam na niego kątem oka. Skrzyżowałam ręce na piersi. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowuję się jak obrażona księżniczka, ale zasługiwałam na odpowiedzi!
    - To może go nie trać i zacznij już teraz?
    - Nabrałaś charakterku widzę. – Uśmiechnął się pobłażliwie. – W końcu. Ale dlaczego miałbym ci teraz to wszystko tłumaczyć?
    - Ależ proszę, nie mów nic. Tylko zobaczymy kto wyjdzie na idiotę, gdy okaże się, że jego ‘partnerka’ popełnia gafę za gafą, bo nic nie wie o świecie aniołów – warknęłam wygładzając sukienkę. Zacisnęłam dłoń na jednym z ramion znajdujących się pod moim biustem. Jeżeli wcześniej myślałam, że może ten wieczór nie będzie aż tak przerażający i beznadziejny to teraz wiedziałam, że byłam w błędzie. Wszechmogący Harold o to zadba. Anioł westchnął jakby był zmęczony tą rozmową.
    - Jesteś strasznie uparta. – Robił co mógł, żeby tylko nie wyszło, że to on się mylił i rzeczywiście powinien powiedzieć mi jak najwięcej. – Więc opowiem ci trochę naszej historii tylko nie narzekaj później, że to nudne, bo sama tego chciałaś. Bal na który idziemy oficjalnie ma nazwę Bal 2 Mieczy, odbywa się co 100 lat pokoju, więc oczywiste jest, że jeżeli przeciwne strony zaczęłyby ze sobą walczyć to ten by się nie odbył. Nazywa się go tak, ponieważ uczestniczą w nim dwa gatunki, które stanęły po jednej stronie przeciwko dwóm innym w wojnie, która odbyła się równo 1500 lat temu. Są to Anioły i Nefilim, chociaż tak naprawdę tych drugich przychodzi zaledwie garstka.
    - Dlaczego? – Wbrew temu co powiedział Harry ta historia zafascynowała mnie od samego początku i słuchałam każdego jego słowa bardzo uważnie, żeby niczego nie przegapić.
    - My aniołowie mamy dosyć…specyficzny stosunek do Nefilim. Traktujemy ich jak brudną krew, bo w połowie są ludźmi i spłodzili ich Upadli. – Rzuciłam mu nieco urażone spojrzenie.
    - Nie sądziłam, że anioły mogą być tak nietolerancyjne i oceniać kogoś przez pryzmat czegoś na co nie ma wpływu. Tak bardzo nie lubisz ludzi, a jesteś tak bardzo do nich podobny pod tym względem. – Ku mojemu zdziwieniu Harry spuścił wzrok i poruszył się nerwowo na siedzeniu. Było mu wstyd. I jakoś nie było mi ,upoi z powodu tego co powiedziałam, bo to była prawda. – Aż dziwne, że nie zabiłeś mnie od razu skoro jestem dla ciebie ‘brudna’ – prychnęłam.
    - Nieprawda. Ty nie jesteś, różnisz się od zwyczajnych Nefilim i…
    - …i dlatego mnie będziesz tolerował, ale oni nadal są dla ciebie nikim? Rozumiem, możesz kontynuować – burknęłam. Nie znałam nikogo kto byłby Nefilim, ale czułam z nimi pewną bliskość, to do nich byłam najbardziej podobna i domyślałam się, że część z nich również długo nie wiedziała kim jest.
    - Ana… - zaczął Harry, ale pokręciłam tylko głową. Zirytował się, że nie dałam mu szansy się wytłumaczyć, ale poddał się, bo wiedział, że i tak nic nie wskóra wyjaśnieniami. – Wojna o której mowa to Wojna 4 Mieczy pomiędzy Aniołami wspieranymi przez Nefilim a Upadłymi wspieranymi przez Halfirów. Zakończyła się naszym zwycięstwem chociaż wielu z nas otarło się o śmierć lub zginęło całkowicie.
    - Anioły mogą umrzeć? Co się z nimi potem dzieje? – zapytałam zaintrygowana na tyle, że odszukałam jego oczy, które zabłyszczały jakimś okropnym wspomnieniem.
    - Mogą umrzeć, ale to zdarza się bardzo rzadko. Nawet nie wiesz jak ogromnej mocy trzeba, żeby zabić jednego z nas. Kiedy umieramy, odchodzimy na zawsze. Także nasze dusze. A to dlatego, że pochodzimy z nieba, nie ma miejsca do którego moglibyśmy się udać po śmierci. – Zacisnął dłoń w pięść. Nie chciałam wiedzieć jakie obrazy przesuwają się przed jego oczami. Pierwszy raz poczułam, że on też w pewnym sensie jest człowiekiem. Też czuje i posiada ludzi, a n których mu zależy. Może właśnie ta wojna sprawiła, że był taki zgorzkniały. Może kogoś stracił.
    - Dlaczego właściwie wybuchła wojna? – zapytałam, żeby jego myśli skierowały się na inny temat. Wydawało mi się, że mu ulżyło kiedy mógł zacząć mówić o czymś innym.
    - Upadli planowali to od dawna. Raz na kilkaset lat granica między niebem, ziemią i piekłem staje się cieńsza przez co ci mieli szansę sprowadzić sporą grupę na swoją drogę. Wielu moich braci, których znałem całe swoje życie upadli. Ich przywódca zyskał przewagę liczebną i doprowadził do wojny. Ale to my wygraliśmy. I Chociaż chciałbym móc powiedzieć, że mimo wszystko byliśmy od nich po prostu silniejsi, to nie mogę tego zrobić. Wygraliśmy tylko dzięki wsparciu Nefilim, z którymi zawarliśmy tak zwany Pakt Stuletni. Upadli nawet z Halfirami po swojej stronie byli skazani na porażkę.
    Nieświadomie przeczesał palcami włosy doprowadzając je do całkowitego bałaganu. I mimo że na ogół wolałam kiedy chłopak miał włosy tak krótkie jak Liam to nie mogłam udawać, że mi się nie podobając. To byłoby oszukiwanie samej siebie. Odetchnęłam wewnętrznie, gdy upewniłam się, że zamknęłam swoje myśli. Nie chciałam, żeby Harry wiedział, że robi na mnie tak duże wrażenie. Był najpiękniejszym mężczyzną jakiego w życiu widziałam. Ktoś taki musiał być aniołem.
    - A Halfiry? Co to takiego? – spytałam kiedy Harry po raz kolejny użył nieznanej mi nazwy.
    - Istoty, które żywią się krwią ludzi.
    - Jak wampiry? – Skrzywiłam się w obrzydzeniu.
    - Nie do końca… - Podrapał się po brodzie w zastanowieniu. – One potrzebują krwi, żeby zyskać moc, nie żeby przeżyć. Poza tym nie pija jej bezpośrednio od ofiary tylko z kielichów i potrzebują do tego specjalnych rytuałów, które działają tylko o północy dlatego nam aniołom najłatwiej jest ich wytropić właśnie wtedy. Są przeklęci i stworzeni przez Upadłych, a naszym zadaniem jest ich zniszczyć. – Groźba, która brzmiała w jego głosie sprawiła, że przeszedł mnie dreszcz. Uzmysłowiłam sobie, że ktoś kto siedzi tak blisko mnie jest nie tylko aniołem, ale również zabójcą.
    - Dlatego tak nienawidzicie Nefilim prawda? Bo są stworzeni przez Upadłych, a dla was wszystko co oni stworzyli jest złe i nieczyste – powiedziałam kiedy to do mnie dotarło. Harry spojrzał na mnie zdziwiony, że tak szybko do tego doszłam. Westchnęłam i znowu zmieniłam temat, żbey uniknąć skrępowania pomiędzy nami. – Gdzie będzie ten bal? – spytałam próbując zapanować na swoim drżącym głosem.
    - Nie mogę ci powiedzieć, bo to wiedz jedynie dla czystokrwistych aniołów – odparł. Zjeżyłam się nieco, ale powstrzymała od komentowania. Teraz wiedziałam już co nim kierowało, ale i tak nie usprawiedliwiało tej pychy, która brzmiała w jego głosie kiedy wypowiadał się o Nefilim.
    Jechaliśmy już dłuższy czas i powoli wyjeżdżaliśmy z Nowego Jorku. Byłam więcej niż ciekawa tego gdzie to wszystko będzie się odbywać. Ale Harold oczywiście musiał to wszystko przede mną ukrywać. I tak byłam w gruncie rzeczy zdziwiona tym ile mi powiedział. Czułam się odrobinę pewniej mając chociaż te skrawki informacji. Ale tylko odrobinę.
    - Wiesz, że rasizm to jedna z najgorszych cech ludzkich? Czy to nie zabawne, ze istoty, które powinny być całkowicie czyste i wolne od takich zachowań są ich pełne? – zakpiłam. Anioł otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale to jak mocno mnie zirytował, dodało mi odwagi. – Nic nie mów. Rozumiem.
    - Właśnie nic nie rozumiesz Ana… - Wzdrygnęłam się kiedy użył mojego imienia.
    - Nieważne. Przeszła mi ochota na rozmowy z tobą – burknęłam i odwróciłam się z powrotem do okna.
    - Ana… - zaczął Harry ostrzegawczo. Nie odezwałam się ani słowem. Anioł poddał się dopiero za trzecim razem. – Baby – mruknął. Przynajmniej okazywał jakieś emocje. Poza zaskoczeniem i rozbawieniem rzadko zdradzał, że w ogóle posiada coś takiego jak uczucia.
    Nie chciałam tego przyznawać, ale bałam się tego co może się wydarzyć. Wciąż nie wiedziałam kim jestem. Byłam pewna, że Harry i Niall coś przede mną ukrywają, ale nie wiedziałam już co mam zrobić, żeby to od nich wyciągnąć. Wydaje mi się jednak, ze od czasu kiedy zdali sobie sprawę z tego, że w jakiś sposób jestem inna od zwykłych Nefilim, zaczęli mnie traktować jakoś inaczej. Szczególnie Harry. Wcześniej sam mi groził na każdym kroku, że mnie zabije, a teraz przysiągł mi, że zrobi wszystko, żeby mnie obronić w razie takiej potrzeby. Nie rozumiałam tego. Zachowywał się tak jakbym była w jakiś dziwny sposób…cenna. I trochę mnie to niepokoiło. Bo nie wiedziałam co w ich świecie może oznaczać to, że ktoś jest cenny. Zastanawiał mnie też to, że za wszelką cenę chcieli ukryć to kim jestem przed innymi.. Kimkolwiek jestem wprowadza to o wiele za dużo komplikacji do mojego życia niż bym sobie tego życzyła.
    - Muszę ci teraz zasłonić oczy – powiedział nagle Harry. Spojrzałam na niego zaskoczona i zobaczyłam czarny kawałek materiału, który wyglądał na jedwab.
    - Co? Dlaczego? – Zmarszczyłam brwi.
    - Bo nikt spoza kręgów aniołów nie może wiedzieć o lokalizacji Świętej Ziemi. Mówiłem ci już o tym – westchnął zniecierpliwiony.
    - To znaczy, że jesteśmy już blisko? – wydukałam przestraszona i podekscytowana jednocześnie. Nie obchodziło mnie co sobie o mnie pomyśli Harold. Czułam strach i nie miałam siły go ukrywać. Anioł pokręcił przecząco głową.
    - Jesteśmy tak daleko jak tylko możemy być, ale wyjeżdżamy już z miasta. Potem polecimy – odparł przysuwając się do mnie i przybliżając opaskę do moich oczu.
    - Samolotem? Lotnisko nie jest przypadkiem w drugą stronę? – Spojrzałam na niego ogłupiałym wzrokiem, bo nic nie rozumiałam. Anioł uśmiechnął się do mnie pobłażliwie.
    - Jeśli uznamy, że ja jestem samolotem, a ty jedynym pasażerem…to tak – powiedział rozbawiony.
    Wtedy dotarł do mnie sens jego słów. Naraz obudziło się we mnie milion emocji na raz zaczynając na strachu i panice, a kończąc na ekscytacji i niecierpliwości. Polecę. W ramionach anioła. To brzmiało absurdalnie nawet w moich myślach. I mimo że nie będzie to pierwszy raz, bo ten odbył się kiedy Harry zrzucił mnie z dachu, a potem sam po mnie poleciał, a drugi kiedy leciał ze mną do pracy, to i tak czułam, że ogarniają mnie dziwne dreszcze.
    Anioł kazał mi obrócić się lekko i zasłonił mi oczy materiałem. Czułam jak jego palce co jakiś czas lekko muskają mój kark kiedy wiązał jedwab w odpowiednio mocny supeł. Zapewne po to, żeby nie kusiło mnie odsłanianie sobie widoku. Poczułam się dziwne bezbronna kiedy skończył, a wokół mnie była tylko ciemność. Próbowałam coś dojrzeć, ale nie było na to nawet najmniejszych szans. Harry ostatni raz upewnił się, że dobrze zawiązał opaskę i wtedy zrobił coś na co nie byłam kompletnie przygotowana. Przejechał dłonią po moich włosach, delikatnie biorąc jedno z pasem w swoje zgrabne palce. Mogłam tylko wyczuć instynktownie, że się im przypatruje i domyśliłam się, że spogląda, na któreś z zielonych i niebieskich pasemek, które sprawił mi Horan. Przełknęłam ślinę i dopiero wtedy Harold puścił moje włosy. Chciałam zobaczyć teraz wyraz jego twarzy. Nagle zaczęłam się nad czymś zastanawiać. Skoro potrafiłam powstrzymać go od czytania moich myśli i sterowania moim umysłem to… Czy potrafiłabym zrobić to w drugą stronę. Czy potrafiłabym wtargnąć do jego umysłu? Skrzywiłam się lekko. Powinnam być zgorszona samą myślą o czymś takim, podczas gdy ta wywołała u mnie podniecenie. Jakby to było wejść do czyjejś głowy, znać wszystkie uczucia, emocje, myśli… I to nie byle kogo. Jego myśli. Ale po pierwsze wątpiłam w taką możliwość, a poza tym nawet jeśli byłam w stanie zrobić cos takiego to… Harry był potężnym aniołem, a ja całkowitym nowicjuszem. Musiał mieć niewyobrażalnie dużą ilość barier wzniesionych wokół swojego umysłu. Pewnie i tak nie dałabym rady.
    - O czym myślisz? – spytał nagle anioł, a ja zaskoczona nagłym dźwiękiem jego głosu podskoczyłam na swoim siedzeniu i położyłam dłoń na sercu, żeby się uspokoić. Poczułam gęsią skórkę na karku, bo miałam silne przeczucie, że wzrok Harrego znajduje się teraz w tym miejscu. I nie do końca wiedziałam co zrobić z tą świadomością. Położyłam dłoń z powrotem na kolanach czując, że jego zielone oczy podążają za tym ruchem.
    - O niczym konkretnym – bąknęłam. Ciekawe jakby zareagował, gdybym przyznała się, że myślałam o tym, żeby wtargnąć do jego umysłu. Pewnie by się wściekł i wzniósł jeszcze większe bariery, a potem zrobiłby wszystko, żeby zburzyć moje i dostać się do mojej głowy. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
    - Dlatego właśnie się rumienisz tak? – zakpił, a ja miałam ochotę przeklinać swoją jasną cerę, na której trudno było cokolwiek ukryć. Nie zdążyłam się jeszcze opalić w tym roku i to efekty. Z mojej twarzy można było czytać jak z otwartej książki.
    Nagle samochód się zatrzymał, a ja zaczęłam się denerwować. Usłyszałam jak drzwi się otwierają i Harry wysiada. Po chwili ktoś otworzył te z mojej strony, a ja nieporadnie próbowałam wyjść. Przeżyłam szok kiedy ktoś złapał mnie w talii i po prostu wyciągnął stamtąd i postawił na ziemi. Bez ostrzeżenia poczułam jakby coś dziwnego wytworzyło się wokół naszej dwójki i nic tak bardzo nie denerwowało mnie w tym momencie jak to, że nie mogę widzieć.
    - Co to? – spytałam zdezorientowana.
    - Poczułaś to? – Usłyszałam głos Harrego i poczułam się jeszcze gorzej ze świadomością, że wyciągnął mnie z samochodu jakbym była jakąś lalką. Z drugiej strony zrobiło mi się miło, bo nie sprawiło mu to żadnego problemu, a od zawsze uważałam, że dodatkowy tłuszczyk na biodrach uniemożliwiłby potencjalnemu chłopakowi noszenie mnie. Dla niego najwyraźniej nie stanowiło to problemu. Tylko nie chciałam, żeby znowu dotykał mnie w tych okolicach. Nie czułam się dobrze z tymi częściami swojego ciała i zazwyczaj ukrywałam je tak jak się dało, a trudno coś ukryć kiedy ktoś cię ta dotyka. Skrzywiłam się. To zdecydowanie zabrzmiało jakby był w tym jakiś podtekst. – To coś w rodzaju bańki, którą rozciągnąłem wokół nas, żebyś nie czuła chłodu kiedy będziemy lecieć. No i żebyś nie zniszczył sobie fryzury – dodał złośliwie.
    Jakbym wiedziała gdzie aktualnie jest jego twarz to nie wiem czy powstrzymałabym się przed przyłożeniem mu. Nie byłam takim typem dziewczyny, dla której wygląd jest najważniejszy. Chociaż byłoby miło, gdyby natura obdarowała mnie lepszą urodą, a nie połową genów jakiegoś Upadłego. Nagle poczułam jak ramiona Harrego łapią mnie w silnym uścisku, jedna z jego dłoni wylądował pod moimi kolanami, a druga pod plecami. Przycisnął mnie do swojej piersi, a wtedy usłyszałam trzepot skrzydeł i ledwo powstrzymałam się przed zerwaniem opaski z oczu. Odkąd go poznałam marzyłam o zobaczeniu jego anielskich skrzydeł. Bo wiedziałam, że muszą być czymś równie niesamowitym jak on sam. O ile nie bardziej.
    - Trzymaj się mały elfie – powiedział prosto do mojego ucha z nutką pieszczotliwości, której za pewne mocno pożałował, bo oderwał się od ziemi z takim rozmachem, że krzyknęłam w jego pierś. Usłyszałam jeszcze jego cichy śmiech i wtuliłam twarz w jego marynarkę. Czułam jak wysoko się wznosimy i to mnie przerażało. I tylko to, że mimo wszystko mu ufałam mogło sprawić, że byłam w miarę spokojna. Bo wiedziałam, że w życiu nie wypuściłby mnie ze swoich ramion.

 _______________________________________________________________________

FD: Wracam do Was po tej nadzwyczaj długiej przerwie i muszę przyznać, że strasznie się za Wami stęskniłam! Jak Wam się podobał rozdział? JA nie moge się doczekać kiedy przeleję swoje myśli na przysłowiowy papier i będziecie mogli przeczytać nowy rozdział :D A jak na razie to potulnie proszę o komentarze i zapraszam Was o tutaj -----> #UnrealFF  do wyrażania swojej opinii o rozdziale ^^

6 lipca 2014

9. Sweet nothing

                Moje spojrzenie bez przerwy uciekało w kierunku drzwi. Siedziałam na kanapie w salonie w swoim apartamencie. Horan miał przyjść za kilka minut. Wyłamywałam sobie kostki z nerwów, krzywiąc się na ten drażniący dźwięk, ale nie potrafiąc przestać. Byłam zbyt zestresowana i potrzebowałam czegoś co odwróci moją uwagę. Dawno tak bardzo nie doceniłam tego, że potrzebuje tak mało snu, bo to, że spałam dziś w nocy niecałą godzinę nie odbiło się za bardzo na moim wyglądzie. Chociaż kogo ja oszukuje, mogłabym spać 8 godzin i spędzić kolejnych 5 na robieniu makijażu i fryzury jak z okładki Vogue’a, a i tak nie miałam szans, żeby wyglądać przynajmniej przyzwoicie przy nich wszystkich. Jeśli kobiety anioły były równie piękne i niesamowite co Harry to mogłabym równie dobrze iść tak jak jestem, nikomu nie robiłoby to różnicy. I tak zostanę Miss CoTyTuRobiszPrzybłędo. Rozłożyłam się wygodniej na kanapie, ignorując nerwy, które przewracały mi wnętrzności od środka.
                Może jakbym nie wprowadziła się konkretnie do tego apartamentowca to nic z tych rzeczy nie miałoby miejsca? Nie zobaczyłabym niebieskich włosów Nialla i nikt by się mną nie zainteresował, a konkretniej dwóch pieprzniętych aniołów. Przetarłam twarz dłońmi. Moja sytuacja zdawała się pogarszać z każdym dniem, a nawet godziną! Czułam się samotna i inna. Urodziłam się jako człowiek w pełnym tego słowa znaczeniu, a nagle po 22 latach to wszystko pęka i staje się półaniołem w dodatku całkowicie różniącym się od zwykłych Nefilim. Byłam dziwadłem. Od zawsze coś było ze mną nie tak, ale bez przesady!
                Usłyszałam trzy dźwięki, które świadczyły o tym, że ktoś puka do drzwi. Wzniosłam oczy do góry jakby mając nadzieję, że jakimś cudem to nie jest anioł, który ma ze mnie zrobić wielką piękność w niecałą godzinę. Na jakiej podstawie ktokolwiek mógłby w ogóle uważać, że jest to możliwe? Dźwięki powtórzyły się po czym poznałam, że Horan powoli się irytuje. Wstałam z ociąganiem i rzucając ostatnie spojrzenie na miasto za oknem, ruszyłam w kierunku drzwi. Spojrzałam przez wizjer chociaż zupełnie niepotrzebnie. Tylko Niall mógłby do mnie teraz przyjść. Otworzyłam zamek i spojrzałam z niechęcią na chłopaka.
                - Witano mnie z większym entuzjazmem - powiedział unosząc kącik ust ku górze. Przewróciłam oczami i przepuściłam go, żeby mógł wejść do środka. Miał ze sobą czarny pokrowiec, który zapewne ukrywał sukienkę i jakąś skrzynkę. Gdyby nie jego niebieskie włosy, może wyglądałoby to jeszcze w miarę normalnie. Ale z nimi wyglądał po prostu jak szalony stylista i nie potrafiłam się nie roześmiać. Chłopak spojrzał na mnie jak na wariatkę. - Co znowu?
                - Wyglądasz jak jakiś szalony projektant. Albo idiota - dodałam po chwili zamykając drzwi. Jakoś przed nim nie potrafiłam odczuwać respektu. Był zbyt….przystępny. Bardziej ludzki. Nie promieniowała od niego taka potęga i moc jak od Harrego. Odkąd mówiłam na niego w myślach ‘Harry’ czułam się o wiele lepiej. To imię było mniej…anielskie. Nie miałam wrażenia, że wymawiając jego imię nawet w umyśle ściągam na siebie jego uwagę. Jakby nie było czytał mi już w myślach. Zamarłam. Wczoraj nie zamknęłam swojego umysłu. Wprost przeciwnie. Otworzyłam go całkowicie. Więc oboje mogli mi czytać w myślach. Natychmiast skupiłam się na tym, żeby zamknąć go jeszcze raz. Horan spojrzał na mnie dziwnie, pewnie zaskoczony tym, że nagle przestał mnie słyszeć. Posłałam mu wyzywające spojrzenie, ale on tylko uniósł kącik ust ku górze. Chyba wolę jego niż Stylesa. Przynajmniej nie dostawałam gęsiej skórki w jego towarzystwie.
                - Dzięki za komplement. I wiesz, nie musiałaś zamykać swojego umysłu, mam mniejszą moc od Harolda i i tak słyszę tylko co jakiś czas pojedyncze słowa, w dodatku tylko jeśli są szczególnie mocno nacechowane emocjami - mruknął.
                - Wolę być przezorna. Mam dość tego, że ktoś podsłuchuje tego co się dzieje w mojej głowie. Sam pomyśl jakbyś się czuł - mruknęłam prowadząc go do kuchni. - Chcesz coś?
                - Nie dzięki, anioły nie muszą jeść. No chyba, że chcą. - Przez chwilę zastanawiał się intensywnie jakby nie wiedział czy powinien mi coś powiedzieć. - Mnie też można czytać w myślach. To że jestem aniołem nie ma znaczenia. - Spojrzałam na niego zaskoczona nie tylko tym co powiedział, ale również tym, że coś mi zdradził. Przez większość czasu miałam wrażenie, że miał za złe swojemu przyjacielowi, że po prostu się mnie nie pozbył. Dzisiaj był zdecydowanie lepiej do mnie nastawiony. To już jakiś postęp.
                - A Harry… - Chłopak spojrzał na mnie nieco dziwnie, ale nie zamierzałam się poprawiać. Skoro Styles pozwolił mi tak się do niego odzywać to mogę mówić o nim jak mi się podoba. - …potrafi czytać w Twoich myślach? - Westchnął, a w jego oczach zdawał się odbić na chwilę jego prawdziwy wiek. Musiał mieć za sobą nie dekady, a wieki. A wyglądał na młodszego ode mnie. Przeszedł mnie dreszcz.
                - Dla nas obu byłoby lepiej, gdyby nie potrafił. - Zacisnął szczękę i zmarszczył brwi. Stałam obok niego w napięciu, nie wiedząc co powinnam teraz zrobić albo odpowiedzieć. Horan wydawał mi się wcześniej całkowicie beztroski. Ale chyba nie powinnam oceniać go tak szybko i pochopnie. Ktoś kto żył tak długo na pewno miał ciemny ślad na swojej przeszłości. W  końcu chłopak potrząsnął głową jakby chciał się odgrodzić od złych myśli. - Weź szybki prysznic i wróć tu za nie więcej niż 5 minut.
                - Tak jest. - Skrzywiłam się, a chłopak posłał mi tylko rozbawione spojrzenie. Najwyraźniej moja irytacja bardzo go bawiła.
                To był rzeczywiście chyba najkrótszy prysznic w moim życiu. Wychodząc na mokrą podłogę omal nie złamałam sobie kręgosłupa, ale sądzę, że Harry wolałby zaciągnąć tam moje zwłoki niż pojawić się beze mnie. Dotrzymywał słowa, a nie tylko ja i Niall wiedzieliśmy, że ma mnie tam zabrać jako swój partnerkę. Nawet wtedy musiałabym tam pójść, bo doskonale wiedziałam, że anioł jest zbyt zawzięty, a swoje zdanie i decyzje uważa za święte. Spojrzałam w lustro i wypuściłam przez usta powietrze z niechęcią. Moje włosy miały dzisiaj naprawdę zły dzień, bo nie sądziłam, żeby była jakakolwiek możliwość, że komukolwiek udałoby się je rozczesać po tym jak je umyłam. Umyłam zęby jakby ktoś stał obok i pospieszał mnie z zegarkiem w dłoni. Horan wiedział jak wywołać u kogoś nerwowość. Ubrałam jedyny komplet bielizny jaki miałam, który kupiłam kiedyś pod wpływem impulsu, a te rzadko mi się zdarzały. Była w całości w kolorze pudrowym z elementami czarnej koronki, która teraz wydała mi się po prostu wyzywająca. Założyłam na to puchowy szlafrok, który sprawiał, że czułam się jak jakiś telegram niespodzianka. Z wierzchu babcine wdzianko, a pod spodem… Zarumieniłam się i skarciłam się za to w jakim kierunku podążały moje myśli.
                Wyszłam z łazienki, a Horan powitał mnie zaledwie podniesieniem jednej brwi. Usiadłam na przygotowanym przez niego krześle. Zachowywałam się nieufnie. Dlaczego chłopak ma mnie przygotować na coś takiego? Nagła myśl sprawiła, że prawie spadłam z krzesła. O mnie będzie malował?!
                - Co masz taką przerażoną minę? - spytał chłopak z pobłażliwym uśmieszkiem.
                Trudno było mi uświadomić sobie, że jest ode mnie starszy. Miałam ochotę traktować go jak młodszego brata, a tak naprawdę on zapewne przeżył większość pokoleń mojej rodziny. Cóż, a przynajmniej tej od strony matki. Mój ojciec był przecież taki jak on. Przeszedł mnie dreszcz, a oczy zaszkliły się momentalnie. Zamrugałam szybko, żeby pozbyć się ich zanim Niall by je zobaczył. To był najgorszy moment na okazywanie słabości kiedy szłam w sam środek piekła. I jak na ironię to aniołów bałam się najbardziej. Starałam się nie myśleć nawet o tych złych istotach zważywszy na to jak reagowałam nawet na te dobre. Jak reagowałam na Harolda.
                - Nic. Rób co masz robić - wydusiłam w końcu z siebie.
                - Tylko się nie przyzwyczajaj. Robię to tylko dlatego, że Harold mnie poprosił - burknął przekładając moje włosy na plecy.
                - Skoro mu tak bardzo na tym zależało to czemu nie ściągnął tu jakiejś wielkiej, sławnej i zadufanej w swoim głosie stylistki? Oszczędziłby nam upokorzeń. - Chłopak zaśmiał się cicho.
                - Chodzi o to, że musisz wyglądać jak z naszego świata. A ja jestem jedyną osobą, która może sprawić, że tak będziesz wyglądała, bo chyba nie wyobrażasz sobie, żeby Harry zajmował się teraz Twoimi włosami, prawda? - Parsknęłam śmiechem, a chłopak natychmiast do mnie dołączył. Tak, to zdecydowanie byłby niecodzienny widok. Ten dumny pseudo arystokrata, który chodził jakby ktoś mu podstawił parapet pod brodę, pytający mnie jakiej odżywki używam i czeszący w skupieniu kołtuny na mojej głowie. Niezapomniany widok. Chyba nigdy więcej nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy po czymś takim. Nagle poczułam ciepło na głowie, ale nie słyszałam, dźwięków suszarki. Odwróciłam głowę i pisnęłam ze strachem. Z dłoni Nialla wydobywał się błękitny ogień, którym chłopak postanowił wysuszyć moje włosy.
                - Na litość boską NIALL co Ty robisz?! - wydarłam się odsuwając się jak najdalej płomieni. Horan spojrzał na swoje dłonie, potem na mnie i z powrotem na swoje dłonie jakby nie wiedział o co mu chodzi.
                - Suszę Ci włosy…? - Uniósł brew, coś co robił średnio co 2 minuty. Otworzyłam szerzej oczy, zastanawiając się czy on naprawdę jest taki głupi czy tylko udaje.
                - Za pomocą tych…tych swoich świecących dłoni?! Spalisz mi włosy! Albo całą podpalisz a nie jestem raczej ubezpieczona na takie wypadki. Wątpię, żeby ubezpieczyciel wpisał w odpowiedniej rubryczce ‘w wypadku poparzenia przez narwanego anioła’ - powiedziałam wciąż mając oczy utkwione w niebieskim płomieniu. Czułam ciepło, które promieniowało od niego i niechętnie musiałam przyznać, że to było przyjemne uczucie. Ale jednak…
                - Zaufaj mi, nic Ci nie zrobią - odparł i przybliżył je do mojej twarzy. Moje oczy nie mogłyby być już chyba szerzej otworzone i przysięgam, że zaraz spadnę z krzesła. - Potrafią tworzyć i niszczyć, ogrzać i ochłodzić…Panuje nad nimi, mogłabyś ich nawet dotknąć, a poczułabyś tylko ciepło, które jest porównywalne do temperatury wody w jakiej się zapewne przed chwilą kąpałaś. Poza tym możesz mi ufać. Nie zrobię Ci krzywdy, bo Harold chyba by mnie zabił. - Przewrócił oczami. Wiem, że nie na tym się powinnam skupić, ale jakimś cudem do moich uszu dotarła tylko ostatni część jego wypowiedzi.
                - Dlaczego by Cię zabił? - spytałam piskliwym głosem. Zaraz naprawdę stąd ucieknę jeśli on nie zabierze tych płonących dłoni.
                - Bo Twoje życie prawdopodobnie jest teraz o wiele cenniejsze od mojego. Harold zrobi wszystko, żebyś przeżyła, bo ubzdurał sobie, że to przeznaczenie, że się spotkaliście i teraz jego powołaniem jest zapewnić Ci bezpieczeństwo.                
                - Dlaczego? Co czyni mnie taką wyjątkową? - spytałam z irytacją wydając z siebie zduszony jęk. Miałam dość tego, że tyle przede mną ukrywali. Chyba należało mi się znać odpowiedzi? Byłam w części taka jak oni, powinni mi powiedzieć wszystko co wiedzą. Wtedy poczułabym się pewniej. Chyba, że prawda okazałaby się zbyt przytłaczająca co było bardzo prawdopodobne. Ale i tak chciałam wiedzieć. Lepsza prawda niż najznakomitsze ukrywanie prawdy czy kłamstwo.
                - Gdybym Ci powiedział Harold zwróciłby się do Halifrów, żeby przywrócili mi życie i zabił jeszcze raz. Wystarczający powód, żeby trzymać język za zębami nie sądzisz? A teraz siedź w spokoju i daj mi wykonywać moją robotę - dokończył, a w jego głosie wyraźnie słychać było jak bardzo męczyło go to ile mówiłam. A to dziwne, bo na ogół nie odzywam się za wiele. Kolejna zmiana w życiu, na którą nigdy nie byłam przygotowana. Powinnam się już do tego przyzwyczaić i nie oczekiwać, że będzie inaczej.
***

                Wyglądałam tak bardzo…inaczej. To wciąż byłam ja, niewyróżniająca się z tłumu dziewczyna ze skrzywionym kciukiem i lekkim nadmiarem tłuszczyku na biodrach, ale… Wyglądałam jak nie z tego świata. Kiedy w końcu zaufałam Niallowi nie spodziewałam się, że tak może wyglądać efekt końcowy. Przypominałam teraz elfa. Zielone i niebieskie pasemka wplecione we włosy, które chłopak pofalował lekko jednym przeciągnięciem niebieskiego ognia po pojedynczych pasmach, pasowały mi zadziwiająco dobrze. Moje rzęsy w magiczny sposób urosły i nie były już tak irytująco krótkie jak zawsze, a na skroniach chłopak lekko musnął mnie czymś srebrnym co błyszczało i wydobywało światło z kryształków, które jakby wrosły w moją skórę. A sukienka… Na pewno nie tego oczekiwałam. Myślałam, że wcisną mnie w jakąś obcisłą, czerwoną kieckę, a suknia, którą miałam na sobie na pewno do takich nie należała. Była niesamowita. Butelkowa zieleń idealnie komponowała się z moją jasną karnacją, a miękkość i warstwy tiulu, które zaczynały się pod moją talią były rodem wyjęte z bajki o kopciuszku. Góra była skomplikowaną formą, która oplatała moje ramiona jak druga skóra. Nie potrafiłam przejmować się tym, że przy innych kobietach będę wyglądała jak mała, szara myszka, bo wiedziałam, że nigdy nie wyglądałam piękniej.
                Chciałabym, żeby mama mogła mnie teraz zobaczyć. Pewnie rozpłakałaby się szczęśliwa, że w końcu przestałam być chłopczycą. Na ten jeden wieczór mogłam to zrobić. Niall był wyraźnie zadowolony ze swojego dzieła. Po chwili odsunął się i machnął ręką, z której buchnął błękitny płomień, który gdy w końcu zgasnął, ukazał kremowy strój, który trochę przypominał garnitur, ale był bogato zdobiony i znacznie bardziej efektowny niż zwykła czerń i prosty krój. Dzisiaj jego włosy były wyjątkowo jasne, tak samo jak i oczy. Zastanawiałam się od czego to zależy, ale nie zdążyłam spytać, bo chłopak wziął mnie pod ramię i poprowadził w kierunku drzwi. Czekał cierpliwie aż zamknę drzwi i wskazał mi drogę do windy. Zjechaliśmy na sam dół, a tam chłopak złapał mnie za rękę. Nikt nie zwrócił na nas uwagi kiedy przechodziliśmy przez korytarz, więc domyśliłam się, że przeniósł nas w sferę Nudis. Sprytne. Pod apartamentowcem czekała limuzyna, której zdecydowanie się tutaj nie spodziewałam. A przed nią Harry. Przez chwilę zapominałam jak przystojny jest. A raczej nieziemski. Nie z tego świata. Ktoś tak piękny po prostu nie miał prawa istnieć.
                - W końcu księżniczko - powitał mnie z kpiącym uśmieszkiem. Zmierzył mnie od stóp do głów i wydawał się być chyba nawet trochę zaskoczony tym, że wyglądam lepiej niż sądził. Posłałam mu pełne wyzwania spojrzenie.
                Może i był boski. Ale to był tylko wygląd. A w środku był po prostu impulsywnym dupkiem.

_______________________________________________________________

FD: o, że nawaliłam, wiem że rozdział miał być wcześniej, ale byłam na zupełnie nieplanowanym wyjeździe i po prostu nie miałam czasu, żeby napisać rozdział. Mam nadzieję, że się Wam podoba mimo, że nie ma za wiele Hana moments, cóż, w następnym będą głównie one xD Mam nadzieję, że udało Wam się troszkę poznać Nialla dzięki temu rozdziałowi i będziecie czekać na następny z niecierpliwością :)) Jak zwykle zapraszam Was do wyrażania swojej opini o rozdziale pod hashtagiem #UnrealFF :)) Komentarze również będą mile widziane ;)


20 czerwca 2014

8. What the water gave me

                Wyszłam na znany już sobie korytarz jednak teraz miałam więcej czasu, żeby dokładnie go obejrzeć. Poprzednim razem nie zwróciłam na niego większej uwagi, bo  chciałam się stąd jak najszybciej wydostać. Różnił się nieco od korytarza na moim piętrze. Był bardziej... Miękki. Wszystko było beżowe i białe, nieskazitelnie czyste i eleganckie. Było tu również tylko dwoje drzwi, każde z jasnego drewna z drobnymi rzeźbieniami. Nie wiedziałam gdzie powinnam pójść, które miałam otworzyć. Jedne z nich musiały prowadzić do apartamentu Harolda, a drugie możliwe, że do apartamentu jego niebieskowłosego przyjaciela. Przeszłam niepewnie kilka kroków. Chwile stałam i gapiłam się to na jedne, to na drugie drzwi, nie wiedząc, które powinnam otworzyć. W końcu stwierdziłam, że zachowuje się głupio i podeszłam do tych najbliżej i już miałam zapukać kiedy te otworzyły się i tuż przede mną stanął zaskoczony Harold. Był więcej niż zaskoczony widząc mnie tutaj co było dziwne zważywszy na to, że sam kazał mi tutaj przyjść.
                - Przepraszam za lekkie spóźnienie - powiedziałam krzyżując ręce pod biustem i patrząc na niego wyczekująco. Byłam z siebie tak dumna, że udało mi się tutaj dostać, że zapomniałam na chwilę z kim mam do czynienia.
                - Nic nie szkodzi... Właściwie to właśnie miałem po Ciebie pójść, bo myślałem... Z resztą nieważne. Zapraszam do środka, Niall już czeka - odparł przepuszczając mnie w drzwiach i wyciągając zapraszająco rękę. Cały czas miał zmarszczone czoło.
                Weszłam nieco niepewnie do środka. Znalazłam się ponownie w jego apartamencie. Horan stał tuż przy oknie z dłońmi na biodrach. Wpatrywał się w widok z przeszklonej ściany, więc był odwrócony do mnie plecami. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i chwile później w pokoju pojawił się drugi anioł. Nietrudno było się domyślić, że Horan w jakiś sposób podlega Haroldowi. Relacja miedzy nimi była bardzo widoczna, to ten drugi wydawał polecenia, a ten pierwszy ich słuchał. Z resztą nie potrafiłam sobie wyobrazić Harolda słuchającego kogokolwiek, więc to jasne, że to on musiał dominować.
                - Usiądź proszę - powiedział wskazując na kanapę.
                Cieszyłam się, że tym razem będziemy w salonie, ostatnim razem jak tu byłam rozpraszało mnie nieco szerokie na kilka metrów łoże. Zastanawiało mnie po co mu takie szerokie łóżko. Może po to, żeby pomieścić wszystkie jego dziewczyny, pomyślałam zgryźliwie. Rozsiadłam się wygodnie i spojrzałam na niego wyczekująco, wyglądał jakby miał mi do powiedzenia coś bardzo ważnego. Rozbawienie i dobry humor, który wręcz promieniował od niego kiedy spotkał mnie, gdy byłam z Liamem jakoś zupełnie mu przeszedł. Niall w końcu odsunął się od okna i oparł się o szafkę stojącą około 3 metry przede mną. Harold postanowił, że usiądzie obok mnie. Zaczynało mnie to trochę niepokoić. Byli zbyt cicho.
                - O co chodzi? - spytałam w końcu, bo nie potrafiłam dłużej znieść tej ciszy. Splotłam dłonie na kolanach przyciskając jeden kciuk do drugiego co zawsze mnie w jakiś dziwny sposób uspokajało. Harold odchrząknął i wziął wdech.
                - Chodzi o to...że chyba wiemy już kim jesteś. To znaczy podejrzewamy. Nie mamy pewności zwłaszcza, że dałaś nam tak mało odpowiedzi i nie sprawdziliśmy wszystkim Twoich umiejętności…Musisz wiedzieć, że jeżeli okaże się, że to prawda, będziesz musiała się zgodzić na naszą całkowitą ochronę - powiedział Harold, był zupełnie poważny. Przełknęłam ślinę.
                - Ochronę? - wydukałam. - Do niedawna rozważałeś pozbycie się mnie! A teraz nagle… Kim wy właściwie uważacie, że jestem?  - Oboje spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Byłam coraz bardziej zdenerwowana. Jak zła mogłaby być odpowiedź skoro mają takie opory, żeby mi jej udzielić? To nie może być takie straszne, prawda? Może jestem czymś w rodzaju… Właśnie o to chodziło, że nie miałam pojęcia! - Błagam powiedzcie mi, zasługuje na odpowiedzi, to dotyczy mnie!
                - Chodzi o to, że na to nie ma dokładnej nazwy… Taki przypadek zdarzył się tylko raz, wiele lat temu… Właściwie to jest legenda. Nikt nie ma pewności, że taki człowiek rzeczywiście istniał. Nie wiem jak to powiedzieć…
                - Po prostu to zrób - powiedziałam twardo.
                - Zacznę może od najważniejszego - zaczął anioł. Spojrzałam na niego wyczekująco. - Masz w sobie anielską krew Ana, w jakiejś części jesteś taka jak my. - Zaczęłam kaszleć i nie potrafiłam się uspokoić i złapać oddechu. Harold klepał mnie po plecach tak długo, dopóki powietrze nie dostało się w końcu do moich płuc. Przełknęłam ślinę i objęłam się drżącymi rękami.
                - Harry, ale jak to ja… - Umilkłam, bo zdałam sobie sprawę z tego jak się do niego odezwałam. - Przepraszam.
                - Nie szkodzi. Możesz do mnie mówić jak chcesz, naprawdę. - Uspokoił mnie natychmiast. Nie rozumiałam dlaczego był dla mnie taki miły. Jeszcze niedawno groził mi, że się mnie pozbędzie, zrzucał mnie z dachu apartamentowca i siłą umysłu rzucał mną jak szmacianą lalką. A teraz nagle troszczy się o mnie i pozwala mi się do siebie zwracać jak chcę? Przecież jest aniołem Nowego Jorku, powinnam się zwracać do niego z szacunkiem, a nie po imieniu… I to jego unormalnionej wersji.
                - Co to znaczy, że mam w sobie krew aniołów? Miałam normalnych rodziców! Brata… Zaraz, Peter też jest taki jak ja?! - wybuchłam. A jeśli wiedział? Dlaczego o niczym mi nie powiedział?!
                - Spokojnie Ana, nie wyciągaj pochopnych wniosków, proszę. Pozwól mi wszystko Ci opowiedzieć, dobrze? - Kiwnęłam słabo głową. - Masz w sobie anielską krew, ponieważ Twój biologiczny ojciec nie jest tym, który Cie wychowywał i tym, który jest ojcem Twojego brata. To znaczy, że łączy Cię z nim tylko pokrewieństwo przez matkę. A Ty sama jesteś półkrwi aniołem. Normalnie byłabyś nazywana Nefilim, ale ze względu na Twoje zdolności byłaby to wręcz…obraza dla Ciebie. Nie mamy na razie informacji kto mógłby być Twoim ojcem… Przy takiej ilości istot naszego gatunku jest to raczej…niemożliwe chyba, że taki anioł po prostu by się do nas zgłosił. Ale nie możemy tego rozgłaszać właśnie dlatego, że nie jesteś zwykłym Nefilim. Co do Twoich zdolności to jeżeli mamy rację, to co potrafisz teraz jest zaledwie kroplą w oceanie. Będziemy je ćwiczyć i doskonalić, im szybciej zaczniemy tym lepiej dla Ciebie. Przyjdą po Ciebie. Takie zdolności są cenne, a my nawet nie wiemy na co będzie Cię stać jeśli poćwiczysz! Jedynym sposobem, żebyś przeżyła jest nauczenie się jak najwięcej, jak najszybciej. Wtedy pozostaniesz bezpieczna. Bo będziesz potrafiła się obronić. Żałuję, że wciągnąłem Cie w ten jutrzejszy bal. Możesz zostać zdemaskowana, ale teraz już za późno. Powiedziałem, że przyjdziesz razem ze mną. Zaczęłyby się pytania, gdybyś tego nie zrobiła. - Po chwili dodał już bardziej do siebie niż do mnie. - A jeśli podszkolimy szybko Twoje umiejętności to może nam się uda trochę powęszyć. Jestem pewien, że zwolennicy Dezjana pojawią się jutro na balu i będą udawać naszych…
                Przestałam go słuchać. Cały mój świat rozpadł się na małe kawałeczki. Ktoś kogo uważałam za swojego ojca tak naprawdę nim nie jest. Jest moim tatą, ale nie biologicznym stwórcą. Jest nim jakiś anioł. Nie rozumiałam tu czegoś. Przecież urodziłam się po Peterze, a on jest całkowicie biologicznym synem naszych rodziców. Czy mój tata o tym wiedział? Mama miała romans? A może to był gwałt?! Tak wiele pytań, a zero odpowiedzi… Musiałam wiedzieć czy Peter o tym wszystkim wiedział. Wytarłam łzy, które zaczęły spływać po mojej twarzy bez udziału mojej świadomości, kiedy Harry opowiadał o tym wszystkim. Teraz jak nigdy wcześniej potrzebowałam swoich przedwcześnie odebranych rodziców.
                Kim jestem? Jeśli jestem odmieńcem to dlaczego nie mogę być chociaż określona? Nefilim było na pewno więcej. A tak pozostaje sama. Zaledwie jedna osoba przede mną była taka jak ja. Poczułam się niewyobrażalnie samotna. Byłam pewna, że Harry w końcu dowie się kim jestem, okaże się, że nie jestem warta jego uwagi i zostawi mnie w spokoju. Że będę mogła wrócić do swojego dawnego życia. Ale teraz… Przynajmniej trochę rozjaśnił mi sprawę gdzie mnie jutro zabiera.. Na jakiś bal. Po chwili włączyłam się z powrotem w to co mówi.
                - …będziesz musiała być bardzo ostrożna. Udawanie mojej partnerki będzie musiało być bardzo realistyczne. Będziemy musieli popracować nad Twoją prezencją. Sam fakt, że ktoś taki jak ja obcuje z brudną krwią już wzbudzi kontrowersje.
                - Słucham? Jaką brudną krwią? Masz się za lepszego ode mnie? - burknęłam zirytowana. Anioł spojrzał na mnie z politowaniem.
                - Naprawdę będziemy musieli bardzo ciężko nad tym popracować. I nad Twoim językiem. - Mrugnął do mnie, a ja poczułam, że robi mi się niedobrze. Jak śmiał robić sobie z tego jakieś aluzje? Zaraz, co?
                - Co masz na myśli mówiąc, że będę udawać Twoją partnerkę? Dlaczego?! - Horan ledwo powstrzymał śmiech. Była to jego pierwsza reakcja na cokolwiek odkąd tutaj weszłam. Zastanawiało mnie nieco jego dziwne zachowanie, ale miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie. Nie byłam biologiczną córką swojego ojca, mimo że w moim sercu to właśnie on jest moim tatą, a nie jakiś anioł, którego w życiu nie widziałam i zapewne nie zobaczę, a wspaniałomyślny anioł Nowego Jorku postanowił wkręcić mnie na jakąś chorą imprezę aniołów jako swoją partnerkę. Naprawdę miałam za dużo na głowie, żeby martwić się teraz humorami jakiegoś anielskiego chłopaka.
                - Bo tylko tak pozwolą Ci tam wejść. Trzeba mieć zaproszenie. To bardzo prestiżowa impreza, odbywa się tylko raz na 100 lat i tym razem wypada jutro. Będzie tam więcej aniołów niż mogłabyś przypuszczać, że istnieje. Nefilim będzie zaledwie kilka, mogą wejść jedynie jako partnerzy aniołów, w dodatku tylko tych wysoko postawionych, a Ci na ogół nie zadają się z brudną krwią, więc sama rozumiesz, że nie możesz się wyróżniać. Jak już mówiłem Horan dostarczy Ci Twoją suknię jutro i pomoże przygotować - dodał.
                - Dlaczego?
                - Bo musisz jakoś wyglądać - powiedział pobłażliwie.
                - Nie o to chodzi chociaż uznam to za obelgę w stosunku do mojego codziennego wyglądu - odparłam mrużąc oczy. Anioł zmierzył mnie spojrzeniem os stóp do głów.
                - Nie obraź się, ale jesteś bardzo zaniedbana i ubierasz się jak własna babcia, nie zrobisz dobrego wrażenia, a już na pewno nie wtopisz się w tło z takim wyglądem, nawet nie wiesz jak pięknymi istotami potrafią być anioły. - Odwróciłam wzrok. Uwierz mi, że wiem. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ktoś tak idealny jak on istnieje. - W takim razie skoro nie o to to o co chodzi?
                - Dlaczego muszę tam iść? - Anioł westchnął i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Horanem.
                - Pamiętasz kiedy zrzuciłem Cię z dachu? - Spojrzałam na niego jak na idiotę. Tak, pamiętam jak rzucałeś mną w powietrzu jak szmacianą lalką, a na koniec zrzuciłeś z dachu. Mam dobrą pamięć. - No więc przeniosłem wtedy Twoje ciało do sfery Nudis, żeby ludzie nie mogli Cię zobaczyć. Ale to nie znaczy, że istoty takie jak ja nie mogły. Zobaczył nas jeden z gwardii Gabriela, a oni zawsze byli bardzo… Ciekawscy. Kiedy poleciałem po Ciebie, żeby Cię złapać w głowie tego anioła zrodziły się pytania. Musiałem jakoś to wszystko ukryć, więc wymyśliłem historię z Nefilim, która skradła moje serce.
                - Wiesz co? Mogłeś mnie zostawić.
                - Co? - Zmarszczył brwi.
                - Wtedy w powietrzu. Mogłeś pozwolić mi spaść. Nigdy nie chciałam być w to wszystko wciągnięta. Nie podoba mi się myśl, że Ci ludzie…te istoty mogą chcieć mi coś zrobić kiedy dowiedzą się kim jestem. Nie podoba mi się również to, że zrobiłeś ze mnie swoją kochankę i każesz mi gdzieś iść!
                - Partnerkę. My nie miewamy kochanek. Zakochujemy się tylko raz przez całe życie - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Zadrżałam pod wpływem jego spojrzenia. - Powinnaś mi podziękować. W ten sposób unikniemy bardzo wielu pytań. Przyjdą inne, ale takie, które nie odkryją Twojej tożsamości. Pozostaniesz bezpieczna. Ale od tego momentu będziesz musiała się trzymać blisko mnie. Nie możesz się także umawiać z innymi. Z tym całym Liamem również - dodał po chwili, a w jego głosie nie wiedzieć czemu pojawił się kwas. Nie musiałam być szczególnie inteligentna, żeby wiedzieć, że anioł go nie polubił. Jednak ja to ja i nie zamierzam być komukolwiek posłuszna. Mogę dla niego ubierać się jak babcia, ale zdecydowanie nie mam tak starych poglądów, nikt nie będzie mi mówił co mam robić. - A musisz tam iść, ponieważ ja muszę tam iść, a partnerki i partnerzy aniołów są jak ich cienie, gdzie oni się pojawiają, tam pojawiają się również ich partnerzy.
                - To są chyba jakieś żarty… Właściwie co to jest ten bal? I gdzie niby miałby się odbyć? - dodałam po chwili marszcząc brwi. Mieliśmy nie wiem, polecieć do nieba? Spojrzałam na niego raczej sceptycznie. Z drugiej strony dlaczego nie, właśnie siedziałam w towarzystwie dwóch aniołów, a sama byłam w połowie taka jak oni. W tym świecie wszystko było możliwe.
                - Jak już mówiłem odbywa się raz podczas całego wieku. W jedno miejsce zlatują się niemal wszyscy aniołowie z całego świata, żeby świętować kolejne 100 lat wolne od wojny. Pierwszy taki bal odbył się 1500 lat temu, właśnie dlatego ten bal będzie jednocześnie taki wyjątkowy, to jubileusz. Pierwszy był dosyć chaotyczny, ale wspominam go dobrze, świętowaliśmy wtedy wygranie wojny z Upadłymi. - W jego szmaragdowych oczach pojawił się jakiś cień. - Nie mogę Ci powiedzieć gdzie to jest, bo nie jesteś aniołem. Obiecuję, że włos Ci z głowy nie spadnie, będziesz ze mną bezpieczna. Udając moją partnerkę zapewnisz sobie nietykalność. Jeśli w dodatku podszkolisz swoje umiejętności… Wtedy nic Ci nie zagrozi. Poza tym zaproszenie zostało już wysłane. Nie możesz odmówić.
                - Przysięgasz, że nic mi się tam nie stanie? - Otworzył usta, żeby mi zapewne powiedzieć, że już to mówił, ale mu przerwałam. - Pytam na serio, przysięgasz?
                - Przysięgam na swoje życie,  że jeśli ktokolwiek będzie chciał Cię skrzywdzić to obronię Cię wszelkimi możliwymi środkami w ostateczności posuwając się od osłonięcia Cię własnym ciałem. Zadowolona? - spytał z głupim uśmieszkiem, ale wiedziałam, że jego przysięga była prawdziwa. Trzymał rękę na sercu, a jego oczy wręcz iskrzyły swoją szczerością. Odetchnęłam głęboko.
                - Ufam Ci Harry. Nie spieprz tego. - Na jego ustach pojawił się krzywy uśmieszek.
_________________________________________________________________________
FD: Podoba Wam się taki rozwój wydarzeń? Na pewno wiele Wam się rozjaśniło i jesteście ciekawi jak będzie wyglądał anielski bal, gdzie będzie itd. Ja osobiście najbardziej nie moge się doczekać rozwinięcia relacji między Harrym i Aną ;)) Przypominam Wam również, że możecie tweetować o rozdziale w hashtagu #UnrealFF :))

Następny rozdział powinien pojawić się około 4/5 lipca jeśli pojawi się tutaj 14 komentarzy :)

6 czerwca 2014

7. Seven devils

    W pracy bardzo szybko zapomniałam o dziwnych słowach Harolda, bo rzuciłam się w wir obowiązków. Numer, który ukaże się za 2 tygodnie miał być moim pierwszym i musiałam mieć pewność, że będzie idealny w każdym calu. Chciałam udowodnić kilku osobom, które podchodziły do mojej osoby na tym stanowisku sceptycznie, że jestem wystarczająco dobra mimo swojego młodego wieku. Sporządziłam dokładny plan jeszcze przed przerwą na lunch z drobną pomocą Caroline, która znała Michael’s Magazine na wylot i wiedziała czego oczekują czytelnicy. Teraz zostało mi jeszcze tylko przekazać ludziom ich tematy. Najpierw jednak musiałam coś zjeść, bo podczas dzisiejszego śniadania prawie nic nie tknęłam. Nie było w tym raczej nic dziwnego zważywszy na to kto mi towarzyszył. Westchnęłam i odchyliłam się do tyłu na swoim obrotowym krześle.  Zaplotłam ręce na karku i spojrzałam w sufit. Mój umysł zaczął podsuwać mi niestworzone pomysły i wizje tego co planował anioł. Tak dziwnie było wiedzieć, że to wszystko jest prawdą. Nie mogłam się oszukiwać po tym wszystkim. Wystarczy spojrzeć na to jak dostałam się dzisiaj do pracy! Próbowałam sobie wyobrazić jak to wyglądało. Nie potrafiłam stworzyć w głowie obrazu jego skrzydeł. Zawsze wydawało mi się, że mam bogatą wyobraźnię, ale tutaj przegrywałam. Jakikolwiek obraz nie przychodziłby mi do głowy, wydawało mi się, że jest zbyt przeciętny, za mało biały albo zbyt nierealistyczny. Nie wiedziałam jak mogą wyglądać prawdziwe skrzydła. I to kogoś takiego jak Harold. Nie trudno było zorientować się, że stoi w hierarchii aniołów wysoko, chociaż byli wyżsi od niego. Zachowywał się jakby całe miasto należało do niego. Z resztą z tego co mówił wynikało, że właśnie tak jest. Anioł Nowego Jorku. Jak miałam to zrozumieć? Miał nas bronić? Przed czym? I czy inne miasta na świecie też miały swoich aniołów? Wydawało się to dziwne zważywszy na to ile miast istnieje na świecie. Poza tym, gdyby każdy zakątek świata miał swojego anioła stróża to czy świat nie powinien być bardziej… Czy ja wiem, idealny i dobry? Podczas, gdy wystarczy włączyć pierwszy lepszy kanał z wiadomościami, żeby usłyszeć o wojnach, obalanych reżimach czy wewnętrznych konfliktach w państwach. Więc wykluczyłam możliwość, że anioły ‘posiadające’ miasta to codzienność. Więc co takiego było w Nowym Jorku? No poza tym, że metro wzbudzało we mnie niepokój, a taksówkarze potrafili być naprawdę wredni kiedy próbowałaś któregoś złapać.
    Sekundę później moja głowa znów była wypełniona wizjami tego co planował Harold. Zbyt szybko się rozpraszałam, gdy w grę wchodziło coś tak…niemożliwego. Przychodziły mi już nawet do głowy tak idiotyczne i niedorzeczne pomysły jak to, że chcę mnie zabrać na randkę. Parsknęłam śmiechem i okręciłam się na krześle. Dowody na to, że Nowy Jork źle działa na ludzi spoza miasta: po pierwsze rozwijająca się głupota, po drugie możliwe załamanie nerwowe, po trzecie patrz punkt pierwszy i drugi. Wypuściłam z siebie powietrze jak z przebitego balonu i wstałam od biurka. Narzuciłam na siebie czarną marynarkę, tak prostą, że moja babcia też pewnie taką nosiła, i wzięłam torebkę. Wyszłam ze swojego gabinetu z myślami wciąż przy tajemniczych planach Harolda. Postawiłam zaledwie kilka kroków kiedy wpadłam na kogoś z rozmachem. Albo raczej ten ktoś wpadł z rozmachem na mnie, bo przysięgam, że sekundę wcześniej nikogo nie było na korytarzu. Ledwo złapałam równowagę i to tylko dlatego, że ten ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Gdy stałam już pewnie na nogach, spojrzałam w górę i zobaczyłam, że to Liam. Uśmiechnęłam się krzywo. Taaak, pracuję tu od dwóch dni, a już zdążyłam poznać jakiego typu człowiekiem jest Liam. Całkowicie nieskoordynowanym ruchowo i nieświadomym gabarytów swojego ciała. Myślę, że przez dług czas był przeciętnego wzrostu i pewnego dnia nie zauważył, że przybyło mu z 20 centymetrów. To niespotykane, żeby chłopak był taką niezdarą, ale jemu akurat to pasowało. Dzięki temu jego przesadna pewność siebie i troszkę narcystyczne podejście do życia nie były tak bardzo wkurzające, bo niezdarność je równoważyła. Ale podziwiałam go za to, że całkowicie się tym nie przejmował, mimo że podczas ostatnich dni rozlał kawę 3 razy. W tym raz tą Samanthy, ale nie wydaje mi się, żeby miała coś przeciwko. Była w nim szaleńczo zakochana i chyba tylko ślepy by tego nie zauważył. No i Liam. Ale on nie musiał być ślepy, żeby coś było z nim nie tak.
    - Ciao bella - powiedział z zawadiackim uśmieszkiem. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami. - Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
    - Słucham? - Uniosłam brwi i spojrzałam na niego jak na idiotę.
    - Czy mam na Ciebie wpaść jeszcze raz? - dokończył, a ja parsknęłam niezbyt atrakcyjnym śmiechem. Myślałam, że to Peter ma beznadziejne teksty, ale jednak Liam bił go na głowę w tej kategorii. Chyba nawet ja lepiej flirtuję chociaż nigdy tego nie robię. Ale znam podstawową zasadę - NIE UŻYWAĆ TANICH TEKSTÓW. Biednego Liama najwyraźniej nikt nigdy o tym nie uświadomił.
    - Przepraszam Liam, idę na lunch, może później pogadamy - powiedziałam kiedy w końcu mogłam się normalnie wysłowić bez plucia mu na twarz ze śmiechu. Jego zaletą było to, że nigdy się nie obrażał. Ale to wynikało raczej z przekonania o własnej świetności niż ze zdrowego dystansu do samego siebie. To dziwne, ale i tak go lubiłam. Nawet jeśli był trochę zadufany w sobie. Miałam wrażenie, że jest młodszy ode mnie ze względu na swoje zachowanie i młodzieńczą naiwność, a w rzeczywistości był 5 lat starszy ode mnie. Cóż, na pewno nie było tego widać.
    - Może pójdę z Tobą? - spytał z uśmiechem. Wiem, że powinnam była się zgodzić. To miał być ten moment kiedy przestaję odsuwać się od innych ludzi i zamiast tego wpuszczam ich do swojego życia. Tylko, że… Kiedy miałam na głowie cały świat aniołów i jednego bardzo upierdliwego, który planował coś okropnego, znając jego, nie bardzo miałam ochotę wychodzić w końcu ze swojej skorupy i przestać się alienować. - Wiesz, jak chcesz to możemy wyjść jako przyjaciele, to nie musi być randka - dodał. Cholera. Naprawdę nie chciałam robić mu przykrości. Poza tym byłam teraz w pewnym sensie jego przełożoną, nie zdobędę jego sympatii zachowując się jak nadęta krowa. To ostatnie przeważyło wszystko. Za bardzo zależało mi na tej pracy.
    - Z przyjemnością. Ale jak przyjaciele pamiętasz?
    Chłopak uśmiechnął się szeroko.

***

    - Nie wiem jak możesz tyle jeść - powiedziałam z szeroko otwartymi oczami patrząc jak Liam pochłania 2 porcję swojego włoskiego dania. Ja sama nie zjadłabym nawet połowy jednej. A on chyba cały czas był głodny. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
    - No co? Potrzebuje energii, po południu dowiemy się w końcu jakie mamy tematy, zamierzam się zabrać do pracy od razu jak będę wiedzieć o czym pisać. Może zdradzisz mi coś już teraz? - spytał poufnym szeptem.
    Przewróciłam oczami i pokręciłam głową. Wszyscy mieli dowiedzieć się w tym samym czasie, tak zarządziła Caroline. Wolałam nie podpaść szefowej, zwłaszcza, że naprawdę ją polubiłam. I męczyła mnie trochę wizja, którą miałam kiedy podałam jej rękę pierwszego dnia. Od tamtego czasu unikam jakiegokolwiek dotyku, bo boje się, że to coś znowu się pojawi. Nie zamierzałam mówić o tym Haroldowi, a wiem, że liczy na to, że powiem mu o wszystkich dziwnych rzeczach, które mnie dotyczą. I teraz z perspektywy czasu widzę, że wbrew mojemu przekonaniu, że jestem normalna, tych drobnych rzeczy, które odróżniały mnie od innych troszkę było.
    Po wyjściu z włoskiej knajpki znajdującej się na końcu przecznicy zdążyliśmy przejść zaledwie kilka kroków kiedy całkowicie wryło mnie w ziemię. Co on tu robi?! Harold, jak gdyby nigdy nic, szedł sobie spokojnie z naprzeciwka. Przebrał się i teraz miał na sobie swoją czarną marynarkę od garnituru, ale na dole miał zwykłe czarne rurki. Właściwie to ogarnęła mnie dziwna zawiść na widok jego nóg. Mężczyźni nie powinni mieć takich nóg. To niesprawiedliwe. Miałam ochotę schować się za Liamem, ale wiedziałam, że to byłoby dziecinne. Więc schowałam się za drzewem i wciągnęłam za nie chłopaka. No tak, bo to przecież było normalne. Liam spojrzał na mnie z zaskoczeniem podczas, gdy ja modliłam się w duchu o to, żeby Harold nas nie zauważył.
    - Co się stało? - spytał jakby zastanawiając się czy jestem przy zdrowych zmysłach. Nic, anioł Nowego Jorku mnie śledzi, a co u Ciebie? - miałam ochotę powiedzieć. Ale w ten sposób tylko pogorszyłabym swoją sytuację. To się jeszcze dało uratować i może chłopak nie pomyśli, że mam problemy psychiczne.
    - Nic ja… Zobaczyłam kogoś kto… Kogo… - plątałam się szukając w głowie jakiegoś sensownego wytłumaczenia dla swojego dziwnego zachowania.
    - Ana? Kto tam jest? Boisz się kogoś? - spytał odruchowo się prostując.
    - Nie nie! Ja…
    - Dobrze słyszeć, że się mnie nie boisz Ano. Już się obawiałem, że to przede mną się ukrywasz. - Zacisnęłam zęby kiedy usłyszałam ten głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Harold jak gdyby nigdy nic opiera się ręką o drzewo, które było naszą kryjówką. Na twarzy miał najbardziej kpiący uśmieszek jaki kiedykolwiek u kogokolwiek widziałam. Myślałam, że spale się ze wstydu. Za to Liam wyprostował się jeszcze bardziej biorąc go chyba za zagrożenie. - Jestem Harr…y - powiedział wyciągając rękę w kierunku Liama. Spojrzałam na niego zaskoczona i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że się ze mnie naśmiewa i zająkał się przy własnym imieniu, żeby uzyskać ten sam efekt, który ja przez przypadek osiągnęłam rano. Zmrużyłam oczy. Ciekawa byłam co takiego wprawiło go w tak dobry humor. Bo na pewno nie mój widok. Liam podał mu rękę dopiero wtedy kiedy pokiwałam lekko głową, że powinien to zrobić.
    - Liam, przyjaciel Any z pracy - powiedział patrząc na niego podejrzliwie. Anioł zdawał się świetnie bawić. Za to ja marzyłam o tym, żeby być jak najdalej stąd. - A Ty to kto? - Harold uśmiechnął się pobłażliwie.
    - Narzeczony Any - powiedział spokojnie. Całkowicie mnie zatkało. Nawet jakbym wiedziała co powiedzieć to nie potrafiłabym wykrztusić nawet słowa. Liama chyba też zaniemówił, bo gapił się dosyć tępo to na mnie to na Harolda jakby próbując coś zrozumieć. Pewnie myślał o tym jak ktoś tak zwyczajny mógł zainteresować kogoś takiego jak on. Odpowiedź była prosta. NIE zainteresował. – Skarbeńku, jak dobrze, że Cie tu spotkałem, miałem właśnie do Ciebie dzwonić, żeby Ci przypomnieć, że mamy dzisiaj kolejne spotkanie z moim bratem Niallem, ten chłopak tyle chcę o Tobie wiedzieć… - odparł z uśmiechem jednak tylko ja zrozumiałam groźbę w tych słowach. Zamierzali mnie dzisiaj dokładnie przesłuchać. Na samą myśl o tym przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałam, że jak tylko będą chcieli, wyciągną ze mnie wszystko. I to wcale nie była miła perspektywa. Ale aktualnie mogłam myśleć tylko o tym jak bardzo jestem na niego wściekła za to, że zmyślił to wszystko.
    - Jak miło będzie go znowu zobaczyć kochanie - powiedziałam ledwo kryjąc sarkazm chociaż jestem pewna, że Harold i tak go wyczuł. Liam chyba uwierzył w o wszystko dopiero po moich słowach. Wydawał się być nieco urażony, że nie poinformowałam go o tym, że wychodzę za mąż. Ale nie był w tym przynajmniej osamotniony, bo tak się składa, że mnie tez nikt nie raczył poinformować.
    - Będę już leciał, do zobaczenia na 91 piętrze kotku - odparł po czym prawie przyprawiając mnie o zawał, pochylił się i delikatnie dotknął swoimi ustami mój policzek. Nie wiem czy anioły mają wyczulony słuch, ale przysięgam, że spojrzał na mnie tak jakby wiedział, że moje serce właśnie postanowił przyspieszyć dwukrotnie swoje bicie. Potem kiwnął Liamowi i poszedł dalej jak gdyby nic się nie stało. Oparłam się o drzewo i przeklnęłam pod nosem. Cholera. To są chyba jakieś żarty jeśli ten ignorant uważa, że będę teraz udawać i okłamywać innych że jest moim narzeczonym. Nie ma mowy.
    - Nie mówiłaś, że masz narzeczonego- mruknął w końcu Liam po dłuższej chwili.
    - Jakoś wypadło mi z głowy .
    To tyle jeśli chodzi o niekłamanie dla Harolda.

***

    Weszłam do windy i długo myślałam nad tym jak mam sprawić, żeby guzik z liczbą 91 pojawił się pod trzema poprzednimi. Ale nie miałam kompletnie pojęcia jak to zrobić. Zdążyłam zrobić 7 kursów w dół i górę z przypadkowymi ludźmi udając, że wcale nie jeżdżę tu bez przerwy od 15 minut. Kiedy w końcu starsza pani z wyjątkowo wrednym wnukiem, który oznajmił mi, że ubieram się jak jego babcia, wyszli z windy, natychmiast z powrotem skupiłam całą swoją uwagę na miejscu gdzie powinien się znajdować ten nieszczęsny, znikający guzik. Poprzednim razem pojawił się tylko dlatego, że Niall był obok mnie. Co mam zrobić, żeby stało się to samo skoro nie ma w pobliżu żadnego anioła chętnego mi z tym pomóc? Jestem tylko zwykłym człowiekiem na litość boską! No może nie do końca zwykłym… Ale blokowanie swoich myśli i odporność na psychiczne nakazy raczej mi się teraz nie przyda. Próbowałam cofnąć się wstecz do wszystkich momentów kiedy Harold mówił mi chociaż trochę o świecie aniołów. Może coś przeoczyłam? Ale właściwie nie powiedział mi za dużo. Zaledwie wspomniał coś o jakiś…sferach. Może to jest klucz? Nie pamiętałam jak się nazywały, ale to przecież nie było ważne, tak? Dzieliły się na tą, którą widzieli zwykli ludzie i tą, którą widziały anioły. NO i częściowo ja jeśli wierzyć Haroldowi. Może guzik jest po prostu ukryty? Niewidzialny jak ja i Harold kiedy dzisiaj rano weszliśmy w tą drugą sferę, żeby nikt nas nie widział. Ale jak miałam sprawić, żeby guzik się pojawił? To nie chodziło o to, że on tam był, ale nie można go było zobaczyć. Zbadałam dłońmi każdy zakątek i nigdzie nie wyczułam guzika. Czyli musiał być w tej sferze. Nudis. Chyba tak nazwał ją Harold. Goła sfera. Ta prawdziwa, niewidoczna dla innych ludzi. Może naprawdę jestem niezwykła? Tych wszystkich dziwnych rzeczy, które się wokół mnie działy nie dało się racjonalnie wytłumaczyć. Muszę w końcu otworzyć oczy. I pomóc Haroldowi dowiedzieć się kim jestem. Spróbowałam zrobić tą dziwną rzecz z umysłem, ale w drugą stronę. Zamiast wznosić mury i tarcze ochronne, pozwoliłam, żeby wszystko opadło. I naprawdę otworzyłam oczy. Widząc wszystko.
    Tym razem guzik 91 tam był. 


________________________________________________________________ 

FD: Wiem, że dzisiaj rozdział trochę nudnawy, ale w następnych będzie się już działo znacznie więcej :) Mam nadzieję, że mimo wszystko się Wam podobał ;) Jeśłi ktoś jest zaintereswoany wyrażeniem swojej opini o rozdziale zapraszam również na twitter ---> hashtag #UnrealFF :))


Następny rozdział zostanie wstawiony 20 czerwca jeśli pojawi się tu przynajmniej 10 komentarzy.