8 sierpnia 2014

10. I'm not calling you a liar

    - Będziesz tak milczeć przez całą drogę czy może powiesz coś w końcu? – spytał Harry patrząc na mnie rozciągnięty w luźnej pozie na swoim siedzeniu. Ledwo na niego spojrzałam i obróciłam głowę z powrotem w stronę okna. Nowy Jork powoli tonący w ciemnościach zdawał się być znacznie lepszą opcją niż patrzenie na niego.
    - Zamierzam. Chyba, że w końcu mi coś łaskawie zdradzisz. Mam dość tego, że żaden z was nie mówi mi o niczym i oczekuje, że sama się domyślę. – Anioł spojrzał na mnie zagadkowo.
    - A co chciałabyś wiedzieć? – zapytał. Jego twarz była jak wyrzeźbiona z kamienia, pozbawiona emocji i jedynie jego oczy zdradzały, że bawiło go moje zachowanie.
    - Wszystko.
    - To zajęłoby nieco więcej czasu niż go aktualnie mamy. – Skrzywił się. Spojrzałam na niego kątem oka. Skrzyżowałam ręce na piersi. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowuję się jak obrażona księżniczka, ale zasługiwałam na odpowiedzi!
    - To może go nie trać i zacznij już teraz?
    - Nabrałaś charakterku widzę. – Uśmiechnął się pobłażliwie. – W końcu. Ale dlaczego miałbym ci teraz to wszystko tłumaczyć?
    - Ależ proszę, nie mów nic. Tylko zobaczymy kto wyjdzie na idiotę, gdy okaże się, że jego ‘partnerka’ popełnia gafę za gafą, bo nic nie wie o świecie aniołów – warknęłam wygładzając sukienkę. Zacisnęłam dłoń na jednym z ramion znajdujących się pod moim biustem. Jeżeli wcześniej myślałam, że może ten wieczór nie będzie aż tak przerażający i beznadziejny to teraz wiedziałam, że byłam w błędzie. Wszechmogący Harold o to zadba. Anioł westchnął jakby był zmęczony tą rozmową.
    - Jesteś strasznie uparta. – Robił co mógł, żeby tylko nie wyszło, że to on się mylił i rzeczywiście powinien powiedzieć mi jak najwięcej. – Więc opowiem ci trochę naszej historii tylko nie narzekaj później, że to nudne, bo sama tego chciałaś. Bal na który idziemy oficjalnie ma nazwę Bal 2 Mieczy, odbywa się co 100 lat pokoju, więc oczywiste jest, że jeżeli przeciwne strony zaczęłyby ze sobą walczyć to ten by się nie odbył. Nazywa się go tak, ponieważ uczestniczą w nim dwa gatunki, które stanęły po jednej stronie przeciwko dwóm innym w wojnie, która odbyła się równo 1500 lat temu. Są to Anioły i Nefilim, chociaż tak naprawdę tych drugich przychodzi zaledwie garstka.
    - Dlaczego? – Wbrew temu co powiedział Harry ta historia zafascynowała mnie od samego początku i słuchałam każdego jego słowa bardzo uważnie, żeby niczego nie przegapić.
    - My aniołowie mamy dosyć…specyficzny stosunek do Nefilim. Traktujemy ich jak brudną krew, bo w połowie są ludźmi i spłodzili ich Upadli. – Rzuciłam mu nieco urażone spojrzenie.
    - Nie sądziłam, że anioły mogą być tak nietolerancyjne i oceniać kogoś przez pryzmat czegoś na co nie ma wpływu. Tak bardzo nie lubisz ludzi, a jesteś tak bardzo do nich podobny pod tym względem. – Ku mojemu zdziwieniu Harry spuścił wzrok i poruszył się nerwowo na siedzeniu. Było mu wstyd. I jakoś nie było mi ,upoi z powodu tego co powiedziałam, bo to była prawda. – Aż dziwne, że nie zabiłeś mnie od razu skoro jestem dla ciebie ‘brudna’ – prychnęłam.
    - Nieprawda. Ty nie jesteś, różnisz się od zwyczajnych Nefilim i…
    - …i dlatego mnie będziesz tolerował, ale oni nadal są dla ciebie nikim? Rozumiem, możesz kontynuować – burknęłam. Nie znałam nikogo kto byłby Nefilim, ale czułam z nimi pewną bliskość, to do nich byłam najbardziej podobna i domyślałam się, że część z nich również długo nie wiedziała kim jest.
    - Ana… - zaczął Harry, ale pokręciłam tylko głową. Zirytował się, że nie dałam mu szansy się wytłumaczyć, ale poddał się, bo wiedział, że i tak nic nie wskóra wyjaśnieniami. – Wojna o której mowa to Wojna 4 Mieczy pomiędzy Aniołami wspieranymi przez Nefilim a Upadłymi wspieranymi przez Halfirów. Zakończyła się naszym zwycięstwem chociaż wielu z nas otarło się o śmierć lub zginęło całkowicie.
    - Anioły mogą umrzeć? Co się z nimi potem dzieje? – zapytałam zaintrygowana na tyle, że odszukałam jego oczy, które zabłyszczały jakimś okropnym wspomnieniem.
    - Mogą umrzeć, ale to zdarza się bardzo rzadko. Nawet nie wiesz jak ogromnej mocy trzeba, żeby zabić jednego z nas. Kiedy umieramy, odchodzimy na zawsze. Także nasze dusze. A to dlatego, że pochodzimy z nieba, nie ma miejsca do którego moglibyśmy się udać po śmierci. – Zacisnął dłoń w pięść. Nie chciałam wiedzieć jakie obrazy przesuwają się przed jego oczami. Pierwszy raz poczułam, że on też w pewnym sensie jest człowiekiem. Też czuje i posiada ludzi, a n których mu zależy. Może właśnie ta wojna sprawiła, że był taki zgorzkniały. Może kogoś stracił.
    - Dlaczego właściwie wybuchła wojna? – zapytałam, żeby jego myśli skierowały się na inny temat. Wydawało mi się, że mu ulżyło kiedy mógł zacząć mówić o czymś innym.
    - Upadli planowali to od dawna. Raz na kilkaset lat granica między niebem, ziemią i piekłem staje się cieńsza przez co ci mieli szansę sprowadzić sporą grupę na swoją drogę. Wielu moich braci, których znałem całe swoje życie upadli. Ich przywódca zyskał przewagę liczebną i doprowadził do wojny. Ale to my wygraliśmy. I Chociaż chciałbym móc powiedzieć, że mimo wszystko byliśmy od nich po prostu silniejsi, to nie mogę tego zrobić. Wygraliśmy tylko dzięki wsparciu Nefilim, z którymi zawarliśmy tak zwany Pakt Stuletni. Upadli nawet z Halfirami po swojej stronie byli skazani na porażkę.
    Nieświadomie przeczesał palcami włosy doprowadzając je do całkowitego bałaganu. I mimo że na ogół wolałam kiedy chłopak miał włosy tak krótkie jak Liam to nie mogłam udawać, że mi się nie podobając. To byłoby oszukiwanie samej siebie. Odetchnęłam wewnętrznie, gdy upewniłam się, że zamknęłam swoje myśli. Nie chciałam, żeby Harry wiedział, że robi na mnie tak duże wrażenie. Był najpiękniejszym mężczyzną jakiego w życiu widziałam. Ktoś taki musiał być aniołem.
    - A Halfiry? Co to takiego? – spytałam kiedy Harry po raz kolejny użył nieznanej mi nazwy.
    - Istoty, które żywią się krwią ludzi.
    - Jak wampiry? – Skrzywiłam się w obrzydzeniu.
    - Nie do końca… - Podrapał się po brodzie w zastanowieniu. – One potrzebują krwi, żeby zyskać moc, nie żeby przeżyć. Poza tym nie pija jej bezpośrednio od ofiary tylko z kielichów i potrzebują do tego specjalnych rytuałów, które działają tylko o północy dlatego nam aniołom najłatwiej jest ich wytropić właśnie wtedy. Są przeklęci i stworzeni przez Upadłych, a naszym zadaniem jest ich zniszczyć. – Groźba, która brzmiała w jego głosie sprawiła, że przeszedł mnie dreszcz. Uzmysłowiłam sobie, że ktoś kto siedzi tak blisko mnie jest nie tylko aniołem, ale również zabójcą.
    - Dlatego tak nienawidzicie Nefilim prawda? Bo są stworzeni przez Upadłych, a dla was wszystko co oni stworzyli jest złe i nieczyste – powiedziałam kiedy to do mnie dotarło. Harry spojrzał na mnie zdziwiony, że tak szybko do tego doszłam. Westchnęłam i znowu zmieniłam temat, żbey uniknąć skrępowania pomiędzy nami. – Gdzie będzie ten bal? – spytałam próbując zapanować na swoim drżącym głosem.
    - Nie mogę ci powiedzieć, bo to wiedz jedynie dla czystokrwistych aniołów – odparł. Zjeżyłam się nieco, ale powstrzymała od komentowania. Teraz wiedziałam już co nim kierowało, ale i tak nie usprawiedliwiało tej pychy, która brzmiała w jego głosie kiedy wypowiadał się o Nefilim.
    Jechaliśmy już dłuższy czas i powoli wyjeżdżaliśmy z Nowego Jorku. Byłam więcej niż ciekawa tego gdzie to wszystko będzie się odbywać. Ale Harold oczywiście musiał to wszystko przede mną ukrywać. I tak byłam w gruncie rzeczy zdziwiona tym ile mi powiedział. Czułam się odrobinę pewniej mając chociaż te skrawki informacji. Ale tylko odrobinę.
    - Wiesz, że rasizm to jedna z najgorszych cech ludzkich? Czy to nie zabawne, ze istoty, które powinny być całkowicie czyste i wolne od takich zachowań są ich pełne? – zakpiłam. Anioł otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale to jak mocno mnie zirytował, dodało mi odwagi. – Nic nie mów. Rozumiem.
    - Właśnie nic nie rozumiesz Ana… - Wzdrygnęłam się kiedy użył mojego imienia.
    - Nieważne. Przeszła mi ochota na rozmowy z tobą – burknęłam i odwróciłam się z powrotem do okna.
    - Ana… - zaczął Harry ostrzegawczo. Nie odezwałam się ani słowem. Anioł poddał się dopiero za trzecim razem. – Baby – mruknął. Przynajmniej okazywał jakieś emocje. Poza zaskoczeniem i rozbawieniem rzadko zdradzał, że w ogóle posiada coś takiego jak uczucia.
    Nie chciałam tego przyznawać, ale bałam się tego co może się wydarzyć. Wciąż nie wiedziałam kim jestem. Byłam pewna, że Harry i Niall coś przede mną ukrywają, ale nie wiedziałam już co mam zrobić, żeby to od nich wyciągnąć. Wydaje mi się jednak, ze od czasu kiedy zdali sobie sprawę z tego, że w jakiś sposób jestem inna od zwykłych Nefilim, zaczęli mnie traktować jakoś inaczej. Szczególnie Harry. Wcześniej sam mi groził na każdym kroku, że mnie zabije, a teraz przysiągł mi, że zrobi wszystko, żeby mnie obronić w razie takiej potrzeby. Nie rozumiałam tego. Zachowywał się tak jakbym była w jakiś dziwny sposób…cenna. I trochę mnie to niepokoiło. Bo nie wiedziałam co w ich świecie może oznaczać to, że ktoś jest cenny. Zastanawiał mnie też to, że za wszelką cenę chcieli ukryć to kim jestem przed innymi.. Kimkolwiek jestem wprowadza to o wiele za dużo komplikacji do mojego życia niż bym sobie tego życzyła.
    - Muszę ci teraz zasłonić oczy – powiedział nagle Harry. Spojrzałam na niego zaskoczona i zobaczyłam czarny kawałek materiału, który wyglądał na jedwab.
    - Co? Dlaczego? – Zmarszczyłam brwi.
    - Bo nikt spoza kręgów aniołów nie może wiedzieć o lokalizacji Świętej Ziemi. Mówiłem ci już o tym – westchnął zniecierpliwiony.
    - To znaczy, że jesteśmy już blisko? – wydukałam przestraszona i podekscytowana jednocześnie. Nie obchodziło mnie co sobie o mnie pomyśli Harold. Czułam strach i nie miałam siły go ukrywać. Anioł pokręcił przecząco głową.
    - Jesteśmy tak daleko jak tylko możemy być, ale wyjeżdżamy już z miasta. Potem polecimy – odparł przysuwając się do mnie i przybliżając opaskę do moich oczu.
    - Samolotem? Lotnisko nie jest przypadkiem w drugą stronę? – Spojrzałam na niego ogłupiałym wzrokiem, bo nic nie rozumiałam. Anioł uśmiechnął się do mnie pobłażliwie.
    - Jeśli uznamy, że ja jestem samolotem, a ty jedynym pasażerem…to tak – powiedział rozbawiony.
    Wtedy dotarł do mnie sens jego słów. Naraz obudziło się we mnie milion emocji na raz zaczynając na strachu i panice, a kończąc na ekscytacji i niecierpliwości. Polecę. W ramionach anioła. To brzmiało absurdalnie nawet w moich myślach. I mimo że nie będzie to pierwszy raz, bo ten odbył się kiedy Harry zrzucił mnie z dachu, a potem sam po mnie poleciał, a drugi kiedy leciał ze mną do pracy, to i tak czułam, że ogarniają mnie dziwne dreszcze.
    Anioł kazał mi obrócić się lekko i zasłonił mi oczy materiałem. Czułam jak jego palce co jakiś czas lekko muskają mój kark kiedy wiązał jedwab w odpowiednio mocny supeł. Zapewne po to, żeby nie kusiło mnie odsłanianie sobie widoku. Poczułam się dziwne bezbronna kiedy skończył, a wokół mnie była tylko ciemność. Próbowałam coś dojrzeć, ale nie było na to nawet najmniejszych szans. Harry ostatni raz upewnił się, że dobrze zawiązał opaskę i wtedy zrobił coś na co nie byłam kompletnie przygotowana. Przejechał dłonią po moich włosach, delikatnie biorąc jedno z pasem w swoje zgrabne palce. Mogłam tylko wyczuć instynktownie, że się im przypatruje i domyśliłam się, że spogląda, na któreś z zielonych i niebieskich pasemek, które sprawił mi Horan. Przełknęłam ślinę i dopiero wtedy Harold puścił moje włosy. Chciałam zobaczyć teraz wyraz jego twarzy. Nagle zaczęłam się nad czymś zastanawiać. Skoro potrafiłam powstrzymać go od czytania moich myśli i sterowania moim umysłem to… Czy potrafiłabym zrobić to w drugą stronę. Czy potrafiłabym wtargnąć do jego umysłu? Skrzywiłam się lekko. Powinnam być zgorszona samą myślą o czymś takim, podczas gdy ta wywołała u mnie podniecenie. Jakby to było wejść do czyjejś głowy, znać wszystkie uczucia, emocje, myśli… I to nie byle kogo. Jego myśli. Ale po pierwsze wątpiłam w taką możliwość, a poza tym nawet jeśli byłam w stanie zrobić cos takiego to… Harry był potężnym aniołem, a ja całkowitym nowicjuszem. Musiał mieć niewyobrażalnie dużą ilość barier wzniesionych wokół swojego umysłu. Pewnie i tak nie dałabym rady.
    - O czym myślisz? – spytał nagle anioł, a ja zaskoczona nagłym dźwiękiem jego głosu podskoczyłam na swoim siedzeniu i położyłam dłoń na sercu, żeby się uspokoić. Poczułam gęsią skórkę na karku, bo miałam silne przeczucie, że wzrok Harrego znajduje się teraz w tym miejscu. I nie do końca wiedziałam co zrobić z tą świadomością. Położyłam dłoń z powrotem na kolanach czując, że jego zielone oczy podążają za tym ruchem.
    - O niczym konkretnym – bąknęłam. Ciekawe jakby zareagował, gdybym przyznała się, że myślałam o tym, żeby wtargnąć do jego umysłu. Pewnie by się wściekł i wzniósł jeszcze większe bariery, a potem zrobiłby wszystko, żeby zburzyć moje i dostać się do mojej głowy. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
    - Dlatego właśnie się rumienisz tak? – zakpił, a ja miałam ochotę przeklinać swoją jasną cerę, na której trudno było cokolwiek ukryć. Nie zdążyłam się jeszcze opalić w tym roku i to efekty. Z mojej twarzy można było czytać jak z otwartej książki.
    Nagle samochód się zatrzymał, a ja zaczęłam się denerwować. Usłyszałam jak drzwi się otwierają i Harry wysiada. Po chwili ktoś otworzył te z mojej strony, a ja nieporadnie próbowałam wyjść. Przeżyłam szok kiedy ktoś złapał mnie w talii i po prostu wyciągnął stamtąd i postawił na ziemi. Bez ostrzeżenia poczułam jakby coś dziwnego wytworzyło się wokół naszej dwójki i nic tak bardzo nie denerwowało mnie w tym momencie jak to, że nie mogę widzieć.
    - Co to? – spytałam zdezorientowana.
    - Poczułaś to? – Usłyszałam głos Harrego i poczułam się jeszcze gorzej ze świadomością, że wyciągnął mnie z samochodu jakbym była jakąś lalką. Z drugiej strony zrobiło mi się miło, bo nie sprawiło mu to żadnego problemu, a od zawsze uważałam, że dodatkowy tłuszczyk na biodrach uniemożliwiłby potencjalnemu chłopakowi noszenie mnie. Dla niego najwyraźniej nie stanowiło to problemu. Tylko nie chciałam, żeby znowu dotykał mnie w tych okolicach. Nie czułam się dobrze z tymi częściami swojego ciała i zazwyczaj ukrywałam je tak jak się dało, a trudno coś ukryć kiedy ktoś cię ta dotyka. Skrzywiłam się. To zdecydowanie zabrzmiało jakby był w tym jakiś podtekst. – To coś w rodzaju bańki, którą rozciągnąłem wokół nas, żebyś nie czuła chłodu kiedy będziemy lecieć. No i żebyś nie zniszczył sobie fryzury – dodał złośliwie.
    Jakbym wiedziała gdzie aktualnie jest jego twarz to nie wiem czy powstrzymałabym się przed przyłożeniem mu. Nie byłam takim typem dziewczyny, dla której wygląd jest najważniejszy. Chociaż byłoby miło, gdyby natura obdarowała mnie lepszą urodą, a nie połową genów jakiegoś Upadłego. Nagle poczułam jak ramiona Harrego łapią mnie w silnym uścisku, jedna z jego dłoni wylądował pod moimi kolanami, a druga pod plecami. Przycisnął mnie do swojej piersi, a wtedy usłyszałam trzepot skrzydeł i ledwo powstrzymałam się przed zerwaniem opaski z oczu. Odkąd go poznałam marzyłam o zobaczeniu jego anielskich skrzydeł. Bo wiedziałam, że muszą być czymś równie niesamowitym jak on sam. O ile nie bardziej.
    - Trzymaj się mały elfie – powiedział prosto do mojego ucha z nutką pieszczotliwości, której za pewne mocno pożałował, bo oderwał się od ziemi z takim rozmachem, że krzyknęłam w jego pierś. Usłyszałam jeszcze jego cichy śmiech i wtuliłam twarz w jego marynarkę. Czułam jak wysoko się wznosimy i to mnie przerażało. I tylko to, że mimo wszystko mu ufałam mogło sprawić, że byłam w miarę spokojna. Bo wiedziałam, że w życiu nie wypuściłby mnie ze swoich ramion.

 _______________________________________________________________________

FD: Wracam do Was po tej nadzwyczaj długiej przerwie i muszę przyznać, że strasznie się za Wami stęskniłam! Jak Wam się podobał rozdział? JA nie moge się doczekać kiedy przeleję swoje myśli na przysłowiowy papier i będziecie mogli przeczytać nowy rozdział :D A jak na razie to potulnie proszę o komentarze i zapraszam Was o tutaj -----> #UnrealFF  do wyrażania swojej opinii o rozdziale ^^