Sekundę później moja głowa znów była wypełniona wizjami tego co planował Harold. Zbyt szybko się rozpraszałam, gdy w grę wchodziło coś tak…niemożliwego. Przychodziły mi już nawet do głowy tak idiotyczne i niedorzeczne pomysły jak to, że chcę mnie zabrać na randkę. Parsknęłam śmiechem i okręciłam się na krześle. Dowody na to, że Nowy Jork źle działa na ludzi spoza miasta: po pierwsze rozwijająca się głupota, po drugie możliwe załamanie nerwowe, po trzecie patrz punkt pierwszy i drugi. Wypuściłam z siebie powietrze jak z przebitego balonu i wstałam od biurka. Narzuciłam na siebie czarną marynarkę, tak prostą, że moja babcia też pewnie taką nosiła, i wzięłam torebkę. Wyszłam ze swojego gabinetu z myślami wciąż przy tajemniczych planach Harolda. Postawiłam zaledwie kilka kroków kiedy wpadłam na kogoś z rozmachem. Albo raczej ten ktoś wpadł z rozmachem na mnie, bo przysięgam, że sekundę wcześniej nikogo nie było na korytarzu. Ledwo złapałam równowagę i to tylko dlatego, że ten ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Gdy stałam już pewnie na nogach, spojrzałam w górę i zobaczyłam, że to Liam. Uśmiechnęłam się krzywo. Taaak, pracuję tu od dwóch dni, a już zdążyłam poznać jakiego typu człowiekiem jest Liam. Całkowicie nieskoordynowanym ruchowo i nieświadomym gabarytów swojego ciała. Myślę, że przez dług czas był przeciętnego wzrostu i pewnego dnia nie zauważył, że przybyło mu z 20 centymetrów. To niespotykane, żeby chłopak był taką niezdarą, ale jemu akurat to pasowało. Dzięki temu jego przesadna pewność siebie i troszkę narcystyczne podejście do życia nie były tak bardzo wkurzające, bo niezdarność je równoważyła. Ale podziwiałam go za to, że całkowicie się tym nie przejmował, mimo że podczas ostatnich dni rozlał kawę 3 razy. W tym raz tą Samanthy, ale nie wydaje mi się, żeby miała coś przeciwko. Była w nim szaleńczo zakochana i chyba tylko ślepy by tego nie zauważył. No i Liam. Ale on nie musiał być ślepy, żeby coś było z nim nie tak.
- Ciao bella - powiedział z zawadiackim uśmieszkiem. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami. - Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Słucham? - Uniosłam brwi i spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Czy mam na Ciebie wpaść jeszcze raz? - dokończył, a ja parsknęłam niezbyt atrakcyjnym śmiechem. Myślałam, że to Peter ma beznadziejne teksty, ale jednak Liam bił go na głowę w tej kategorii. Chyba nawet ja lepiej flirtuję chociaż nigdy tego nie robię. Ale znam podstawową zasadę - NIE UŻYWAĆ TANICH TEKSTÓW. Biednego Liama najwyraźniej nikt nigdy o tym nie uświadomił.
- Przepraszam Liam, idę na lunch, może później pogadamy - powiedziałam kiedy w końcu mogłam się normalnie wysłowić bez plucia mu na twarz ze śmiechu. Jego zaletą było to, że nigdy się nie obrażał. Ale to wynikało raczej z przekonania o własnej świetności niż ze zdrowego dystansu do samego siebie. To dziwne, ale i tak go lubiłam. Nawet jeśli był trochę zadufany w sobie. Miałam wrażenie, że jest młodszy ode mnie ze względu na swoje zachowanie i młodzieńczą naiwność, a w rzeczywistości był 5 lat starszy ode mnie. Cóż, na pewno nie było tego widać.
- Może pójdę z Tobą? - spytał z uśmiechem. Wiem, że powinnam była się zgodzić. To miał być ten moment kiedy przestaję odsuwać się od innych ludzi i zamiast tego wpuszczam ich do swojego życia. Tylko, że… Kiedy miałam na głowie cały świat aniołów i jednego bardzo upierdliwego, który planował coś okropnego, znając jego, nie bardzo miałam ochotę wychodzić w końcu ze swojej skorupy i przestać się alienować. - Wiesz, jak chcesz to możemy wyjść jako przyjaciele, to nie musi być randka - dodał. Cholera. Naprawdę nie chciałam robić mu przykrości. Poza tym byłam teraz w pewnym sensie jego przełożoną, nie zdobędę jego sympatii zachowując się jak nadęta krowa. To ostatnie przeważyło wszystko. Za bardzo zależało mi na tej pracy.
- Z przyjemnością. Ale jak przyjaciele pamiętasz?
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
***
- Nie wiem jak możesz tyle jeść - powiedziałam z szeroko otwartymi oczami patrząc jak Liam pochłania 2 porcję swojego włoskiego dania. Ja sama nie zjadłabym nawet połowy jednej. A on chyba cały czas był głodny. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- No co? Potrzebuje energii, po południu dowiemy się w końcu jakie mamy tematy, zamierzam się zabrać do pracy od razu jak będę wiedzieć o czym pisać. Może zdradzisz mi coś już teraz? - spytał poufnym szeptem.
Przewróciłam oczami i pokręciłam głową. Wszyscy mieli dowiedzieć się w tym samym czasie, tak zarządziła Caroline. Wolałam nie podpaść szefowej, zwłaszcza, że naprawdę ją polubiłam. I męczyła mnie trochę wizja, którą miałam kiedy podałam jej rękę pierwszego dnia. Od tamtego czasu unikam jakiegokolwiek dotyku, bo boje się, że to coś znowu się pojawi. Nie zamierzałam mówić o tym Haroldowi, a wiem, że liczy na to, że powiem mu o wszystkich dziwnych rzeczach, które mnie dotyczą. I teraz z perspektywy czasu widzę, że wbrew mojemu przekonaniu, że jestem normalna, tych drobnych rzeczy, które odróżniały mnie od innych troszkę było.
Po wyjściu z włoskiej knajpki znajdującej się na końcu przecznicy zdążyliśmy przejść zaledwie kilka kroków kiedy całkowicie wryło mnie w ziemię. Co on tu robi?! Harold, jak gdyby nigdy nic, szedł sobie spokojnie z naprzeciwka. Przebrał się i teraz miał na sobie swoją czarną marynarkę od garnituru, ale na dole miał zwykłe czarne rurki. Właściwie to ogarnęła mnie dziwna zawiść na widok jego nóg. Mężczyźni nie powinni mieć takich nóg. To niesprawiedliwe. Miałam ochotę schować się za Liamem, ale wiedziałam, że to byłoby dziecinne. Więc schowałam się za drzewem i wciągnęłam za nie chłopaka. No tak, bo to przecież było normalne. Liam spojrzał na mnie z zaskoczeniem podczas, gdy ja modliłam się w duchu o to, żeby Harold nas nie zauważył.
- Co się stało? - spytał jakby zastanawiając się czy jestem przy zdrowych zmysłach. Nic, anioł Nowego Jorku mnie śledzi, a co u Ciebie? - miałam ochotę powiedzieć. Ale w ten sposób tylko pogorszyłabym swoją sytuację. To się jeszcze dało uratować i może chłopak nie pomyśli, że mam problemy psychiczne.
- Nic ja… Zobaczyłam kogoś kto… Kogo… - plątałam się szukając w głowie jakiegoś sensownego wytłumaczenia dla swojego dziwnego zachowania.
- Ana? Kto tam jest? Boisz się kogoś? - spytał odruchowo się prostując.
- Nie nie! Ja…
- Dobrze słyszeć, że się mnie nie boisz Ano. Już się obawiałem, że to przede mną się ukrywasz. - Zacisnęłam zęby kiedy usłyszałam ten głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Harold jak gdyby nigdy nic opiera się ręką o drzewo, które było naszą kryjówką. Na twarzy miał najbardziej kpiący uśmieszek jaki kiedykolwiek u kogokolwiek widziałam. Myślałam, że spale się ze wstydu. Za to Liam wyprostował się jeszcze bardziej biorąc go chyba za zagrożenie. - Jestem Harr…y - powiedział wyciągając rękę w kierunku Liama. Spojrzałam na niego zaskoczona i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że się ze mnie naśmiewa i zająkał się przy własnym imieniu, żeby uzyskać ten sam efekt, który ja przez przypadek osiągnęłam rano. Zmrużyłam oczy. Ciekawa byłam co takiego wprawiło go w tak dobry humor. Bo na pewno nie mój widok. Liam podał mu rękę dopiero wtedy kiedy pokiwałam lekko głową, że powinien to zrobić.
- Liam, przyjaciel Any z pracy - powiedział patrząc na niego podejrzliwie. Anioł zdawał się świetnie bawić. Za to ja marzyłam o tym, żeby być jak najdalej stąd. - A Ty to kto? - Harold uśmiechnął się pobłażliwie.
- Narzeczony Any - powiedział spokojnie. Całkowicie mnie zatkało. Nawet jakbym wiedziała co powiedzieć to nie potrafiłabym wykrztusić nawet słowa. Liama chyba też zaniemówił, bo gapił się dosyć tępo to na mnie to na Harolda jakby próbując coś zrozumieć. Pewnie myślał o tym jak ktoś tak zwyczajny mógł zainteresować kogoś takiego jak on. Odpowiedź była prosta. NIE zainteresował. – Skarbeńku, jak dobrze, że Cie tu spotkałem, miałem właśnie do Ciebie dzwonić, żeby Ci przypomnieć, że mamy dzisiaj kolejne spotkanie z moim bratem Niallem, ten chłopak tyle chcę o Tobie wiedzieć… - odparł z uśmiechem jednak tylko ja zrozumiałam groźbę w tych słowach. Zamierzali mnie dzisiaj dokładnie przesłuchać. Na samą myśl o tym przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałam, że jak tylko będą chcieli, wyciągną ze mnie wszystko. I to wcale nie była miła perspektywa. Ale aktualnie mogłam myśleć tylko o tym jak bardzo jestem na niego wściekła za to, że zmyślił to wszystko.
- Jak miło będzie go znowu zobaczyć kochanie - powiedziałam ledwo kryjąc sarkazm chociaż jestem pewna, że Harold i tak go wyczuł. Liam chyba uwierzył w o wszystko dopiero po moich słowach. Wydawał się być nieco urażony, że nie poinformowałam go o tym, że wychodzę za mąż. Ale nie był w tym przynajmniej osamotniony, bo tak się składa, że mnie tez nikt nie raczył poinformować.
- Będę już leciał, do zobaczenia na 91 piętrze kotku - odparł po czym prawie przyprawiając mnie o zawał, pochylił się i delikatnie dotknął swoimi ustami mój policzek. Nie wiem czy anioły mają wyczulony słuch, ale przysięgam, że spojrzał na mnie tak jakby wiedział, że moje serce właśnie postanowił przyspieszyć dwukrotnie swoje bicie. Potem kiwnął Liamowi i poszedł dalej jak gdyby nic się nie stało. Oparłam się o drzewo i przeklnęłam pod nosem. Cholera. To są chyba jakieś żarty jeśli ten ignorant uważa, że będę teraz udawać i okłamywać innych że jest moim narzeczonym. Nie ma mowy.
- Nie mówiłaś, że masz narzeczonego- mruknął w końcu Liam po dłuższej chwili.
- Jakoś wypadło mi z głowy .
To tyle jeśli chodzi o niekłamanie dla Harolda.
***
Weszłam do windy i długo myślałam nad tym jak mam sprawić, żeby guzik z liczbą 91 pojawił się pod trzema poprzednimi. Ale nie miałam kompletnie pojęcia jak to zrobić. Zdążyłam zrobić 7 kursów w dół i górę z przypadkowymi ludźmi udając, że wcale nie jeżdżę tu bez przerwy od 15 minut. Kiedy w końcu starsza pani z wyjątkowo wrednym wnukiem, który oznajmił mi, że ubieram się jak jego babcia, wyszli z windy, natychmiast z powrotem skupiłam całą swoją uwagę na miejscu gdzie powinien się znajdować ten nieszczęsny, znikający guzik. Poprzednim razem pojawił się tylko dlatego, że Niall był obok mnie. Co mam zrobić, żeby stało się to samo skoro nie ma w pobliżu żadnego anioła chętnego mi z tym pomóc? Jestem tylko zwykłym człowiekiem na litość boską! No może nie do końca zwykłym… Ale blokowanie swoich myśli i odporność na psychiczne nakazy raczej mi się teraz nie przyda. Próbowałam cofnąć się wstecz do wszystkich momentów kiedy Harold mówił mi chociaż trochę o świecie aniołów. Może coś przeoczyłam? Ale właściwie nie powiedział mi za dużo. Zaledwie wspomniał coś o jakiś…sferach. Może to jest klucz? Nie pamiętałam jak się nazywały, ale to przecież nie było ważne, tak? Dzieliły się na tą, którą widzieli zwykli ludzie i tą, którą widziały anioły. NO i częściowo ja jeśli wierzyć Haroldowi. Może guzik jest po prostu ukryty? Niewidzialny jak ja i Harold kiedy dzisiaj rano weszliśmy w tą drugą sferę, żeby nikt nas nie widział. Ale jak miałam sprawić, żeby guzik się pojawił? To nie chodziło o to, że on tam był, ale nie można go było zobaczyć. Zbadałam dłońmi każdy zakątek i nigdzie nie wyczułam guzika. Czyli musiał być w tej sferze. Nudis. Chyba tak nazwał ją Harold. Goła sfera. Ta prawdziwa, niewidoczna dla innych ludzi. Może naprawdę jestem niezwykła? Tych wszystkich dziwnych rzeczy, które się wokół mnie działy nie dało się racjonalnie wytłumaczyć. Muszę w końcu otworzyć oczy. I pomóc Haroldowi dowiedzieć się kim jestem. Spróbowałam zrobić tą dziwną rzecz z umysłem, ale w drugą stronę. Zamiast wznosić mury i tarcze ochronne, pozwoliłam, żeby wszystko opadło. I naprawdę otworzyłam oczy. Widząc wszystko.
Tym razem guzik 91 tam był.
________________________________________________________________
FD: Wiem, że dzisiaj rozdział trochę nudnawy, ale w następnych będzie się już działo znacznie więcej :) Mam nadzieję, że mimo wszystko się Wam podobał ;) Jeśłi ktoś jest zaintereswoany wyrażeniem swojej opini o rozdziale zapraszam również na twitter ---> hashtag #UnrealFF :))
Następny rozdział zostanie wstawiony 20 czerwca jeśli pojawi się tu przynajmniej 10 komentarzy.
NENSNWKSJKAHAKSJXONDBD O BOZE KOCHAM CIE
OdpowiedzUsuńNudny?! Chyba żartujesz! :D
OdpowiedzUsuńPraktycznie umarłam ze śmiechu jak usłyszałam, że Harold przedstawił się jako jej narzeczony XD
I tak się tym strasznie jaram cały czas! edbhnwjhf2uejdweuqhdujqwdbewqudwequdhuwdqwuehwueh :D
Kocham Cię za to fanfiction! Jest absolutnie genialne! W każdym calu!
Kocham, kocham, kocham i jeszcze raz kocham! :D
Nie mogę sie doczekać następnego waedewferfEW
Pozdrawiam @daftZARRY
wsahdkwnjkefwejfwiden
OdpowiedzUsuńJezu... przeżywam fanfction bardziej niż własne życie! :D
To jest po prostu cudowne!
@HeShouldBeHere
<33
OdpowiedzUsuńZa każdym razem zaskakujesz mnie coraz bardziej!
OdpowiedzUsuńOczywiście pozytywnie :D
Piszesz niesamowicie! Fabuła jest genialna! Wszystko jest cudowne :DDD
Jenyy... tak strasznie będzie się dłużyło to czekanie na nowy rozdział. xoxo
Jak my wytrzymamy dziewczyno bez Harry'ego i Any do 20 czerwca??
OdpowiedzUsuńJa muszę już wiedzieć kim jest Ana!! I jak się uda randka...
Kocham <3
Świetny!!! Mam tylko nadzieje że szybko nadejdzie 20 czerwiec. Nie mogę się doczekać co będę dalej... Wielbie cię ♥♥
OdpowiedzUsuńOMG boskie koooooooooocham tego bloga ♥♥ dlaczego zostawisz nas 13 dni w nepewności co wydarzy się na 91 piętrze ?? dlaczego aż tak długo :( no nic trudno życze weny pozdrawiam @AlwaysHungry_ :*
OdpowiedzUsuńświetne <33333
OdpowiedzUsuńSuper :) juz sie nie moge doczekac nastepnego. No Harr..y mnie rozwalil tym narzeczonym hahaha
OdpowiedzUsuńAww. Ta akcja pod drzewem! KC!
OdpowiedzUsuńJezu tak się napalilam na to spotkanie, a tu koniec rozdzialu. Strasznie wciągający!
OdpowiedzUsuńboskie *-* nie mogę się doczekać nexta :D
OdpowiedzUsuńi ten Harr...y :3
boskie *-* ten Harr...y i tak akcja pod drzewem :3 już nie nie mogę doczekać nexta
OdpowiedzUsuńKOOOOOOOOOCHAM <3
OdpowiedzUsuńUuu..Liam sądzi, że Ana ma narzeczonego- Harrego
OdpowiedzUsuńNudnawy?!W którym miejscu ?!Świetny i mój ulubiony ff<3 A. ;*;*
OdpowiedzUsuńJezu dziewczyno dziękuję ci! Twoje historie są cudowne. Nie przestawaj!!!
OdpowiedzUsuńAaaaa dzieki tobie mogę przenieść się w całkowicie inny świat!
OdpowiedzUsuńMatko opis jak Harry szedł: bezbłędny. wyobraziłam sobie jego wyprostwoaną postawę, loki powiewające lekko na wietrze i bijącą pewność siebie.
OdpowiedzUsuńOMG
Umarłam.
Potem: Narzeczony.
Zakrztusiłam się własnym powietrzem a brat do mnie: a Ty co teraz?
hahahaha czaisz to?? :D
A jak ją ucałował to okey :serce mnie też przyspieszyło.
pytam:
JAK
J A K?! :D
hahahaha
:D JA NOWA CZYTELNICZKA! WITAJ :D
aha a jak Harry na nią krzyknął na tym dachu: dlaczego usłyszałam to jakby echem, jakby jego głos odbijał się w mej głowie? dziwne...co ty robisz z moim umysłem? :D