Harold
zadawał mi mnóstwo dziwnych pytań. Nie miałam pojęcia o czym mówił i jak
miałabym odpowiedzieć. Stałam przy oknie rozciągniętym od drewnianej podłogi do
samego sufitu i wpatrywałam się w miasto nie chcąc na niego patrzeć. Stał za
mną, wciąż przyglądając mi sie nieufnie. Chyba nie do końca mi uwierzył kiedy
powiedziałam mu, że nie wiem kim jestem. Nie wierzyłam nigdy w żadne bajki o
latających ludziach, wampirach i innych wytworach wyobraźni ludzi na
przestrzeni wieków, ale nie byłam głupia. Nie będę przecież zaprzeczać faktom.
Zleciałam z dachu i przeżyłam, a ten mężczyzna potrafił władać moim ciałem
chociaż miałam na tyle siły, żeby powstrzymać go od panowania nad moim umysłem.
Przeszedł mnie dreszcz na to wspomnienie. Czuć czyjąś obecność w głowie, tą
przemożną potrzebę, żeby ulec jego rozkazom... To uczucie było okropne. Ale
'odporność' na nią sprowadziła na mnie nie lada kłopoty. Haroldowi najwyraźniej
nie zdarzało się spotykać kogoś o takiej umiejętności. A przynajmniej nie kogoś
zwykłego. Człowieka. To stawiało mnie na z góry przegranej pozycji. Jego
spojrzenie sugerowało że na pewno nie byłam do końca człowiekiem. A mój umysł
wypierał myśl, że mogłabym być podobna do niego.
- Twój ojciec Jason był ojczymem Petera, prawda? - spytał zwracając moją uwagę. Odwróciłam się jak rażona piorunem. Samo spojrzenie na niego wywoływało ucisk w moim brzuchu. To niesamowite jak silne wrażenie władzy od niego pochodziło. Człowiek czuł się jak mały robak, którego on rozdeptałby butem, gdyby tylko miał ochotę.
- Tak... Skąd o tym wiesz? Sprawdzałeś mnie? - oburzyłam się. Skrzyżowałam ręce pod biustem i posłałam mu mordercze spojrzenie. W jego oczach błysnął ślad rozbawienia, a kąciki jego ust drgnęły. - I dlaczego się śmiejesz?!
- Dawno nikt nie odważył się na mnie podnieść głosu. To odświeżające - odparł coraz bardziej rozbawiony. Zmrużyłam oczy.
- Kim Ty właściwie jesteś, że masz o sobie tak wysokie mniemanie? - zapytałam zirytowana. Harold uniósł brew.
- Wydawało mi się, że tą kwestię mamy już za sobą, Ano...
- To może oświeć mnie ponownie - mruknęłam. Harold spojrzał na mnie niemal jakbym była małym dzieckiem, które zapytało go czy święty Mikołaj istnieje.
- Dobrze, a więc powtórzę - jestem aniołem Nowego Jorku, zesłanym tu kilkadziesiąt lat temu, żeby pilnować bezpieczeństwa tego miasta - odparł powoli z kamienną twarzą.
Anioł.
Cień. Od razu skojarzyłam. Ktoś obserwował moją sypialnie. Możliwe nawet, że on.
Anioł.
Cholera.
- Skoro taki z Ciebie obrońca to gdzie byłeś 11 września? - mruknęłam w oszołomieniu. Natychmiast zorientowałam się, że poruszyłam zły temat. Jego opanowanie całkowicie zniknęło, szczęki zacisnęły się, a rysy twarzy wyostrzyły. Jego oczy stały się mieszanką wściekłości, bólu i wspomnień. Przemknęłam ślinę czując obawę przed nim. Byłam zbyt dumna, żeby przyznać, że się go teraz bałam, dlatego powstrzymałam odruch cofnięcia się. - Przepraszam. - Harold tylko kiwnął głową. - Dlaczego szukałeś informacji o mnie?
- Myślałem, że jesteś zagrożeniem, musiałem wiedzieć o Tobie wszystko. To że Twoi rodzice nie żyją bardzo utrudni mi rozwiązanie zagadki tego kim jesteś.
- Dziękuje za delikatność - warknęłam.
- Ty nie byłaś delikatna - powiedział mając na myśli to co powiedziałam kilka chwil wcześniej. Spuściłam wzrok i westchnęłam, mając już tego wszystkiego dosyć.
- Czego dokładnie ode mnie chcesz? Nie możesz puścić mnie po prostu wolno? Uwierz mi, że jestem skłonna dobrowolnie zapomnieć o tym wszystkim. Oczywiście z pominięciem usuwania mi pamięci, sama wyprę to wszystko ze swojego umysłu. Nie będziesz mi więcej grzebał w głowie.
- To było stwierdzenie czy groźba? - spytał rozbawiony.
Jego twarz rozświetlił lekki uśmiech, który przyprawił moje serce o szybsze bicie. Byłam wkurzona. Nie pozwalałam sobie nigdy na to, żeby uroda jakiegoś mężczyzny zawróciła mi w głowie. Ale ten od którego dzieliło mnie zaledwie 3 metry był tego bardzo bliski. A nie łudziłam sie, ze podobne odczucia wywołane są grzebaniem mi w głowie.
- Potraktuj to jak chcesz. Wniosek i tak jest taki, że chcę stąd wyjść. Najlepiej natychmiast zanim dostanę raczej nieatrakcyjnego ataku paniki. - Skrzywiłam się.
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - Wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami.
- Chyba Tobie aniołku - prychnęłam. Wiedziałam, że nie jestem jakoś specjalnie brzydka, ale nie byłam również wielką pięknością. Byłam...normalna. Przeciętna do bólu. Większość ludzi w tłumie nawet nie zauważała mojego istnienia. Nie żebym narzekała. Pasował mi taki układ.
- Ludzie mają zabawny zwyczaj udawania, że nie zdają sobie sprawy ze swojej atrakcyjności. Jak dobrze, że anioły nie mają z tym problemu...
- Nie wiem co w tym momencie sugerujesz, ale z wielką chęcią przemyślałabym to w drodze powrotnej do Los Angeles. - Powiedziałam z krzywym uśmieszkiem. Harold tylko pokręcił głową z rozbawieniem.
- Na razie nigdzie nie idziesz. Chce się więcej o Tobie dowiedzieć. Zastanawiam się czy nie masz jakiś przydatnych zdolności.
- Miotam laserem z oczu i przenikam ściany - burknęłam zrezygnowana na myśl, że będę tu musiała zostać dłużej. Niebo było już pomarańczowe co oznaczało, że zbliżał się wieczór. Bez światła dziennego, bycie w sypialni z przerośniętym łóżkiem w towarzystwie równie przerośniętego mężczyzny, którego garnitur opinał się we właściwych miejscach, będzie prawdopodobnie katorgą dla moich nerwów. Nie mogłam sobie wyobrazić, że mogłabym być spokojna przez cały ten czas.
- Zabawna jesteś - powiedział.
Spojrzał na mnie krótko i odwrócił się. W drodze na łóżko zdjął marynarkę i pokierował nią ręką w powietrzu tak, że wylądowała idealnie na wieszaku w szafie, która zamknęła się jednym ruchem dłoni. Położył sie na łóżku i podłożył ręce pod kark ze spojrzeniem utkwionym w idealnie równym, wyłożonym drewnianymi płytami suficie. Nie ruszyłam się z miejsca tylko obserwowałam go niepewnie. Anioła. Ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Co ja robię ze swoim życiem.
- Będziesz tam tak stać? - spytał nagle wyrywając mnie z zamyślenia. - Połóż się.
- To rozkaz? - Harold uśmiechnął się lekko.
- A co jeśli tak?
- To odmówię, a Ty nie możesz mnie do tego zmusić. - Uśmiechnęłam się triumfalnie. Harold uniósł brew i wyciągnął jedną rękę spod swojej głowy.
- Nie mogę zmusić CIEBIE. Nikt nie powiedział, że nie mogę zmusić Twojego ciała - powiedział z wyraźną satysfakcją.
Zaledwie kiwnął palcem, a moje ciało szarpnęło w jego kierunku. W ostatniej chwili odzyskałam równowagę i nie wyłożyłam się na podłodze. Posłałam mu mordercze spojrzenie, które tylko go rozbawiło i niechętnie wdrapałam się na lóżko obok niego. Planowałam usiąść, ale on najwyraźniej miał inne plany, bo poczułam skurcz na wysokości lędźwi i moje ciało natychmiast opadło na miękką pościel. Podniosłam się lekko na łokciach i zignorowałam jego zadowolony uśmieszek.
- To musi Ci bardzo ułatwiać kontakty z kobietami - powiedziałam zgryźliwie.
- Jesteś pierwszą kobietą w tym łóżku. Nie mam czasu na takie rzeczy. Poza tym śmiertelniczki są strasznie ograniczone. Tylko czyhają na księcia z bajki z odpowiednim stanem konta, żeby zrobić mu dzieciaka. I jeszcze ta cała 'miłość'. To śmieszne - prychnął. Spojrzałam na niego zaskoczona. Miałam wrażenie, że te słowa mogłyby spokojnie wyjść z moich ust. - Mniejsza z tym. Jestem pewien, że widzisz sferę Nudis, skoro możesz zobaczyć typowo anielską cechę Nialla, czyli jego niebieskie włosy.
- Co to sfera Nudis?
- W dosłownym znaczeniu to sfera naga. Ludzie widzą tylko w sferze Vilius, czyli fałszywej, stworzonej po to, żeby ukryć naszych wśród ludzi. Śmiertelnicy wiec pomyślą, że Horan jest blondynem, moje oczy dla nich mają nudny ledwo zielonkawy odcień, nie widzą naszych znamion ani znaków.
- Jakich znaków? - spytałam zaintrygowana. Harold uśmiechnął się krzywo.
- Musiałbym się rozebrać, żeby Ci je zaprezentować - powiedział rozbawiony.
- Och - wydukałam. Moja reakcja jeszcze bardziej go rozbawiła. W tym momencie ktoś przekręcił zamek w drzwiach i wszedł do środka. Niebieskowłosy chłopak na widok naszej dwójki leżącej na jednym łóżku zamarł w bezruchu.
- Coś mnie ominęło? - powiedział patrząc głównie na Harolda. Wydawał się być czymś szczerze zaskoczony i zżerała mnie ciekawość co takiego było dla niego dziwne.
- Parker nie wie kim jest, zabawne prawda? - Harold miał wyraźnie zbyt do dobry humor. Horan spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co mu zrobiłaś? Ostrzegam, że ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo. - Stanął na szeroko rozstawionych nogach i nie odrywał ode mnie wzroku.
- Nic mu nie zrobiłam! Czy on wygląda jakbym go pobiła?! - warknęłam.
- On objawia śladowe ilości poczucia humoru, nigdy tu nikogo poza mną nie wpuszcza i nie cierpi kobiet. Zdecydowanie coś mu zrobiłaś skoro leżysz tu teraz z nim na JEGO łóżku, a on uśmiecha się jak chory psychicznie.
- Spokojnie Horan. Jest niegroźna. Nie potrafi mnie zablokować i mogę ja lewitować. Martwi mnie tylko to, że z jakiegoś powodu widzi Nudis. Ale poza tym jest zabawna. - Wzruszył ramionami. Niall wciąż wpatrywał się w niego nieufnie jakby był opętany. - No i nie mam kontroli nad jej umysłem - dodał nieco strapiony. Teraz Horan wydawał się być zupełnie zdezorientowany.
- Kim ona jest?
- 'Ona' ma imię i właśnie wychodzi - warknęłam i zerwałam się z łóżka.
- Stój - powiedział Horan, a jego oczy rozbłysły niebieskim światłem. Znowu poczułam, że mój umysł chce się przystosować do rozkazu wepchniętego w moje myśli, tym razem o wiele słabiej, ale wciąż na tyle silnie, że poczułam znajomy ból, który towarzyszył mi za każdym razem w walce z narzuconą mi wolą. Działo się to jak spowolnionym tempie. Zwolniłam chód walcząc z tym, żeby sie nie zatrzymać. W końcu wypchnęłam Horana ze swojej głowy i posłałam mu rozzłoszczone spojrzenie, mijając go i sięgając do klamki. Otworzyłam drzwi i wyszłam zostawiając zszokowanego Horana i jeszcze bardziej rozbawionego Harolda.
- Dlaczego pozwoliłeś jej odejść?
- Bo i tak mi nie ucieknie. A może ja w tym czasie zrozumiem kim ona do cholery jest.
- Twój ojciec Jason był ojczymem Petera, prawda? - spytał zwracając moją uwagę. Odwróciłam się jak rażona piorunem. Samo spojrzenie na niego wywoływało ucisk w moim brzuchu. To niesamowite jak silne wrażenie władzy od niego pochodziło. Człowiek czuł się jak mały robak, którego on rozdeptałby butem, gdyby tylko miał ochotę.
- Tak... Skąd o tym wiesz? Sprawdzałeś mnie? - oburzyłam się. Skrzyżowałam ręce pod biustem i posłałam mu mordercze spojrzenie. W jego oczach błysnął ślad rozbawienia, a kąciki jego ust drgnęły. - I dlaczego się śmiejesz?!
- Dawno nikt nie odważył się na mnie podnieść głosu. To odświeżające - odparł coraz bardziej rozbawiony. Zmrużyłam oczy.
- Kim Ty właściwie jesteś, że masz o sobie tak wysokie mniemanie? - zapytałam zirytowana. Harold uniósł brew.
- Wydawało mi się, że tą kwestię mamy już za sobą, Ano...
- To może oświeć mnie ponownie - mruknęłam. Harold spojrzał na mnie niemal jakbym była małym dzieckiem, które zapytało go czy święty Mikołaj istnieje.
- Dobrze, a więc powtórzę - jestem aniołem Nowego Jorku, zesłanym tu kilkadziesiąt lat temu, żeby pilnować bezpieczeństwa tego miasta - odparł powoli z kamienną twarzą.
Anioł.
Cień. Od razu skojarzyłam. Ktoś obserwował moją sypialnie. Możliwe nawet, że on.
Anioł.
Cholera.
- Skoro taki z Ciebie obrońca to gdzie byłeś 11 września? - mruknęłam w oszołomieniu. Natychmiast zorientowałam się, że poruszyłam zły temat. Jego opanowanie całkowicie zniknęło, szczęki zacisnęły się, a rysy twarzy wyostrzyły. Jego oczy stały się mieszanką wściekłości, bólu i wspomnień. Przemknęłam ślinę czując obawę przed nim. Byłam zbyt dumna, żeby przyznać, że się go teraz bałam, dlatego powstrzymałam odruch cofnięcia się. - Przepraszam. - Harold tylko kiwnął głową. - Dlaczego szukałeś informacji o mnie?
- Myślałem, że jesteś zagrożeniem, musiałem wiedzieć o Tobie wszystko. To że Twoi rodzice nie żyją bardzo utrudni mi rozwiązanie zagadki tego kim jesteś.
- Dziękuje za delikatność - warknęłam.
- Ty nie byłaś delikatna - powiedział mając na myśli to co powiedziałam kilka chwil wcześniej. Spuściłam wzrok i westchnęłam, mając już tego wszystkiego dosyć.
- Czego dokładnie ode mnie chcesz? Nie możesz puścić mnie po prostu wolno? Uwierz mi, że jestem skłonna dobrowolnie zapomnieć o tym wszystkim. Oczywiście z pominięciem usuwania mi pamięci, sama wyprę to wszystko ze swojego umysłu. Nie będziesz mi więcej grzebał w głowie.
- To było stwierdzenie czy groźba? - spytał rozbawiony.
Jego twarz rozświetlił lekki uśmiech, który przyprawił moje serce o szybsze bicie. Byłam wkurzona. Nie pozwalałam sobie nigdy na to, żeby uroda jakiegoś mężczyzny zawróciła mi w głowie. Ale ten od którego dzieliło mnie zaledwie 3 metry był tego bardzo bliski. A nie łudziłam sie, ze podobne odczucia wywołane są grzebaniem mi w głowie.
- Potraktuj to jak chcesz. Wniosek i tak jest taki, że chcę stąd wyjść. Najlepiej natychmiast zanim dostanę raczej nieatrakcyjnego ataku paniki. - Skrzywiłam się.
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - Wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami.
- Chyba Tobie aniołku - prychnęłam. Wiedziałam, że nie jestem jakoś specjalnie brzydka, ale nie byłam również wielką pięknością. Byłam...normalna. Przeciętna do bólu. Większość ludzi w tłumie nawet nie zauważała mojego istnienia. Nie żebym narzekała. Pasował mi taki układ.
- Ludzie mają zabawny zwyczaj udawania, że nie zdają sobie sprawy ze swojej atrakcyjności. Jak dobrze, że anioły nie mają z tym problemu...
- Nie wiem co w tym momencie sugerujesz, ale z wielką chęcią przemyślałabym to w drodze powrotnej do Los Angeles. - Powiedziałam z krzywym uśmieszkiem. Harold tylko pokręcił głową z rozbawieniem.
- Na razie nigdzie nie idziesz. Chce się więcej o Tobie dowiedzieć. Zastanawiam się czy nie masz jakiś przydatnych zdolności.
- Miotam laserem z oczu i przenikam ściany - burknęłam zrezygnowana na myśl, że będę tu musiała zostać dłużej. Niebo było już pomarańczowe co oznaczało, że zbliżał się wieczór. Bez światła dziennego, bycie w sypialni z przerośniętym łóżkiem w towarzystwie równie przerośniętego mężczyzny, którego garnitur opinał się we właściwych miejscach, będzie prawdopodobnie katorgą dla moich nerwów. Nie mogłam sobie wyobrazić, że mogłabym być spokojna przez cały ten czas.
- Zabawna jesteś - powiedział.
Spojrzał na mnie krótko i odwrócił się. W drodze na łóżko zdjął marynarkę i pokierował nią ręką w powietrzu tak, że wylądowała idealnie na wieszaku w szafie, która zamknęła się jednym ruchem dłoni. Położył sie na łóżku i podłożył ręce pod kark ze spojrzeniem utkwionym w idealnie równym, wyłożonym drewnianymi płytami suficie. Nie ruszyłam się z miejsca tylko obserwowałam go niepewnie. Anioła. Ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Co ja robię ze swoim życiem.
- Będziesz tam tak stać? - spytał nagle wyrywając mnie z zamyślenia. - Połóż się.
- To rozkaz? - Harold uśmiechnął się lekko.
- A co jeśli tak?
- To odmówię, a Ty nie możesz mnie do tego zmusić. - Uśmiechnęłam się triumfalnie. Harold uniósł brew i wyciągnął jedną rękę spod swojej głowy.
- Nie mogę zmusić CIEBIE. Nikt nie powiedział, że nie mogę zmusić Twojego ciała - powiedział z wyraźną satysfakcją.
Zaledwie kiwnął palcem, a moje ciało szarpnęło w jego kierunku. W ostatniej chwili odzyskałam równowagę i nie wyłożyłam się na podłodze. Posłałam mu mordercze spojrzenie, które tylko go rozbawiło i niechętnie wdrapałam się na lóżko obok niego. Planowałam usiąść, ale on najwyraźniej miał inne plany, bo poczułam skurcz na wysokości lędźwi i moje ciało natychmiast opadło na miękką pościel. Podniosłam się lekko na łokciach i zignorowałam jego zadowolony uśmieszek.
- To musi Ci bardzo ułatwiać kontakty z kobietami - powiedziałam zgryźliwie.
- Jesteś pierwszą kobietą w tym łóżku. Nie mam czasu na takie rzeczy. Poza tym śmiertelniczki są strasznie ograniczone. Tylko czyhają na księcia z bajki z odpowiednim stanem konta, żeby zrobić mu dzieciaka. I jeszcze ta cała 'miłość'. To śmieszne - prychnął. Spojrzałam na niego zaskoczona. Miałam wrażenie, że te słowa mogłyby spokojnie wyjść z moich ust. - Mniejsza z tym. Jestem pewien, że widzisz sferę Nudis, skoro możesz zobaczyć typowo anielską cechę Nialla, czyli jego niebieskie włosy.
- Co to sfera Nudis?
- W dosłownym znaczeniu to sfera naga. Ludzie widzą tylko w sferze Vilius, czyli fałszywej, stworzonej po to, żeby ukryć naszych wśród ludzi. Śmiertelnicy wiec pomyślą, że Horan jest blondynem, moje oczy dla nich mają nudny ledwo zielonkawy odcień, nie widzą naszych znamion ani znaków.
- Jakich znaków? - spytałam zaintrygowana. Harold uśmiechnął się krzywo.
- Musiałbym się rozebrać, żeby Ci je zaprezentować - powiedział rozbawiony.
- Och - wydukałam. Moja reakcja jeszcze bardziej go rozbawiła. W tym momencie ktoś przekręcił zamek w drzwiach i wszedł do środka. Niebieskowłosy chłopak na widok naszej dwójki leżącej na jednym łóżku zamarł w bezruchu.
- Coś mnie ominęło? - powiedział patrząc głównie na Harolda. Wydawał się być czymś szczerze zaskoczony i zżerała mnie ciekawość co takiego było dla niego dziwne.
- Parker nie wie kim jest, zabawne prawda? - Harold miał wyraźnie zbyt do dobry humor. Horan spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co mu zrobiłaś? Ostrzegam, że ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo. - Stanął na szeroko rozstawionych nogach i nie odrywał ode mnie wzroku.
- Nic mu nie zrobiłam! Czy on wygląda jakbym go pobiła?! - warknęłam.
- On objawia śladowe ilości poczucia humoru, nigdy tu nikogo poza mną nie wpuszcza i nie cierpi kobiet. Zdecydowanie coś mu zrobiłaś skoro leżysz tu teraz z nim na JEGO łóżku, a on uśmiecha się jak chory psychicznie.
- Spokojnie Horan. Jest niegroźna. Nie potrafi mnie zablokować i mogę ja lewitować. Martwi mnie tylko to, że z jakiegoś powodu widzi Nudis. Ale poza tym jest zabawna. - Wzruszył ramionami. Niall wciąż wpatrywał się w niego nieufnie jakby był opętany. - No i nie mam kontroli nad jej umysłem - dodał nieco strapiony. Teraz Horan wydawał się być zupełnie zdezorientowany.
- Kim ona jest?
- 'Ona' ma imię i właśnie wychodzi - warknęłam i zerwałam się z łóżka.
- Stój - powiedział Horan, a jego oczy rozbłysły niebieskim światłem. Znowu poczułam, że mój umysł chce się przystosować do rozkazu wepchniętego w moje myśli, tym razem o wiele słabiej, ale wciąż na tyle silnie, że poczułam znajomy ból, który towarzyszył mi za każdym razem w walce z narzuconą mi wolą. Działo się to jak spowolnionym tempie. Zwolniłam chód walcząc z tym, żeby sie nie zatrzymać. W końcu wypchnęłam Horana ze swojej głowy i posłałam mu rozzłoszczone spojrzenie, mijając go i sięgając do klamki. Otworzyłam drzwi i wyszłam zostawiając zszokowanego Horana i jeszcze bardziej rozbawionego Harolda.
- Dlaczego pozwoliłeś jej odejść?
- Bo i tak mi nie ucieknie. A może ja w tym czasie zrozumiem kim ona do cholery jest.
***
Stwierdzenie,
że moje życie stało się dalekie od normalności było sporym niedopowiedzeniem.
Wszystko nagle straciło sens, a poznałam zaledwie kilka faktów. Anioły. Dwie
strefy Nudis i Vilius. Władza nad ciałem i umysłem. O sobie wiedziałam teraz
tylko tyle, że było we mnie coś co odróżniało mnie od zwykłych ludzi. Czułam
się zagubiona. Nie mogłam się zwrócić do rodziców, nie mogłam ich spytać czy
wiedzą dlaczego jestem inna. Miałam tylko Petera. A wątpiłam, żebym miała
wystarczająco odwagi, żeby go o to spytać. Nie chciałam, żeby pomyślał, że
zwariowałam. Tak było łatwiej. Chciałam udawać, że nic się nie stało. Powrócić
do swojego dawnego życia. Ale wiedziałam, ze nie uda mi się to jeśli tu
zostanę. Nie mogłam wrócić do Los Angeles. Nie chciałam kłamać i szukać
fałszywych wyjaśnień. Nie chciałam zostać tutaj, wiedząc, że kilka pięter nade
mną będzie spał anioł. Musiałam zostać w Nowym Jorku, ale nie w apartamentowcu.
To było jedyne rozwiązanie. Winda zatrzymała się na moim piętrze, a ja
pobiegłam do swojego mieszkania, otwierając je pośpiesznie i zamykając równie
roztrzęsionymi rękoma. Oparłam się o drzwi i odetchnęłam głęboko. Musiałam
opuścić to miejsce jak najszybciej.
Właściciel pensjonatu, który znajdował się prawie 20 przecznic od apartamentowca, pomógł mi wnieść druga walizkę po schodach, kiedy zobaczył jak się męczę. Podziękowałam mu ciepło i skierowałam się w głąb korytarza, żeby znaleźć swój pokój. Zajęło mi to zaledwie kilka sekund; to miejsce było bardzo małe i przytulne. Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do skromnie urządzonego pokoju. Byłam zaskoczona tym jak ładnie tu pachniało. Zauważyłam, że okno było otwarte, a zza niego widać było drzewo o intensywnie zielonych liściach, które widoczne były dzięki latarniom świecącym na dworze. Rzuciłam się na lóżko zaścielone pościelą w kwiatki czując się niemal jak w domu. W domu mojej babci była podobna pościel. Tęskniłam za nią. I za rodzicami. Poczułam znane uczucie pieczenia, które zapowiadali nadchodzące łzy. Więc zacisnęłam powieki z całej siły przywołuj przed oczy obraz Petera. Kogoś żywego kogo nie straciłam i do kogo mogę zadzwonić w każdej chwili, kogoś kto siedzi teraz pewnie w domu przed telewizorem i rozmyśla nad tym co powiedziałam mu ostatnio o oświadczynach. Poszłam spać wcześniej niż zwykle, bo i tak nie mogłabym teraz pisać. Bałam się co mogłoby wyjść spod mojej ręki w tym stanie.
Dzisiejszej nocy śniłam o zielonookim aniele po raz pierwszy. W tym śnie ta zimna powłoka całkowicie zniknęła z jego rys. Był radosny. Słońce tworzyło ciemniejsze refleksy w jego włosach, a moje uszy po raz pierwszy usłyszały jego śmiech. I ten dźwięk sprawił, że uśmiechnęłam się przez sen.
Rano nie pamiętałam tego snu.
Właściciel pensjonatu, który znajdował się prawie 20 przecznic od apartamentowca, pomógł mi wnieść druga walizkę po schodach, kiedy zobaczył jak się męczę. Podziękowałam mu ciepło i skierowałam się w głąb korytarza, żeby znaleźć swój pokój. Zajęło mi to zaledwie kilka sekund; to miejsce było bardzo małe i przytulne. Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do skromnie urządzonego pokoju. Byłam zaskoczona tym jak ładnie tu pachniało. Zauważyłam, że okno było otwarte, a zza niego widać było drzewo o intensywnie zielonych liściach, które widoczne były dzięki latarniom świecącym na dworze. Rzuciłam się na lóżko zaścielone pościelą w kwiatki czując się niemal jak w domu. W domu mojej babci była podobna pościel. Tęskniłam za nią. I za rodzicami. Poczułam znane uczucie pieczenia, które zapowiadali nadchodzące łzy. Więc zacisnęłam powieki z całej siły przywołuj przed oczy obraz Petera. Kogoś żywego kogo nie straciłam i do kogo mogę zadzwonić w każdej chwili, kogoś kto siedzi teraz pewnie w domu przed telewizorem i rozmyśla nad tym co powiedziałam mu ostatnio o oświadczynach. Poszłam spać wcześniej niż zwykle, bo i tak nie mogłabym teraz pisać. Bałam się co mogłoby wyjść spod mojej ręki w tym stanie.
Dzisiejszej nocy śniłam o zielonookim aniele po raz pierwszy. W tym śnie ta zimna powłoka całkowicie zniknęła z jego rys. Był radosny. Słońce tworzyło ciemniejsze refleksy w jego włosach, a moje uszy po raz pierwszy usłyszały jego śmiech. I ten dźwięk sprawił, że uśmiechnęłam się przez sen.
Rano nie pamiętałam tego snu.
_______________________________________________________________________
FD: Przepraszam za drobny poślizg, ale jestem w ostatniej klasie gimnazjum i miałam ostatnio szał egzaminów i nauki i nie udało mi się wyrobić na piątek. Co sądzicie o takim rozwoju wydarzeń? Ciekawi Was co takiego jest w Anie, że nikt nie może dostać się do jej umysłu? No i że widzi włosy Niall1a! Jaki sekret kryje jej pochodzenie i zdolności, które wydają się szczegółami, a mogą mieć duże znaczenie w znalezieniu odpwiedzi... No cóż, więcej dowiecie się w następnym rozdziale, tym razem postaram się wyrobić na czas ;))
Dziękuje za wszystkie przemiłe komentarze, mam nadzieje, że to oznacza, że na razie nie muszę wprowadzać limitu <3
Ocena bloga: http://ocenialniablogowa.blogspot.com/2014/04/7-unreal-fanfaction.html?showComment=1398539233226#c6164924397699028286
Ocena bloga: http://ocenialniablogowa.blogspot.com/2014/04/7-unreal-fanfaction.html?showComment=1398539233226#c6164924397699028286